𝟎𝟑. 𝐘𝐎𝐔 𝐇𝐀𝐕𝐄 𝐍𝐎 𝐈𝐃𝐄𝐀 𝐖𝐇𝐀𝐓'𝐒 𝐂𝐎𝐌𝐈𝐍𝐆

339 24 68
                                    

✧˖°


Koszmary nawiedzały Charlotte od zeszłorocznego wydarzenia w Nowym Jorku. Przybierały różne formy. Niektóre były łagodniejsze, a drugie mroczniejsze. Do tych łagodniejszych należał sen z jej ojcem, który namawiał ją do kontynuowania jego dziedzictwa. A do tych mroczniejszych należał ten, w którym Charlotte zostaje Ghostface'm popadającym w obłęd, w wyniku czego zabija swoich najbliższych.

Zawsze widzi to samo. Swój psychopatyczny, zadowolony wyraz twarzy wpatrujący się w martwe ciała swojej rodziny.

Nikomu o tym nie opowiedziała. Bała się ich reakcji. Wmawiała sobie, że da radę to udźwignąć i nie potrzebuje niczyjej pomocy. 

Prawda była inna.

Leżała już pod zimną wodą w swojej wannie, wstrzymując oddech jak najdłużej mogła. Starała znaleźć spokój w najmniejszych czynnościach. Siedzenie pod wodą oraz brak powietrza dawały jej chwilowe ukojenie.

Wynurzała się co jakiś czas, aby zaczerpnąć tlenu. Za każdym razem pragnęła, aby jej każdy kolejny oddech, był jej ostatnim. 

Starała się wstrzymywać oddech najdłużej jak tylko mogła, nie raz prawie topiąc się. Może by jej się to udało, gdyby nie to, że jej ciało automatycznie wypływało, żeby dostarczyć upragnionego powietrza.

- Charlotte - usłyszała stłumiony, damski głos. Automatycznie otworzyła oczy, czego od razu pożałowała. Jej gałki oczne zaczęły czuć pieczenie poprzez płyny, które znajdowały się w wodzie. Wypłynęła, biorąc wdech. Przetarła mokrą twarz dłońmi.

- Co tam? - odkrzyknęła, wyciskając włosy z nadmiaru płynu.

- Sprawdzam czy wszystko, okej - odpowiedziała Mindy zza drzwi. - Siedzisz tam dobre dwie godziny.

- Zaraz wychodzę - odpowiedziała, wyciągając korek z wanny. 

- To dobrze. Za dziesięć minut powinien być obiad - poinformowała ją krótkowłosa, na co brunetka zmarszczyła brwi.

- Przecież dopiero co było śniadanie - Char wyszła z wanny, opatulając ręcznikiem swoje mokre ciało. 

- To było pięć godzin temu, Char - napomniała ją.

- Oh - westchnęła. - Daj mi pięć minut.

- Jasne. Poczekamy na Ciebie - powiedziała ciemnoskóra, a po chwili Char usłyszała oddalające się kroki.

Podeszła do umywalki, patrząc na swoją zmęczona twarz. Uśmiechnęła się sama do siebie, aby podnieść się na duchu, lecz jej to nie wyszło. Zdołowała się jeszcze bardziej, zauważając jak koszmarnie ona wygląda. Pośpiesznie ogarnęła swoją pielęgnacje twarzy i włosów, a następnie założyła dżinsy i beżowy oversize'owy sweterek, który sięgał jej lekko za pępek. 

Po raz ostatni przeczesała swoje mokre włosy, po czym wyszła z swojej łazienki. Przeszła przez pokój, napotykając po drodze niepościelone łóżko. Westchnęła ciężko na ten widok, po czym z wielkim trudem poprawiła swoje posłanie.

Zeszła schodami prosto do jadalni, gdzie czekali na nią przyjaciele. Matka sióstr wyjechała od razu po małej "imprezce" urodzinowej Charlotte, tłumacząc się pracą. Zaufała dziewczynom i zostawiła dom pod ich opieką. Nie miała zielonego pojęcia co się działo.

Charlotte usiadła obok Chad'a, który delikatnie uśmiechnął się w jej stronę. Odwzajemniła gest, po czym przysunęła krzesło. Wyczuła uważny wzrok Samanthy, która miała nieodgadniony wyraz twarzy. Charlotte wygięła twarz w niezrozumieniu, a Sam automatycznie się uśmiechnęła.

legacy| ethan landryWhere stories live. Discover now