[Tom 1] #2#

148 18 8
                                    

10 Lipca 2023

Dzień, jaki Luigi spędził z Królem Koopa był bardzo interesujący. Czas na pytania oraz odpowiedzi zajmowały bardzo długo ze względu na jego brak słuchu, a Kamek nie znalazł żadnego pomysłu na usunięcie problemu. Żaden rodzaj grzyba mocy również wydawał się nie pomóc. Nie było zaklęcia, które by mogło to naprawić, ale Magikoopa uznał to za osobiste zadanie do sprawdzenie swoich umiejętności i postanowił zabrać się za to niewielkie wyzwanie.


Luigi dostał własny pokój, który z jakiegoś dziwnego i niezrozumiałego dla niego powodu był w dużej mierze pełen różu. Po małej inspekcji, doszedł do wniosku, że to najpewniej pokój jakiejś księżniczki, która pewnie odwiedza króla. Wątpił, żeby Bowser próbował przymierzać jakiekolwiek z sukienek w szafie.


Czy Luigi przymierzył jedną z nich?


Oczywiście, w końcu jego ubranie było brudne, przepocone i pachniało siarką. To nie tak, że był ciekawy jakby wyglądał jako księżniczka i jak ładnie suknia podkreślała jego talię. Niestety bufiaste ramiona uwydatniły zbyt mocno jego szerokie barki, dlatego postanowił zrezygnować z sukni i wybrał dwuczęściową satynową piżamę w kolorze beżowym. Nadal było to kobiece ubranie, ale z braku lepszych pomysłów, wybrał mniejsze zło. Nieśmiało zerknął na różową suknię. Czy to było aż takie dziwne, że pierwszy raz w życiu poczuł się jakby jego wszystkie kompleksy zniknęły?


Z ciężkim westchnięciem, pokręcił głową i schował suknię w szafie. Z czerwoną twarzą odsunął się w stronę łóżka. Mario nie uważałby tego za coś dziwnego, a nawet poparłby jego dziwny gust.


Zawsze go wspierał.


Zawsze razem.


Luigi spojrzał w stronę okna. Bowser mimo przerażającego wyglądu, był naprawdę miłym smokiem. Był ostrożny i delikatny, próbując nie zrobić krzywdy podczas sadzania na gdzieś wysoko lub jak rozmawiali pisząc po swoich dłoniach. To była bardzo miła odmiana po dniu pełnym wrażeń i uciekania przed zombie kościotrupem żółwia czy czymkolwiek było to, co go goniło. Rozważając, czy jego brat jest bezpieczny i tak jak on trafił na kogoś miłego jak Bowser, Luigi zasnął otulony różem pokoju.


Obudził się gwałtownie, gdy coś wskoczyło na jego żołądek. Przetarł zaspany oczy i ziewnął. Luigi rozejrzał się, ale było zbyt ciemno. Próbował wymacać palcami, co właściwie na niego wskoczyło i natknął się na niewielką spiczastą wypukłość pod kołdrą. To coś było wyraźnie przerażone. Wymacał małą latarkę podręczną, która jako jedyna uratowała się podczas podróży, bo miał ja w przedniej kieszonce. Włączył ją, podniósł kołdrę z ciekawości i zobaczył duże przerażone czarne oczy. Luigi uśmiechnął się zachęcająco, a maluch wyczołgał się ostrożnie. Wyglądał zupełnie jak Bowser, ale był o wiele mniejszy z rozczochranymi włosami. Poruszył pyszczkiem, a kiedy Luigi nie odpowiedział, nachmurzył się i znów coś powiedział.


Luigi szybko pokazał na uszy i pokręcił głową. Dziecko patrzyło na niego dłuższą chwilę. W końcu pokazało łapkami na siebie i miejsce na uszy, a kiedy Luigi pokręcił ze smutkiem głową, dzieciak zmartwił się i nagle zesztywniał, po czym schował się pod kołdrę drżąc. Luigi z roztargnieniem rozejrzał się za ewentualną przyczyną i wówczas zrozumiał. Była burza z piorunami. Spojrzał na dziecko ukryte pod kołdrą, w stronę okna i ponownie na dziecko. Westchnął, odłożył latarkę na szafkę i z niepewnym uśmiechem wyłowił przerażone dziecko spod kołdry, żeby zaraz zatopić je w bezpiecznym uścisku. Chłopiec, tak przynajmniej przypuszczał, spojrzał na niego wielkimi oczami i nieśmiało wsunął pyszczek w jego tors. Luigi pogłaskał go uspokajająco po głowie. Był ciekawy czy to dziecko króla, czy może kogoś z podwładnych. Na pewno zapyta o to rano, o ile będzie miał okazję.

The Sound of SilenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz