[Tom 1] #1#

283 23 1
                                    

05 Lipca 2023

Bowser patrzył na nieporadnie idącą istotę w zielonym stroju, która wyglądała jak gatunek, którym jest jego Księżniczka. To było doprawdy interesujące i chciał wiedzieć jak najwięcej o nim, o tym stworzeniu. Dzięki temu byłby w stanie lepiej zrozumieć Peach.


- Sir, oto stworzenie, które znaleźli Shy Guys wałęsające się po twej krainie. - Zawołał starszy, niziutki Koopa w olbrzymich okularach. - Z mojej wiedzy i informacji, które pozyskałem z ksiąg, to człowiek... - Poruszył laską.


Człowiek w zieleni został gwałtownie uniesiony przez niebieską poświatę i wytknięty przed obliczę Króla, ale co było zastanawiające, to fakt, że nie pisnął słowa i patrzył jedynie wielkimi oczami. Bowser podszedł i obejrzał go z satysfakcją.


- Jak cię zwą?


Więzień jedynie ściągnął nieznacznie brwi, więc Bowser postanowił kontynuować, uznając, że mały zielony człowieczek próbuje być hardy.


- Zapewne nie wiesz kim jestem, ale mam w planie poślubić księżniczkę i władać światem... - Odwrócił go w swoją stronę, jadąc powoli pazurem wokół obrysu twarzy i uśmiechnął się lubieżnie obnażając zęby. - Jest pewien problem, który jest ubrany podobnie do ciebie i ma również wąs, ale kolorem jego to czerwony. Znasz go może?


Ściągnął brwi, gdy nie dostrzegł żadnej reakcji, ani odpowiedzi. Zielony nie wykazywał strachu, raczej wątłe zdenerwowanie i dziwnie poruszał ustami, jakby próbował zakpić z króla. Chwycił szczękę człowieka w dwa pazury i zbliżył do siebie.


- Odpowiadaj, albo zostaniesz spopielony! - Warknął gardłowo.


Zielony jedynie spojrzał na jego dłoń bezranie i zaczął się rozglądać, jakby czegoś szukał. Z nozdrzy wydobył się lekki dym, gdy odwrócił się ze złością w stronę starszego czarodzieja.


- Kamek, czy ten człowiek jest upośledzony, czy próbuje zgrywać bohatera?


- Nie jestem pewien, Sir. - Kamek odchrząknął i zamachnął różdżką. Zielony natychmiast podleciał do niego. - Człowieku w zieleni, czy rozumiesz swoje położenie? Ignorowanie władzy jest... - Zamilkł, gdy dostrzegł jak więzień porusza dziwnie ustami. Zupełnie jakby próbował... - Hm, interesujące. - Mruknął w szaty. Wyprostował się ponownie. - Człowieku? Czy ty - Wskazał na więźnia. - mnie - Wskazał na siebie. - słyszysz? - Pokazał na miejsce, gdzie powinien posiadać uszy.


Bowser wywrócił oczami i otworzył pysk, żeby odwarknąć coś kąśliwego, ale niemal natychmiast go zamknął, gdy Zielony pokręcił przecząco głową. Zielony człowiek był głuchy...? Nie obawiał się go tylko dlatego, że nic nie słyszał? To nie mogło być aż tak oczywiste!


Kamek obrócił laską, a Zielony opadł na posadzkę z cichym sapnięciem. Otrzepał się i szybko wstał na równe nogi. Zaczął szybko gestykulować i machać rękoma, jakby coś próbował zobrazować. Czarodziej mruknął z namysłem i skinął głową, po czym pokazał gestem dłoni, żeby Zielony się do niego zbliżył. Jak tylko człowiek zbliżył się do niego, został złapany za twarz w obie małe łapy Kameka, który obejrzał go uważnie z każdej strony i po kilku sekundach puścił.


- Sir, nasz więzień nie słyszy, a po zaschniętej krwi przy prawej części ucha wnioskuję, że posiadał zaaplikowany specjalny kryształ lub inny magiczny artefakt, który wspomagał jego słuch i najpewniej stracił go podczas podróży po naszej krainie. - Poprawił okulary, które lekko zsunęły się ze sporego nosa. - Podejrzewam, że poruszał ustami, bo próbował z ruchu naszych pysków odczytać słowa, ale jest to ciężkie.


