rozdział 1

55 4 3
                                    

Była środa, godzina 6:30. Leżałam na swoim łóżku w niewielkim pokoju. Umeblowanie mojego pokoju nie było jakieś rewelacyjne, stare z metalową ramą łóżko, z dawno wyleżanym materacem, drewniane biurko z dwiema szufladami, z czego jedna się zacina, a przy nim skrzypiące krzesło obok stał regał z moimi książkami i osobistymi rzeczami. Naprzeciw biurka, obok mojego łóżka stała komoda z czterema szufladami na moje ubrania oraz bieliznę, by poprawić jakkolwiek wystrój pokoju na owej komodzie stały dwie doniczki z kwiatami, którymi codziennie się opiekowałam. Po prawo od łóżka, na szaro-burej ścianie było duże okno z równie starą, co meble w pokoju, ciemnozielona, gruba zasłona za dnia związana by do pokoju wpadało światło. Powoli podniosłam się i usiadłam na brzegu łóżka. Bose stopy wsunęłam w puchowe kapcie, które dostałam od mojej przyjaciółki Zuzy na piętnaste urodziny. Wstałam i podeszłam do regału, wzięłam z niego biały kubeczek ze szczoteczką do zębów i pastą. Podchodząc do drzwi zwielam rozowy recznik do twarzy, wychodzac z pokoju ruszyłam na drugi koniec korytarza do łazienki dziewcząt. Akurat miałam szczęście, bo były tam tylko dwie dziewczyny więc reszta umywalek była wolna. Po zajeciu jednej z umywalek przystąpiłam do porannej toalety. Po dokładnym umyciu zębów i twarzy wróciłam do siebie by się ubrać. Z komody wyjełam czarną bieliznę oraz skarpetki w kotki. Potem założyłam na siebie szare dżinsy i czarny sweter w białe paski. Znów podeszłam do regału i stając przy lusterku rozczesałam swoje rude włosy i zaplotłam je w jeden długi warkocz. Parę razy popsikałam się perfumami, które również dostałam od Zuzy. Po spakowaniu książek i zeszytów do mojego plecaka wyszłam z pokoju zamykając go na klucz i zeszlam do jadalni na śniadanie. Po wypiciu gorącej herbaty i zjedzeniu kilku kanapek z wiśniowym dżemem wyszłam na przystanek autobusowy by dojechać do szkoły. Będąc na miejscu wyjęłam telefon by sprawdzić, która jest godzina. Była już 7:35 więc za trzy minuty miał podjechać szkolny autobus. Kiedy pojazd dojechał weszłam do środka i zajęłam wolne miejsce przy oknie. Wokół mie siedzieli inni uczniowie mojej szkoły, jedni spali, drudzy słuchali muzyki patrząc przed siebie pustym wzrokiem, a trzeci uczyli się a to na kartkówkę bądź sprawdzian. Po piętnastu minutach byłam na miejscu, wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę budynku szkoły. Tuż po wejściu na teren szkoły, jak spod ziemi wyskoczyła przedemną Zuza.
  -Dobrze, że już jesteś. Mam dla ciebie dwie informacje. Pierwsza to taka, że nie ma nauczyciela od matematyki i od biologii. Mamy trzy godziny przerwy w ciągu dnia. - powiedziała z entuzjazmem, gdyż z tego powodu kartkówka z organizmów wodnych przeniesie sie na następne zajęcia.
  - Świetnie będę mogła posiedzieć trzy godziny w bibliotece i poczytać. - odpowiedziałam spokojnie, gdyż emanowanie takimi emocjami jak Zuza jakoś nie szło ze mną w parze.
  - A tam biblioteka, teraz najlepsze. Mamy nowego kolegę w klasie, wszyscy o nim mówią, dziewczyny, że jaki to on jest przystojny jaki wysportowany, a chłopaki już go chcą sprawidzić w koszykówce, czy rzeczywiście jest taki świetny jak inni mówią. - spokojnie stałam i wysłuchiwałam tego co przekazywała mi Zuza trzęsąc sie przy tym jakby poranną kawe zalała energetykiem i dodała końską dawkę cukru.
  - Oj Zuzia, Zuzia... jesli chcesz to razem z resztą napalonych dziewczyn skacz przy tym "señor guapo". Ja wolę posiedzieć w ciszy i poczytać w spokoju. - lekko uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
  - No no już mi się tą swoją znajomością hiszpańskiego nie popisuj, będziesz miała okazje na sprawdzianie za tydzień, bo wiesz jak mi idzie nauka tego języka. - slysząc to przewróciłam oczami bo znów będę musiała wypelnić test za nią. - Gabrysiu proszę pójdź ze mną przedstawimy się i lekko poznamy nowego kolegę, jak to dla mnie zrobisz spytam rodziców czy będziesz mogła przyjść do mnie w weekend na noc. - spojrzała na mnie robiąc te swoje błagalne oczy.
  - No dobrze, zrobie to dla ciebie bo się przyjaźnimy a nie dla tego, że w końcu będę mogła spać na normalnym wygodnym łóżku i się wreszcie pożądanie wyspać. - słysząc to mocno mnie przytuliła za to, że się zgodziłam i ruszyłyśmy do szkoły. Niedługo potem rozbrzmiał szkolny dzwonek i udałyśmy się pod salę od historii. Kiedy dotarłyśmy pod drzwi do sali w naszą strone zaczeła iść nasza wychowawczyni, otworzyła nam je i wpuściła nas do środka. Nim zaczęła lekcję przedstawiła nam nowego ucznia.
  - Jak już mogliście zauważyć, dołaczył do nas nowy uczeń, Oliver Finch. - wzrok nauczycielki od razu przeniósł się na nowego ucznia - Mógłbyś się przedstawić i opowiedzieć coś o sobie? - ciepło się uśmiechnęła a po chwili odsunęła się kiedy podszedł do niej by spełnić prośbę nauczycielki.
  - No dobrze... z takich ciekawszych rzeczy mogę powiedzieć, że w ostatnim czasie często zmieniałem, miejsca zamieszkania jak i szkoły, przez pracę rodziców mieszkałem i uczyłem się w krajach takich jak Japonia, Portugalia, Włochy a nawet Norwegia czy Kanada. Uprzedzajac częste pytania, tak znam i w miare płynnie posługuje sie tamtejszymi językami, trochę gorzej szło mi z norweskim. I tak na zakończenie dodam, że cieszy mnie to, że ta szkoła ma własną drużynę koszykarską, ponieważ uwielbiam w grać w kosza. - po zakończeniu wypowiedzi wrócił na swoje miejsce. Dyskretnie rozejrzałam się po klasie, po chłopakach było widać, że są zadowoleni z nowego kompana do grania, a dziewczyny w tym Zuza robiły do niego maślane oczka. Nie ukrywam, jest przystojny i ma takie piękne ciemne oczy niemalże czarne, ale jakoś nie widzę powodu by dołączać do tabunu śliniących się podlotków. To co mi zaimponowało to to jakie języki on zna, w szczególności japoński. Ten kraj zawsze mnie interesował, ta kultura, stroje no i oczywiście jedzenie a w szczególności słodycze, niestety, żadna tutejsza szkoła nie oferuje nauki tego języka więc to drugi powód dlaczego nigdy nie odwiedzę kraju kwitnącej wiśni. Pierwszym powodem jest fakt iż raczej nigdy nie zarobię i nie odłożę tyle pieniędzy by móc tam polecieć na kilka dni. Reszta lekcji minęła normalnie. Nauczycielka jak zwykle z wielkim entuzjazmem omawiała dzisiejszy temat lekcji. Trzy kolejne lekcje rownież minęły spokojnie, trzecią lekcją był wf. Ja, Zuza i pare innych dziewczyn trenowałyśmy z nauczycielką do zawodów z gimnastyki artystycznej. W tym samym czasie chłopaki jak zwykle na drugiej hali grali w koszykówkę. Zauważyłam jak grają z nowym kolegą sprawdzając jak dobry jest. Po dwóch godzinach wf-u skoczyłam szybko pod pysznic. Nie mając dwóch lekcji z matematyki i jednej biologi udałam się do szkolnej biblioteki. Gdyby nie hale sportowe była by najwiekszym pomieszczeniem w całej szkole. Wystrój calej biblioteki był drewniany włącznie z podlogą i ścianami. Wielkie drewniane regały pelne książek, a przy każdym rzędzie regałów była przymocowana drabina z możliwością przesunięcia jej. W szerokim przejściu między, niektórymi rzędami regałów stały bardzo długie ławy, z nie dużymi lampkami jakby komuś było za ciemno. Przy stołach stały równie długie ławki z przymocowaną poduszką by było wygodniej. Będąc w środku podeszłam do regałów z oznaczeniem książek z całego świata. Oczywiście wybieram te ksiażki z japonii, które zostały przetłumaczone by można było je przeczytać. Mając aż trzy godziny na czytanie biorę sobie jeszcze ilustrowany słownik by jakkolwiek poznać ten język. Usiadłam przy bibliotecznej ławie i zaczęłam czytać wcześniej wybraną powieść. Lektura książki tak mnie pochłonęła, że nawet nie usłyszałam jak drzwi do biblioteki otworzyły się i ktoś wszedł do środka.
