Rozdział 11

4.9K 557 109
                                    

#oomlSZ na twitterze

– Nie, nie załatwię ci autografu – zakomunikowałam, zamykając szafę.

Stanęłam przed lustrem i dociskając telefon ramieniem do ucha, zaczęłam manewrować przy rękawach butelkowozielonej koszuli.

– Co z ciebie za siostra?

Wzniosłam oczy ku niebu. Gdybym dostawała funta za każdym razem, gdy słyszałam ten tekst, mogłabym sobie pozwolić na roczną przerwę od pracy. Amy niejednokrotnie próbowała coś na mnie wymusić albo skorzystać z moich obecnych znajomości w biznesie, by móc się później czymś przechwalać wśród innych nastolatek.

– Taka, która wielokrotnie wyczesywała gumę z włosów, gdy jej młodsza siostrzyczka robiła sobie psikusy. Lepiej powiedz co z dziadkiem.

– Gdybyś była na miejscu, to byś wiedziała.

Amy potrafiła uderzyć, by wywołać we mnie poczucie winy i zrobiła to bez zająknięcia. Udało jej się. Coś zadrapało mnie w krtani, musiałam odchrząknąć. Nie byłam w stanie latać do rodzinnego Leicester tak często, jak powinnam.

– To było poniżej pasa – wyrzuciłam z bólem.

Przyjrzałam się swojemu odbiciu, efekt nie był zadowalający. Jasne jeansy nijak nie łączyły się z koszulą, którą wybrałam, i sandałkami na słupku. Zdjęłam górną część outfitu i zaczęłam szperać w szafie w poszukiwaniu czegoś innego.

Widok wiszących na haczykach markowych sukienek zakłuł mnie w oczy, przywołując niepożądane wspomnienia sprzed kilku dni. Niepotrzebnie je trzymałam, już dawno powinnam się ich pozbyć tak samo jak starałam się pozbyć z myśli osoby, która mi je podarowała.

Od kiedy ujrzałam Anthony'ego na ulicy przed moim blokiem, serce podskakiwało mi za każdym razem, gdy ktoś dzwonił domofonem. Obawiałam się, że będzie chciał ponownie nawiązać kontakt. W końcu nie bez powodu odnalazł moje miejsce zamieszkania, musiał mieć w tym jakiś cel.

Wiedziałam, że nigdy nie będzie mnie stać, by kupić sobie oryginalne stroje od pierwszoligowych projektantów, ale wolałam ubrać się w coś z sieciówki, niż po raz kolejny pluć sobie w brodę, że mam na sobie prezent od Anthony'ego. Zawsze miałam wrażenie, że materiał wypala w mojej skórze dziurę. Czułam się winna, że dopiero teraz zdecydowałam się na opustoszenie szafy.

Nie bacząc na uciekający czas, ściągnęłam z wieszaków większość kreacji i powrzucałam je do czarnego worka na śmieci. Od razu poczułam się lepiej i odrobinę pewniej.

– Proszę, Lacey! – Amy nie dawała za wygraną. Zaczęła mówić słodkim głosikiem, na który wielokrotnie udawało jej się nabrać rodziców. – Przecież to dla ciebie żaden problem, a Kieran Langham na pewno się ucieszy, że ma fankę. Zapunktujesz.

Nie potrzebowałam punktować u tego konkretnego piłkarza, a już na pewno nie po tym, co niedawno zrobiłam. Nasz pocałunek śnił mi się po nocach. Budziłam się przerażona, pot ściekał mi strumieniami po plecach i mijały długie minuty, zanim udawało mi się dojść do siebie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio koszmary pojawiały się u mnie z taką częstotliwością.

– Ma ich wiele. Jedna dodatkowa nie zrobi mu żadnej różnicy.

– Jesteś podła i odbierasz mi szansę na szczęście. Nie bądź taka.

– Nie dramatyzuj. Nie będę wykorzystywać swojej pozycji i biegać po szatniach, żeby sępić o autograf dla członka rodziny. Profesjonalizm. Mówi ci to coś? – Naciągnęłam na siebie czarną koszulkę z koronkową wstawką na dekolcie i szeleczkach.

Out of my leagueWhere stories live. Discover now