Niepewność

224 29 20
                                    

Każdy człowiek ma swoją rutynę. Coś, co robi od razu po przebudzeniu, czy tuż przed położeniem się spać. Moją poranną rutyną była kawa z mlekiem i papieros, za którego Elizabeth karciła mnie niemiłosiernie każdego razu. Zegar wskazywał ósmą trzydzieści, a ja siedziałam na tarasie z filiżanką kawy, otulona w delikatne promienie letniego słońca. W lewej dłoni tlił się papieros, którego od czasu do czasu przykładałam do ust. Cały tydzień minął mi dziwnie spokojnie, ponieważ kolejny raz zszyłam się w domu. Wieczory spędzałam z Nate'em na seansach filmowych, które oboje uwielbialiśmy. W środę wieczorem zrobiliśmy maraton Harry'ego Pottera, co skutkowało tym, że do swoich łóżek położyliśmy się dopiero o czwartej nad ranem.

Lubiłam takie spokojne dni. Po tym całym gównie, przez które przeszłam, doceniałam każdą neutralną chwilę. Miałam świadomość, że zbliża się termin rozprawy, ale z całych sił starałam się odsunąć od siebie tę myśl. Próbowałam skupić się na czymś pozytywnym, jednak koniec końców i tak kończyłam z myślami pogrążonymi na sali rozpraw. Miałam w głowie totalny bałagan, z którym nie potrafiłam sobie poradzić, a jednocześnie nie chciałam nikogo obarczać moimi problemami. Potrzebowałam pomocy, o którą bałam się poprosić.

— Możemy porozmawiać? — Z zamyślenia wyrwał mnie ciepły głos mojej matki, która stała w drzwiach tarasowych, posyłając mi delikatny uśmiech.

Niepewnie kiwnęłam głową, po czym kobieta ruszyła w moją stronę i usiadła na przeciw mnie. Przełknęłam ślinę i odchrząknęłam nerwowo, bo jeśli Elizabeth zadawała takie pytanie, to nie wróżyło to niczego dobrego. Ostatnim razem w takich okolicznościach poinformowała mnie, że Jack wychodzi z aresztu. Zacisnęłam trzęsące się dłonie na filiżance i spojrzałam na rodzicielkę z neutralnym wyrazem twarzy.

— Będę z tobą szczera — przeciągle wypuściła powietrze z płuc, po czym przetarła twarz dłonią. — Termin rozprawy uległ zmianie, a ja po raz kolejny nie mogłam nic z tym zrobić. Wiem, że chciałabyś mieć to już za sobą, ale adwokat Jack'a ma tam jakieś układy i sędzia jest przychylny na jego prośby — westchnęła. — Przykro mi, ale przesunął ją aż o miesiąc.

Bez wyrazu wpatrywałam się w kobietę, która była dla mnie najważniejsza na świecie. Jej słowa katowały moją głowę niewyobrażalnie mocno, ale wiedziałam, że nie mogę tego pokazać. Musiałam być silna. Wiem, że mama w tej sprawie stara się jak może i daje z siebie ponad sto procent, a ja nie zamierzałam dokładać jej zmartwień. Odetchnęłam i spojrzałam w przypadkowy punkt za nią, po czym powróciłam wzrokiem na jej piękną twarz. Przywołałam na twarz wymuszony uśmiech i skinęłam głową.

— To nic takiego, mamo — zapewniłam ją. — Chcę zostać sama, proszę. — Elizabeth niepewnie skinęła głową, po czym wstała z krzesła i udała się do domu.

W tamtym momencie nie wiedziałam, co o tym myśleć. Kilka chwil wcześniej katowałam swoją głowę tym, że niedługo będę musiała zmierzyć się z ponownymi zeznaniami, kolejnym upokorzeniem i upiornym wstydem. Jednak cieszyło mnie to, że będę mieć to za sobą. A teraz moja cholerna podświadomość podpowiadała mi, że będę się z tym męczyć znacznie dłużej. Najchętniej wyjechałabym z tego pieprzonego miasta i zostawiła za sobą ten cały syf.

***

Leżałam na łóżku z Carmen i kończyłyśmy właśnie czwarty sezon Szkoły dla elity. Odnosiłam wrażenie, że z każdym kolejnym sezonem ten serial robił się gówniany. Odsunęłam od siebie miskę z popcornem, bo jeśli zjadłabym jeszcze chociaż jeden, to zwróciłabym całą zawartość żołądka na łóżko. Wytarłam brudne dłonie w dres i poprawiłam swojego koka. Carmen klikała coś bez przerwy na swoim telefonie, a ja domyślałam się jedynie, że romansuje z Alex'em. Cieszyłam się, że ich relacja idzie w takim kierunku. Blondynka wydawała się szczęśliwa, a to było najważniejsze.

The mess between usWhere stories live. Discover now