Pożądanie

211 25 34
                                    



   Stojąc przed lustrem, zastanawiałam się, kim jest osoba w jego odbiciu, i przez jak wielkie bagno będzie musiała przejść. Kilkanaście minut temu w mojej głowie kotłowało się od różnych myśli, jednak teraz była w niej jedynie pustka. Wpatrywałam się bez wyrazu w swoje przekrwione i podkrążone oczy. Byłam tak cholernie zmęczona. Miałam już kurewsko dość i nie dawałam sobie rady. Podparłam się dłońmi o umywalkę, wypuszczając drżący oddech. Zastanawiałam się, jakie byłoby moje życie, gdyby nie było w nim Jack'a. Chwyciłam za kurek, odkręcając tym samym wodę, którą przemyłam twarz, zmywając resztki makijażu.

Wracając do pokoju, nie zastałam w nim Shane'a, co delikatnie poprawiło mój nastrój. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak będę musiała z nim porozmawiać, ale teraz kompletnie nie miałam na to ochoty. Chciałam tylko wrócić do domu i poukładać to wszystko w głowie. Wyjęłam telefon z kieszeni i zamówiłam Ubera, po czym wyszłam z pokoju i skierowałam się na parter. Przybrałam obojętny wyraz twarzy, zagryzając od wewnątrz policzek.

Stanęłam w salonie, w którym po imprezie nie było już praktycznie śladu. Gdyby nie delikatny bałagan na stoliku, można by stwierdzić, że takowa wcale się niw odbyła. Carmen natychmiast ruszyła w moją stronę, po czym przytuliła do siebie moje zdrętwiałe ciało.

— Wszystko w porządku? — Szepnęła w zagłębienie mojej szyi, a ja jedynie skinęłam delikatnie głową.

Nie byłam w nastroju do jakichkolwiek rozmów. Wszystko mnie przytłaczało i miałam dość. Całe moje życie było jebanym pasmem niepowodzeń i te problemy zaczęły mnie przerastać. Jednak nie miałam odwagi, żeby z kimkolwiek się tym dzielić.

Delikatnie odsunęłam się od dziewczyny, wysilając się na sztuczny uśmiech.

— Uber już czeka — mruknęłam. — Napiszę do ciebie, jak dojadę do domu.

Blondynka skinęła głową, po czym po raz kolejny mnie przytuliła. Przed wyjściem zamieniłam jeszcze dwa zdania z siostrą, która stwierdziła, że przenocuje u Liam'a, ale gdy tylko wróci do domu, to porozmawiamy. Pożegnałam się z resztą znajomych i wyszłam, udając się prosto do zaparkowanego samochodu. Nieco zdziwił mnie fakt, że ktoś tak ekskluzywnym pojazdem przyjechał w środku nocy po nawaloną nastolatkę. Usiadłam na tylnej kanapie i podałam kierowcy adres, po czym przymknęłam powieki, próbując nie uronić ani jednej łzy.

— Witam, panno Williams — męski głos dotarł do moich uszu, przez co w sekundę otworzyłam oczy i spojrzałam na kierowcę. Chwyciłam klamkę, próbując otworzyć drzwi, jednak na nic się to nie zdało. — Spokojnie, chcę tylko porozmawiać — zaśmiał się gorzko, po czym ruszył z pobocza.

— Czego chcesz? — Warknęłam z pewnością, mimo, że wcale nie byłam niczego pewna. Ten facet był cholernym psychopatą.

— Ajajaj, troszkę grzeczniej proszę, moje dziecko — zacmokał z niezadowoleniem. — Z niezrozumiałych powodów mój syn... — zastanowił się przez chwilę — odczuwa jakąś sympatię względem twojej osoby, a mi nie jest to na rękę — dokończył, po czym odchrząknął.

Mężczyzna co jakiś czas zerkał we wsteczne lusterko, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Jego lodowate spojrzenie przeszywało moje ciało i już wiedziałam, po kim Shane to odziedziczył. Przełknęłam ślinę przez palące żywym ogniem gardło i cicho westchnęłam.

— I co w związku z tym? — Zapytałam obojętnie, przewracając oczami. — Nie obchodzi mnie pan, Shane, a tym bardziej Jack i jakieś pieprzone, nielegalne wyścigi — wysyczałam przez zęby. Miałam wrażenie, że ze złości gorąca para zacznie wylatywać z moich uszu, jak niegdyś w kreskówkach. — Z tego co wiem jest pan prawnikiem, prawda? — Zapytałam.

The mess between usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz