Rozdział dziewiąty - „Łatwiej nienawidzić niż tęsknić."

9.8K 308 115
                                    

Moje zakłopotanie przerwało kolejne pytanie Connor'a.

— Rory, co tam takiego jest? — Spytał patrząc na moją bladą twarz.

Artemis powoli wstał z łóżka kiedy moje dłonie same zaczęły drżeć. Chciałam wierzyć że to sen, że treść dokumentów była kłamstwem, wymyślonym przez mój mózg. Jednak tak nie było.
Blondyn kucnął nad rozsypanymi kartkami i szybko przyłożył jedną z nich do twarzy.
Jego mina powoli bladła. Stawał się coraz bardziej nieobecny.

Zakryłam usta widząc jak oszołomiony Artemis podchodzi w moim kierunku.

— Auroro. — Powiedział starając się dotknąć mojego ramienia.

Kiedy moje ciało się spięło, Artemis wiedział że nie potrzebuje teraz dotyku.
Wszystko. Jebane wszystko.
Na kartce którą przeczytałam znajdowała się wiadomość spod adresu mojej matki, o treści;

„Jeszcze jedna kartka urodzinowa a przysięgam że cały świat dowie się o intrygach twojej firmy.
Zostaw moje dzieci w spokoju. Nie masz prawa pojawiać się w moim życiu."

— Pieniądze albo wybiorę się do
mediów. — Przeczytał zaniepokojony Connor na
głos — Szantażowała go?

Pokręciłam głową z łzami w oczach.
Jak ona śmiała to zrobić? Zabrać z naszego życia tego człowieka? Pozbawić nas wspomnień z ojcem. Dla własnej dumy i pieniędzy. Mieliśmy całkowite prawo do poznania go wcześniej. Należało nam się. Zasługiwaliśmy na ciepłe ramiona ojca a nie kłamliwą matkę i spierdolone dzieciństwo.
Nie zliczę ile razy Elizabeth podczas kłótni rzucała w naszą stronę tekstami typu; „Może nawet lepiej że nie znam waszego ojca. Byłby wami całkowicie rozczarowany." , „Gdyby ojciec wiedział o waszym istnieniu i tak nie chciałby was."

Zabrała nam go kłamiąc z żywe oczy.

— Co? — Artemis złapał za jedną z kartek leżących na ziemii. — Przecież to..

— Nie! — Wrzasnęłam kręcąc głową. — Nic nie mów.
Chce zostać sama. Proszę. Wyjdźcie stąd na chwile.

Artemis jedynie skinął głową i szturchnął lekko zdziwionego Connor'a. Brat szybko złapał wszystkie kartki i wyszedł. Prawdopodobnie doceniłabym wtedy zachowanie Artemis'a, posłuchał mnie i od razi wyszedł. Ale ja byłam na skraju rozpierdolenia wszystkiego w promili stu kilometrów.

Moje palce składały się w pieść. Z trudem wzięłam do ust powietrze zsuwając się na podłogę.
Connor w pośpiechu zostawił jedną kartkę.
Moja dłoń sama powędrowała w kierunku wydrukowanej konwersacji.

Bliźniaki mają twoje oczy. Nawet nie wiesz jak bardzo Aurora przypomina mi ciebie. To sprawia że nienawidzę tego dziecka jeszcze bardziej."

Mój świat zawalił się w ułamku sekundy.
Z bólem uchyliłam drżące usta.
Jak ona mogła napisać coś takiego o własnym dziecku? Jak ona mogła powiedzieć że nienawidzi pierworodnej córki?
Złapałam się za czoło ściskając kartkę w drugiej ręce.
Nigdy nie miałyśmy z matką znakomitych relacji, ale Elizabeth mimo wszystko była moją rodzicielką.
Była przy mnie w tych trudniejszych momentach. Nigdy nie przypisałabym jej tego co trzymałam w dłoni.
W przypływie złości rzuciłam się w poszukaniu komórki.

Kiedy dojrzałam telefon, złapałam go z prędkością światła. Przez złość która kierowała moim ciałem nie byłam wstanie stwierdzić, kiedy kliknęłam na numer Henre'go. Słysząc jak odgłos sygnału znika a w słuchawce odzywa się mój ojciec, poczułam w podbrzuszu ogromny ścisk. 

Tak Rory? — Zapytał swoim ciepłym głosem.

Nienawidziłam tego jak do mnie się zwracał.
Był taki kochany i miły, pełen ciepła.
Na samą myśl o tym że Henry mógł być obecny w moim życiu od pierwszych dni, zaczynałam płakać.

ʏᴏᴜʀ  ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ (Część Pierwsza)Onde histórias criam vida. Descubra agora