#oomlSZ na twitterze
Cześć, Kieraniary!
Przez psa sąsiadki spóźniłam się do pracy. Wychodząc z bloku przywitałam się z panią Sterling, która każdego dnia o tej samej porze wyprowadzała swoją sześcioletnią suczkę. Poppy podbiegła do mnie radośnie, podskakując na tylnych łapkach, lecz zanim zdążyłam odskoczyć, mając na uwadze swój ubiór, psina drasnęła mnie w nogę małym pazurkiem, niszcząc rajstopy. Musiałam wrócić do mieszkania i wymienić je na inne. Cudem znalazłam nowe opakowanie, a przy wciąganiu je na skórę modliłam się, by nie zaciągnąć ich paznokciami.
Poprzedniego dnia zapomniałam zatankować i do siedziby klubu dojechałam na oparach paliwa. Wiedziałam, że w drogę powrotną będę zmuszona wyruszyć metrem, chyba że podrzuci mnie ktoś, kto mieszka w mojej okolicy. Wpadłam na korytarz zziajana, z trudem koordynując ruchy kończyn. W jednej ręce ciążyły mi trzy napęczniałe od dokumentów teczki, w drugiej trzymałam laptopa, a z ramienia zwisała jeszcze prywatna torebka.
– Już jestem, przepraszam za spóźnienie – szepnęłam do pana Duncana, zajmując obok niego wolne miejsce w sali konferencyjnej.
Kiwnął głową, nawet na mnie nie patrząc. Przeglądał jakieś papiery i być może nawet nie zauważył mojej wcześniejszej absencji. Włączyłam laptopa i położyłam obok niego teczki z dokumentami. Zegarek w rogu ekranu wskazywał, że straciłam jedynie osiem minut spotkania, nie było tak źle.
Powiodłam spojrzeniem po ludziach siedzących przy stołach ustawionych w kształt prostokąta. W pomieszczeniu znajdowało się ponad sześćdziesiąt osób, większość stanowili pracownicy London Black Dragons. Pozostałe twarze należały do osobistości z zewnątrz - doradców i prawników nowego przedsiębiorcy, z którym mieliśmy się spotkać tego dnia i nawiązać z nim współpracę. Samego głównego zainteresowanego albo jeszcze nie było, albo siedział gdzieś na końcu po tej samej stronie co ja, przez co zważając na ilość zgromadzonych nie byłam w stanie go dostrzec. Ponoć był początkującym hotelarzem.
– Pozwólcie, że przedstawię wam człowieka, z którym będziemy mieli przyjemność pracować przez przynajmniej najbliższy rok. – Człowiek z zarządu klubu wstał zza stołu. – Jest to dla nas nowy rodzaj współpracy. Nawiązujemy taki kontrakt po raz pierwszy, lecz pokładamy w nim ogromne nadzieje.
Ludzie zaczęli bić brawo, a on uśmiechnął się szeroko, ukazując szereg nienaturalnie białych zębów. Ani trochę nie dziwiłam się tej radości. Gdyby jakimś cudem udało mi się złowić frajera, który ochoczo zainwestuje w klub z kłopotami, byłabym równie szczęśliwa. Zadziwiało mnie jednak, że ktoś był albo na tyle głupi, szalony, a może nieświadomy i niedoinformowany, iż chciał się wpakować w bagno.
Wszyscy w moim rzędzie zaczęli wyciągać szyje, szukając w tłumie inwestora. Gdzieś na końcu ktoś się poruszył. Ujrzałam podnoszącą się sylwetkę w jasnoszarym garniturze. Mężczyzna skinął uprzejmie głową, rozglądając się dookoła, jakby chciał się z każdym przywitać. Nasze oczy spotkały się na milisekundę. I to było o tę milisekundę za długo.
– Moja bogini.
Nie. To się nie działo.
Podświadomość krzyknęła wewnątrz mnie, żeby zostawiła wszystkie swoje rzeczy, uciekła z budynku, nie oglądając się za siebie i nigdy więcej tutaj nie wracała. Instynkt przetrwania próbował być silniejszy niż zawodowy profesjonalizm. Emocje walczyły ze zdrowym rozsądkiem, rozsadzając mnie od środka. Coś wybuchło w mojej klatce piersiowej i nie byłam pewna, czy w ogóle jestem w stanie oddychać.
– Przed wami pan Anthony Walters. Niektórzy z was na pewno go kojarzą.
O tak, kojarzyłam i to zbyt dobrze. Jego twarz, głos, każdy centymetr ciała. Kojarzyłam nawet jego konto bankowe.
CZYTASZ
Out of my league
RomanceAby ratować idący na dno wizerunek klubu piłki nożnej, zarząd zatrudnia na stanowisko młodszej specjalistki PR świeżo upieczoną absolwentkę marketingu. Lacey Hodge jest zdolna, pełna pomysłów i przede wszystkim uparta. I może ta ostatnia cecha nie b...