𝟎𝟔. 𝐒𝐄𝐀𝐋 𝐘𝐎𝐔𝐑 𝐅𝐀𝐓𝐄

333 26 49
                                    

✧˖°


Stres towarzyszył całej trójce podczas drogi do domu rodzeństwa Carpenter. Charlotte i Ethan stresowali się najbardziej, nie mając pojęcia jak zareaguje reszta na tą informację. Mogli zakładać najgorsze, w szczególności po tym co się stało.

Char miała świadomość tego, że to ich zrani i prawdopodobnie straci ich zaufanie, ale czuła, że nareszcie nadszedł czas. Wiedziała, że wybrała nieodpowiedni moment, ale wolała to zrobić teraz, gdy miała w sobie jeszcze trochę odwagi.

Nawet Chad stresował się tym co może nadejść.

Jednak to nie było najgorsze.

Sprawa Ghostface'ów i pędzących służb. To zastanawiało nastolatków. Mieli świadomość tego, że to prawdopodobnie sprawa morderców, chociaż mieli małą nadzieję, że mogą się mylić.

Zaparkowali na wjeździe Carpenter'ów, po czym zgasili samochód. Spojrzeli na siebie nawzajem z lekką paniką w oczach. Żołądek Charlotte zacisnął się niebezpiecznie w niewidzialną pętle. Przełknęła ciężko ślinę.

Teraz albo nigdy.

Musieli się w końcu o tym dowiedzieć. W szczególności, że robiło się coraz niebezpieczniej, a Ethan znowu był głównym podejrzanym.

- Nie możemy się wycofać - rzekła Char, patrząc na swój dom, w którym paliło się światło w salonie.

- Widzę, że lubisz rozpierdol w swoim życiu - dopowiedział Chad, a Char skarciła go spojrzeniem. Westchnęła ciężko, po czym wysiadła z auta, a cała reszta powtórzyła jej ruch. 

Weszła do salonu, a za nią podążali chłopacy jak małe pieski.

Wzrok dziewczyn skierował się na Char, a następnie na chłopaków. Tara aż wstała ze zdziwienia, widząc Ethan'a we własnym salonie.

- Co do kurwy... - zaczęła Mindy, wpatrując się z niedowierzaniem na rozgrywającą się scenę. Czuła się jak w jakimś filmie.

- Zanim zaczniecie go obwiniać, wyzywać, krzyczeć. Wysłuchajcie mnie - powiedziała Char, patrząc się na swoje przyjaciółki z litością.

Chad nie ruszył się z miejsca, nie wiedząc czego może się spodziewać. Gdyby, któraś się rzuciła na jego byłego przyjaciela, mógłby je odciągnąć.

- Pamiętacie jak powiedziałam wam, że Ethan uwolnił się zanim przyszłam? - rozpoczęła swoją wypowiedź, która po chwili dosłownie została przerwana.

- Nie mów, że... - przerwała Tara, siedząc teraz na kanapie.

- Proszę, że nie przerywajcie mi - wypowiedziała, po czym zacisnęła wargi, starając się nie rozpłakać na ich oczach. Rozmowa o tym przywoływała tyle bolesnych wspomnień. - Kłamałam. Ja uwolniłam Ethan'a, ponieważ nie mogłam go zabić. Po prostu, nie mogłam. Zbyt bardzo go kochałam, żeby to zrobić.

Ethan'a coś ścisnęło w środku, słysząc te słowa. Jego czyny wywołały wielką krzywdę wśród jego przyjaciół. Wszystko było jego winą. Nie istniała taka pokuta, aby mógł odkupić swoje grzechy.

- Wiem, że was okłamałam, zawiodłam - jej głos lekko się załamał pod koniec, ale dalej kontynuowała. - Zrozumiem, jeśli mnie znienawidzicie, bo macie do tego prawo, ale wtedy uważałam, że kłamstwo będzie lepsze niż prawda. Zrobił wiele złego, wiem, ale po części chciał mnie tym chronić przed swoim ojcem. Możecie uważać mnie na naiwną, głupią i ślepo zakochaną Charlotte. Ale nie mogłam tego zrobić.

Nastąpiła cisza. Charlotte czuła palący wzrok każdego na sobie. Miała ochotę zapaść się pod ziemię.

- Char, rozumiemy to. Czujemy się lekko zawiedzeni, ale znamy się na tyle, że wiemy, że twoje decyzję zawsze wychodzą na dobre.

legacy| ethan landryWhere stories live. Discover now