5

0 0 0
                                    

Koniecznie z piosenką (uważnie słuchajcie tekstu)

Środa Godzina 5:00

Nie wiem czemu tak wcześnie się obudziłem, ale nie byłem już w stanie leżeć. Jest połowa tygodnia, a mnie dzisiaj czeka jedno z zaliczeń końcowych. Od feralnej imprezy minęło już 2 tygodnie, jednak siniaki dalej zostały i są bardzo widoczne. 

Już ponad miesiąc Jej nie ma. Ludzie już o Niej zapomnieli, że istnieje, Wrócili do swoich codziennych zajęć, jakby gdyby nigdy nic. Dla mnie Świat się dalej zatrzymał. Wczoraj straciłem część siebie. Straciłem najbardziej kochaną osobę, która mnie wspierała. 

Wczoraj pożegnałem już na zawsze moją babcię. A razem z nią pożegnałem ostatnie możliwe wsparcie, jakie miałem. Zostałem na tym świecie całkiem sam. Już miałem nadzieję, że chociaż jedna osoba zostanie dla mnie i nie będę musiał nikomu nic udowadniać.

Jednak mimo moich staran dalej jestem sam. Niby nie zmieniło się nic, ale dla mnie osobiście zmieniło się wszystko. Już nigdy nie zobaczę tego Świata w ten sam sposób. Znowu straciłem kogoś ważnego. 

Wokoło panuje absolutna cisza. Nawet szum wiatru zza okna nie jest w stanie przerwać tej ciszy, która dla mnie teraz stała się niczym wyrok skazujący. W pokoju jest absolutnie ciemno. Czarne zasłony, które miały mi pomagać zasnąć w nocy, teraz stały się czymś więcej. Stały się symbolem straty. 

Czarny kolor... z jednej strony może komuś mówić o swojej sile, jednak dla mnie teraz ten kolor będzie czymś więcej. Dla mnie to kolor straty. Bólu. Nicości. Smutku. Rozerwanego serca, które mimo wszystko dalej musi znosić kolejne dni pełne emocji, które skrzętnie się ukryje. 

I znowu wrócę do tej samej pustki w moim życiu. Tyle tylko, że teraz ta pustka jest niewyobrażalnie ciężka do zniesienia. Dla wielu osób taki nagły brak emocji może być niebezpieczny, bo szukają emocji w różnych rzeczach. I właśnie przez takie momenty mogą powstać uzależnienia. Bo kiedy nie masz z kim porozmawiać, szukasz innych form zapewnienia sobie spokoju i nie wszystkie rozwiązania są zdrowe. 

Godzina 18:00 

Egzamin napisałem najlepiej jak umiałem. Nie czułem nic zarówno przed nim jak i później, kiedy ludzie sobie opowiadali co zaznaczyli w jakim pytaniu. Jakoś nie miałem ochoty na oblewanie tego wszystkiego i imprezę. Jedna zasada - nie zmuszaj się do imprez, jeśli nie masz na nie ochoty. Mając na uwadze moje ostatnie wybryki raczej wolałem unikać tego typu spotkań towarzyskich.

Po wczorajszym spotkaniu rodzinnym miałem również wystarczająco dosyć ludzi. Nikomu na uczelni nie powiedziałem dlaczego mnie nie było na zajęciach. Wysłałem tylko mailowo odpowiednie dokumenty do prowadzących zajęcia. Nie chciałem sztucznej litości ze strony innych studentów, nie chciałem pytań. Bo nie miałem na nie odpowiedzi.

Wszystkim powtarzałem, że miałem coś do załatwienia. Nikt nie pytał o co chodzi, co tylko dowodziło tego, że ludzie nie przejmują się mną. Wracając do mojego tymczasowego mieszkania myślałem czy Ona by mnie zapytała o to jak się czuję. Może Ona by się naprawdę o mnie martwiła. Wyglądałem jakbym był chory. Ale Ona zniknęła już chyba na zawsze. 

Przekraczając próg mojego mieszkania spojrzałem w lustro zawieszone w przedpokoju. Nie poznawałem siebie. Widziałem chłopaka, który zdejmując garnitur robił to niezgrabnie, dłonie miał zupełnie zesztywniałe. Twarz ukazywała rzekę wylanych łez. Ostatnich kilka dni te łzy płynęły niezależnie od niego. 

