𝟎𝟖. 𝐀 𝐁𝐑𝐎𝐊𝐄𝐍 𝐕𝐀𝐒𝐄

341 28 60
                                    

✧˖°


Przyjaciele w stresie i w rozkojarzeniu z ledwością dojechali do posiadłości Carpenter'ów. Wybiegli z samochodu, mając nadzieję, że reszcie nic się nie stało.

Wparowali do domu jak huragan, zaskakując tym Chad'a i Tarę, którzy spędzali czas na kanapie w salonie. Wstali gwałtownie, widząc ich przerażone miny.

- Co się stało? - zdezorientowana Tara spojrzała na przerażonych przyjaciół.

- Gdzie Samantha? - Charlotte wyrwała się do przodu.

- Na górze, źle się czuje - wytłumaczyła jej siostra, a Charlotte natychmiastowo zerwała się w stronę schodów. Cała reszta pobiegła za nią. W mgnieniu oka brunetka znalazła się pod drzwiami Samanthy.

Chciała wejść do pomieszczenia, ale nie pozwoliły jej na to, gdyż były zamknięte. Spanikowana zaczęła intensywnie pukać w drewnianą powłokę.

- Samantha?! - krzyknęła, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Zaczęła szarpać za klamkę, myśląc, że jakoś ona ustąpi, ale na marne.

- Co się stało? - zapytała spanikowana Tara, patrząc na resztę.

- Ghostface zaatakował w sklepie. Zabił kasjera, który był jednym z Ghostface'ów - wytłumaczyła szybko Mindy.

- Skąd wiecie, że on nim był? - zapytała ponownie, kątem oka spoglądając na siostrę, która nawoływała Sam.

- Jeden z Ghostface'ów, który zaatakował mnie w moje urodziny dostał nożem w brzuch, a kasjer miał porządną ranę na brzuchu - Charlotte odwróciła się w ich stronę, po czym spojrzała na Chad'a. - Wyważ te jebane drzwi.

Brunet kiwnął głową, po czym potarł obie dłonie. Przygotował się do wbiegnięcia w nie, gdy nagle drzwi otworzyły się, a z nich wyszła Samantha owinięta w ręcznik.

- Pali się czy co? - zapytała najwyraźniej poddenerwowana Carpenter.

- Już myśleliśmy, że coś ci się stało - Mindy odetchnęła z ulgą, a Sam zmarszczyła brwi.

- A co miało się niby stać?

- W sklepie zaatakował nas Ghostface. Nie było cię z Chad'em i Tarą, więc myśleliśmy, że coś ci się stało - powiedziała Charlotte, patrząc na siostrę.

- Jak widać, nic mi nie jest. Brałam prysznic - odpowiedziała, łapiąc za drzwi. - Coś jeszcze? Chcę się w spokoju ubrać.

-Zejdź do nas za parę minut - odpowiedziała jej Mindy, a najstarsza Carpenter kiwnęła głową i zatrzasnęła im drzwi pod nosem.

Charlotte z zdezorientowaniem odwróciła się w stronę przyjaciół.

- Pewnie hormony jej buzują - Chad wzruszył ramionami, po czym ruszył na dół, a za nim poszła Tara i Mindy. Char wpatrywała się w ich plecy, dopóki nie poczuła dotyku na swoim ramieniu. Spojrzała się w tamtą stronę i zobaczyła Ethan'a z zmartwioną miną.

- Nic Ci się nie stało? - zapytał, nawiązując do sytuacji ze sklepu. Char posłała mu lekki uśmiech.

- Nic mi nie jest - odpowiedziała, a Ethan odpowiedział na jej gest. - A tobie?

- Również nic mi nie jest - kiwnęła głową. - Nie przejmuj się Samanthą. Przejdzie jej.

- Dziwnie sie zachowuje od pewnego czasu - rzekła Char, spoglądając przez chwilę na drzwi zza którymi znajdowała się jej siostra.

- Musimy ją zrozumieć. Przeżywa to wszystko dwa razy mocniej przez ciąże. Do tego śmierć Danny'ego bardzo na nią wpłynęła.

- Masz rację - westchnęła, spuszczając głowę. - Po prostu wariuję od tego wszystkiego.

legacy| ethan landryWhere stories live. Discover now