Prolog - początek końca.

17.7K 411 100
                                    

Na początku zaznaczam. - Książka jest moją pierwszą poważniejszą książką. Każde podobieństwa w fabule do innych książek są całkowicie przypadkowe.
!NIE CZYTAŁAM SERII STUDENT NAWET NIE WIEM KIEDY DODAJE PODOBNE CUTATY!

— Cholera! — Warknął mój bliźniak uderzając nogą w sprzęt, który miał ułatwić mu sprzątanie. — To odkurzacz czy kosiarka spalinowa? Szarpie
to piąty raz i ciągle gaśnie!

Zakryłam usta ręką, jednak bezcelowo. Moje policzki nie wytrzymały napięcia i wybuchłam śmiechem.
Siedemnastoletni chłopak który na codzień wydaje się nieustraszony ma problem z włączeniem odkurzacza. Cóż za ironia.

— Przytrzymaj przycisk dłużej, idioto. — Parsknęłam wracając do mieszania sałatki.

— Sama spróbuj mądralo! — Powiedział wskazując z palcem na przedmiot którego obsługa sprawiała mu tyle problemu. — Nie jestem tanią siłą roboczą. Powinienem pracować jako model, a nie odkurzać podłogi.

— Mama powinna już być w domu. Connor, nie dam rady robić wszystkiego. Wierze w
ciebie. — Uśmiechnęłam się wspierająco nakładając przepysznie wyglądające danie na talerz.

Nasza mama wraca dzisiaj wcześniej z pracy. Wraz z Connore'm kupiliśmy bilety na wieczorny seans w kinie ale przedtem ugotowaliśmy kolacje. Zapowiedziała nam również że ma dla nas sporą nowinę. Elizabeth White nienawidzi wyolbrzymiania prawie tak samo jak farbowania włosów. Więc mówiąc „spora nowina" ma na myśli coś ogromnego. Coś co znacząco zmieni nasze życie. Dodatkowo nie często udaje jej się wyrwać z pracy co nadaje sprawie jeszcze większą wagę.

— Wreszcie! — Wrzasnął Connor kiedy jego głos zagłuszył dźwięk odkurzacza. — Już miałem wylizywać tą podłogę!

Wykrzywiłam lekko brwi patrząc na zegarek.
Mama nie często się spóźnia. Szczególnie gdy planowaliśmy wspólne kolacje. To była świętość.
Rzuciłam ramionami wbijając sobie do głowy że w mieście są korki i to nic takiego.

Kiedy przekroczyłam próg jadalni do moich uszu dotarł odgłos syren policyjnych. Odłożyłam talerzyki na stół i zaciekawiona żwawym krokiem podeszłam do okna.

— Rory! Kupujesz mi worek słodyczy! Pięknie odkurzyłem! — Powiedział zadowolony Connor.

Jednak ja mu nie odpowiedziałam, obserwowałam bacznie całe zajście. Niebieskie światła migające w wszelkie sposoby skradły całą moją uwagę.
Przed ulicą naszego bloku zebrały się tłumy mieszkańców. Przerażeni ludzie obserwowali jak medycy walczyli o życie kobiety wykrwawiającej się na śmierć. Mieszkaliśmy przy drodze więc w każdym mieszkaniu na naszej ulicy zamontowane były dźwiękoszczelne okna. Widziałam że na miejscu zdarzenia był gwar ale mimo tego nic nie słyszałam.
Pociągnęłam za zimną klamkę i otworzyłam okno.
Do mieszkania wkradły się krzyki i rozmowy.

Zrozumiałam wtedy że mama nie mogła dotrzeć na kolacje bo droga była nieprzejezdna. Uspokoiłam się i odwróciłam w stronę Connor'a.

— Chyba była jakaś strzelanina. — Powiedziałam bez emocji zwracając się do brata.

— O kurde. — Powiedział blondyn biegnąc w stronę okna.

Chłopak niczym dziecko zatrzymał się tuż przy parapecie. Zawisnął na uchylonym oknie wpatrując się w tłum. Marszczył oczy i je rozszerzał. Starał się coś dostrzec jednak ciemność która zapanowała o tej porze nad Seattle uniemożliwiała obserwacje z tak daleka.

— Powinniśmy zejść tam. Może to jakaś z naszych sąsiadek? — Powiedział Connor zwracając się do mnie.

— To nikt taki. — Powiedziałam kręcąc
głową. — Pewnie jakaś kobieta przechodziła przez ulice i..

ʏᴏᴜʀ  ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ (Część Pierwsza)Where stories live. Discover now