Burza

407 37 27
                                    



   Kiedy byłam małą dziewczynką, mama zawsze powtarzała mi, że po każdej burzy wychodzi słońce. Wtedy kojarzyło mi się to jedynie z pogodą. Z wiekiem, zaczęłam rozumieć prawdziwe znaczenie tych słów. Z utęsknieniem czekałam na słońce, które nie nadchodziło. W moim życiu rozpętała się burza, a raczej potężny huragan, którego nie byłam do końca świadoma. Wkrótce wszystko miało runąć, jak domek z kart. A demony, które stworzyłam, by wygrać... No cóż... One miały mnie pokonać.

Siedziałam z Holly w Bunnybear i popijałam mojito przez słomkę. Brunetka spoglądała na mnie spod długich, ciemnych rzęs i opowiadała o tym, jak poznała Dylana. Ich historia była nieco przesłodzona, jak z jakichś tandetnych filmów romantycznych, przez co delikatnie mnie zemdliło. Ale taka właśnie była Holly Evans — słodka, kochana i kurewsko urocza. Nie dziwiłam się ani trochę, że Cain darzył tę dziewczynę miłością. Jej po prostu nie dało się nie kochać.

W mojej głowie roiło się od pytań na temat Shane'a i tego całego syfu, z którym mam coś wspólnego. Atmosfera jednak była tak przyjemna, że nie chciałam jej psuć i po prostu odpuściłam. Dotarło też do mnie, że Holly i tak sporo mi powiedziała i nie chciałam wyciągać od niej więcej informacji. To nie było konieczne. Brunetka spojrzała na leżący telefon tuż obok jej drinka, który zawibrował i chwyciła go w swoje chude palce. Westchnęłam, marszcząc brwi i spojrzałam pytająco na dziewczynę.

— To Dylan — oznajmiła, po czym przeniosła wzrok z telefonu na mnie. — Pyta, czy może wpaść z Shane'em. Skończyli trening i nie mają co robić.

— Trening? — Spojrzałam na nią z wymalowanym zdezorientowaniem na twarzy, ale po chwili się otrząsnęłam. — Jasne, niech przyjadą — odparłam obojętnie i wzruszyłam ramionami.

Evans zaczęła wystukiwać odpowiedź na swoim iPhonie, a ja próbowałam uspokoić szalejące myśli w mojej głowie. Chciałam dziś odpocząć i spędzić miło czas, ale jak zwykle nie było mi to dane. Lubiłam Dylana i nie miałam nic przeciwko, żeby wpadł i powiedział z nami. Ale, kurwa, Shane... Serio? Po prostu nasza relacja była dość specyficzna, a raczej nie było jej wcale i chciałam, żeby tak zostało.

— Shane trenuje do wyścigu — wyjaśniła Holly, odkładając telefon na stolik. — Nie popieram tego całego gówna, ani tym bardziej tego, że Dylan mu w tym pomaga — pokręciła zrezygnowanie głową — ale są przyjaciółmi, a przyjaciele sobie pomagają. — Posłała mi blady uśmiech, po czym upiła łyk drinka.

— Alex i Liam też w tym uczestniczą? — Zapytałam i rzuciłam dziewczynie beznamiętne spojrzenie.

Skoro byli paczką przyjaciół, stwierdziłam, że na pewno wszyscy mają w tym jakiś udział. Podejrzewałam też, że Liam posiada najwiecej informacji na temat tego całego wyścigu, nagrody i zemsty Shane'a. Byłam również pewna, że wie, jaki związek ma to wszystko ze mną. Był najlepszym przyjacielem Shane'a, a w dodatku chłopakiem mojej siostry, która — daje sobie ręce uciąć — o niczym nie miała pojęcia.

— Dylan i Alex zajmują się wytyczaniem trasy, kiedy Shane ćwiczy — wyjaśniła. — Liam jest jego głównym pilotem, ale czasami Dylan go zastępuje — upiła kolejny łyk drinka, po czym nachyliła się w moją stronę. — Nie zagłębiam się w te tematy za bardzo i tobie też to odradzam, wiem tyle, na ile pozwolił Shane — powiedziała prawie szeptem, a później jeszcze bardziej ściszyła głos — Shane nie przepada za wtrącaniem się w nie swoje sprawy.

— Jasne — przewróciłam oczami, a na mojej twarzy pojawił się kpiący uśmiech.

Oczywiście, że tego nie lubił, przecież każdy normalny człowiek nie toleruje tego, jeśli ktoś się wtrąca w jego życie. Akurat w tym rozumiałam go w stu procentach. Szkoda tylko, że do mojego życia wszedł z brudnymi buciorami, totalnie nieproszony. Hipokryta. Evans odsunęła się ode mnie i przywołała na twarz szeroki uśmiech, patrząc na coś za moimi plecami. Po chwili ujrzałam, jak Dylan zajmuje miejsce obok brunetki i całuje ją delikatnie w czoło, po czym przywitał się ze mną.

The mess between usWhere stories live. Discover now