Ponownie przetarłem oczy, już chyba setny raz dzisiaj. Trochę bolało to ciągłe wycieranie łez oraz nosa. Jednak żałoba to jakieś dziwne zjawisko, którego nie przewidzisz i które może Cię zmieść z planszy. 

Przez cały dzień niewiele zjadłem. Nie byłem nawet głodny. Osiągnąłem taki moment niejedzenia, że przestajesz czuć głód. Emocjonalnie też przestałem cokolwiek czuć. Nie rozmawiałem już z nikim. Telefon zawsze milczał, bo nie odzywałem się do ludzi, ale teraz milczał dosłownie cały dzień.

Byłem jakby sparaliżowany emocjonalnie. Dziwne uczucie, kiedy nic nie czujesz. Zupełnie zamarzasz gdzieś na dnie i nie umiesz się wznieść w górę, jakby coś Cię trzymało na dnie i nie puszczało. 

Jednak w tym wszystkim czułem dziwny komfort, zupełnie jakby te wszystkie straty były dla mnie przeznaczone. Zupełnie jakby ból wypływający w obecnej sytuacji był mi od początku przeznaczony. Jakby wszelkie pozytywne emocje nie były dla mnie.

Bo czym dla mnie niby miało być uczucie szczęścia? 

Włożyłem moje szare dresy i położyłem się w łóżku. Nie byłem w stanie się ruszyć. Nie umiałem już płakać, nie mogłem zasnąć, więc po prostu leżałem jakby coś mnie trafiło. 

Nie chciałem nic robić, nic mówić, nie chciałem nawet nic czuć. Pozwoliłem sobie, żeby ta pustka mnie pochłonęła i zabrała w swoją otchłań. 

Straciłem wszystko, bo straciłem siebie. 

Cała postać, którą kreowałem przez 20 lat życia nagle została zabrana. Nie wyobrażałem sobie, że to kiedykolwiek będzie miało miejsce, ale tak się stało. 

Godzina 22:00

Mój marazm został przerwany przez powiadomienie z messengera. Niechętnie wziąłem w dłoń telefon. Kumpel zapytał czy już sprawdziłem wyniki egzaminu. Szybko odpisałem, że mnie one nie obchodzą jednak on nalegał, żeby zerknął na tabelę wysłaną na grupie roku. Równie niechętnie kliknąłem w plik, który pół minuty później się otworzył. 

Przescrollowałem po numerach albumu w poszukiwaniu mojego wyniku. Był zaznaczony na zielono, co oznaczało jedno. Napisałem najlepiej z całego roku. 98 procent. 

Powinienem się cieszyć, przecież w końcu coś osiągnąłem. Jednak patrząc na obecną sytuację nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego entuzjazmu. Nie czułem dumy, nie czułem tego dreszczu podczas sprawdzania wyniku, moje serce nie zabiło szybciej ani oddech nie stał się płytszy. 

Nic nie poczułem. Nic się nie zmieniło. Jedyne co zrobiłem, to odpisałem do kumpla mało znaczące wiadomości że nic wielkiego, bo się trochę pouczyłem. 

Usiadłem na łóżku i oparłem się o ścianę podciągając pod siebie kolana. Oparłem głowę na rękach i spuściłem wzrok. Czułem, że po twarzy mi spływa kolejna już dzisiaj łza, jednak nie miałem już nawet siły, żeby ją otrzeć. 

Jeśli myślałem że życie mnie już wcześniej zmiotło, to byłem w błędzie. Wtedy bynajmniej miałem z kim pogadać. Teraz już nie mam nikogo. 

Podniosłem lekko głowę. Na zewnątrz panowała nieprzenikniona ciemność, nawet światła latarni już dawno zgasły. 

W klatce piersiowej czuję znany ból. Już tyle razy występował, że po części się do niego przyzwyczaiłem. Lekko pomasowałem dłonią okolice bólu wiedząc, że to jednak nic nie da. 

Źródło tego bólu nie było fizyczne. I właśnie dlatego nie umiałem sobie z nim poradzić. 

Prawie zasnąłem w tej pozycji. Ale mój telefon na nowo rozbłysł i znowu przyszła do mnie kolejna wiadomość...

Zapomnienie [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now