Rozdział czwarty - „Jutrzenka"

9.8K 298 332
                                    

Rano obudziłam się z lekkim bólem głowy.
Resztę popołudnia spędziłam na oglądaniu seriali z Connore'm. Kevin poinformował nas że Henry Moore będzie czekał na nas w restauracji za około godzinę. Nie sposób wyobrazić sobie moją minę kiedy po „krótkiej kąpieli i szybkim suszeniu włosów"  zostało mi 20 minut.

Stanęłam przed szafą pełną starannie poukładanych ubrań. Dużo wcześniej wysłaliśmy do Chicago ciuchy i rzeczy które chcieliśmy zabrać ze sobą przy przeprowadzce. Dzięki temu podczas lotu mieliśmy przy sobie jedynie dwie walizki.
Chwyciłam za telefon w celu szukania inspiracji na pintereście. Zmarszczyłam brwi widząc powiadomienie z instagrama.

*Użytkownik @oliviablakee dodał/a cie do grupy „Chicago jest piękniejsze nocą"*

@charlieandrews_ : Tristan i Seattle wczoraj wracali wieczorem do domu, chcecie nam o czymś powiedzieć? Ps. To niesprawiedliwe że ten dupek już się na nią rzucił. Byłem pierwszy!!

Wykrzywiłam usta w uśmiechu.

@trustthetristan : Rory zarzygała mi pół auta.

ja: To jest nieprawda.

@oliviablakee : Dzisiaj wieczorem jest wieczór filmowy u mnie. Powtarzam żeby Rory i Connor wiedzieli.

@connorblackredwhite : O której? Rory, ja i Artemis idziemy na kolacje z panem Henrym.

@oliviablakee : Przyjedziecie po kolacji. Przynamniej zaoszczędzimy na pizzy.

ja: Zapraszając Connor'a nie zaoszczędzicie na pizzy. Ten człowiek sam zjada dwie rodzinne.

*4 użytkowników zareagowała na twoją wiadomość wesołym emotikonem*

Odrzuciłam telefon na łóżko i szybko wróciłam do przeglądania ubrań w szafie. Wreszcie postawiłam na coś klasycznego. Czarna sukienka z wykrojonym dekoltem i ciemny płaszcz. Chwyciłam jeszcze złoty naszyjnik i w pośpiechu ruszyłam do toaletki.
Ograniczyłam makijaż do tuszu i paru kropel korektora. Nienawidziłam swojej twarzy w makijażu.
I nie dlatego że uważałam bóg wie co o dziewczynach które się malują, bo tak nie było. Podziwiałam je.
Ja nie potrafiłam dobrać dobrego podkładu do swojej białej jak ściana skóry, a co dopiero ładnie się pomalować. Zabiłabym aby ktoś mnie tego nauczył.

Czułam się jak upośledzona bo każdy mój makijaż wyglądał jak charakteryzacja na klauna.

— Rory! — Usłyszałam przerażony głos
Connor'a. — Ratunku! Kurwa! Dusze się!

Przerażona podbiegłam do brata który zacisnął na swojej szyi krawat. Jebanym supłem.

— Nie mogę oddychać! — Krzyczał do mnie kiedy ja szarpnęłam krawat jednym ruchem i uwolniłam jego szyje z ucisku. — Dobry boże..

— Należy ci się nagroda dzielnego
pacjenta. — Zwróciłam się do zadyszanego
blondyna. — Żółte papiery.

To było śmieszne. Prawda?

— Ja.. Ja mogłem umrzeć! — Powiedział kiedy ja zajęłam się poprawnym zakładaniem krawatu na jego szyi.

Kiedy skończyłam wiązać krawat do moich uszu dotarł odgłos dzwonka z telefonu.
Podeszłam do komórki aby zobaczyć wielki
napis „Kevin".

— Zbieraj się — zwróciłam się do Connor'a. — Kevin już na nas czeka.

Chłopak lekko pokiwał głową i wziął ode mnie płaszcz.

Dżentelmen? Nie. Connor po prostu uwielbia podżerać gumy z kieszeni moich ubrań.

— Czemu nie masz? — Zmarszczył brwi chłopak.

ʏᴏᴜʀ  ɪɴᴛʀɪɢᴜᴇ | 16+ (Część Pierwsza)Where stories live. Discover now