Zielony niepewnie podszedł do władcy i pokazał na siebie, a następnie wziął jego wielką łapę i zaczął powoli kreślić coś palcem na wierzchniej części. Kiedy skończył spojrzał na niego swoimi wielkimi niebieskimi oczami z nieśmiałym uśmiechem.


- Możesz powtórzyć? - Zakręcił palcem z nietęgą miną.


Człowiek natychmiast go zrozumiał. Pokiwał głową i ponownie ruch palca, ale tym razem wolniej.


- Lu... i... gi? - Ściągnął krzaczaste brwi mocno. - Luigi, to twoje imię jak mniemam?


- Ja...


Wstrzymał oddech, gdy nieco koślawy głos wydobył się z krtani Zielonego, który powoli wykonał gesty dłońmi.


- Jest-em... Luigi - Pokazał na ucho i wykonał dziwny gest. - Ni-e sły-szszę... - Zamilkł na krótką chwilę, a kiedy Bowser skinął głową, ponownie wykonał jakieś dziwne gesty i zaczął mówić nieco koślawo. - Zgubi-łem m-ój ap-ar-a-t słu-cho-wy, gdy spad-łem t-u-tttaj. Go-nił-y m-ni-e ko-ś-ci.


Zakończył i spojrzał wprost w czerwone oczy władcy z wyczekiwaniem. Bowser nie wiedział dokładnie co powiedzieć. Ba! Nie było sensu się odzywać skoro ten człowieczek w ogóle nie słyszał nic! Podrapał się z cichym pomrukiem po policzku pazurem, rozważając jak tu się dogadać. Spojrzał ostrożnie w stronę Magikoopa, ale on również nie miał pomysłu, bo bezradnie rozłożył łapki. Znów skierował wzrok na Zielonego i wpadł na pewien pomysł. Chwycił go za dłoń, a następnie ostrożnie pazurem napisał swoje imię. Z każdą zarysowaną literą śledził jak jak wargi Luigiego układają się powoli w jego imię, a twarz nagle pojaśniała niepewnym uśmiechem, gdy powiedział koślawo.


- Bow-se-r?


Bowser skinął krótko głową, a następnie uśmiechnął się i rozrysował swoje pytanie.


„Czy znasz Czerwonego z wąsem?"


- Mó-j br-at! - Wskazał na siebie, jakby próbował tym dodatkowo uwydatnić swoje słowa, których nie słyszał. - Mar-io.


Przynajmniej dowiedział się chociaż tyle. Przesunął czerwone spojrzenie z Luigiego wprost na starszego Koopa. NIe puszczał jednak jego dłoni.


- Sprawdź, czy możesz coś zrobić na głuchotę naszego specjalnego gościa. - Wymruczał powoli, widząc kątem oka jak Luigi próbuje wyczytać z ruchu jego pyska słowa. - Tymczasowo pozostanie przy mnie.


- Sir?


- Nigdy nie spotkałem kogoś z nieudolnością jak on. - Przyznał i chwycił Luigiego pod pachy, a następnie posadził sobie na ramieniu. - W klatce nie byłoby z niego pożytku. Jeszcze by coś sobie zrobił, a tak może dowiem się czegoś więcej.


Kamek chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował. Cokolwiek jego król planował, miał zamiar go wspierać. Oczywiście zielony człowiek zdawał się nie obawiać ich władcy wizualnie, a swoim potężnym głosem nie był w stanie go zmusić do mówienia z oczywistych powodów. Rozważał, czy zainteresowanie tym konkretnym więźniem nie było spowodowane tym, że był pierwszym kto nie wyglądał na przerażonego spotkaniem z nim twarzą w twarz i nawet wyraził zadowolenie.


Westchnął przeciągle, gdy Bowser usiadł na tronie i niemal natychmiast sadzając człowieka na podłokietniku. Miał tylko nadzieję, że jego Wszechpotężność nie będzie żałować podjętych przez siebie kroków. Z takimi myślami zniknął z błękitnej mgiełce i cichym puff.

The Sound of SilenceWhere stories live. Discover now