  - No witam piegowatą marcheweczkę - z czytania wyrwał mnie roześmiany głos. Podniosłam wzrok i zauważyłam przed sobą Olivera.
  - Tak dla jasności nie nazywam się "piegowata marcheweczka" a Gabriella. - wyprostowałam się i patrzyłam na niego trzymając książkę w dłoniach.
  - Miło mi poznać, mnie mozesz już znać z lekcji historii, nie ciężko cię zauważyć. Co czytasz? - pochylił się by przeczytać tytuł książki.
  - A taką pierwszą lepszą powiesć gdzie akcja toczy sie w Tokio. A co sprowadza cię do biblioteki jeśli można spytać? - wyjęłam zakładkę z plecaka i wsadziłam ją do książki i zamykam ją.
  - Nie mam wszystkich książek, tu w księgarniach nie kupie, a zanim otrzymałbym zamówienie też by trochę czasu minęło, a dowiedziałem się, że tu znajdę brakujące podręczniki. - mówiąc to wyprostował się i przeczesal dlonia swoje ciemnobrązowe włosy. Pokiwałam głową i położyłam książkę na blacie.
  - Tak znajdziesz wszystkie, matematykę, fizykę, chemię czy językowe takie jak łacina, hiszpański, niemiecki, francuzki, włoski i wiele innych. - wypowiedziałam to wszystko jednym tchem. Wyprostowalam się i lekko przeciągnęłam się. - Jakich potrzebujesz, mogę pomóc ci znaleźć.
  - Porzebuję... - wyją z kieszeni karteczkę i rozłożył ją - książki do... biologii, hiszpańskiego, fizyki i matematyki a no i angielski. - po przeczytaniu treści karteczki zgiął ją i schował.
  - No dobrze chodź za mną. - wstałam i odwróciłam się w kieunku odpowiedniego regału. Kiedy dołączył do mnie zaprowadziłam go do książek szkolnych.
  - To tak, biologia to ta książka. - biorę jeden egzemplarz z półki i podaje mu tak samo z matematyką i fizyką. Po książki językowe musiałam przysunąć sobie drabinę. Weszłam na sam szczyt i wzięłam dwie książki. Ostrożnie zeszłam, po chwili byłam już na ziemi i wręczyłam mu książki. - Biurko bibliotekarki jest za tymi regałami. - odwróciłam się by wrócić do czytania, za plecami usłyszałam ciche podziękowanie. Lekko się uśmiechnęłam pod nosem i wróciłam do czytania. Książka tak bardzo mnie wciągnęła, że gdyby nie Zuza to bym przegapiła koniec przerwy przed lekcją. Ide odłożyć przeczytane ksiażki i ide z nią na ostatnią dzisiejszą lekcję. Również i angielski szybko mi minął. Razem z Zuzą poszłyśmy do wyjścia ze szkoły.
  - To jak chętna na nocowanie przez piątek i sobotę? - spojrzała na mnie poprawiając swój plecak.
  - Jasne porozmawiam z moim opiekunem ale myślę, że się zgodzi. - lekko uśmiechnelam się i razem z nią wyszłyśmy na zewnątrz. Razem poszłyśmy na przystanek i czekałyśmy na autobus. Przez czas oczekiwania, mijały nas auta ludzi z naszej szkoły.
  - Ah nie mogę doczekać się urodzin. Ponoć cała rodzina zrzuciła mi się na auto. Juz to sobie wyobrażam jak razem jeździmy sobie to na zakupy, albo nad jezioro. Bedzie świetnie. - wzieła głęboki wdech i oparła się plecami o ściankę przystanku. - A właśnie jak było w bibliotece? - lekko szturchnęła mnie w bok.
  - Dobrze a jak miało być? Przecież wiesz, że lubię czytać. - odwróciłam się do niej i spojrzałam spokojnym wzrokiem, po jej minie widziałam, że nie o to chodzi.
  - Gabi... nie po to posłałam tam Olivera po książki byś siedziała tam z nosem w książce. - westchnęła niezadowolona.
  - Zuza! Ile razy można cię prosic byś mnie w łaskawości swojej nie swatała, z każdym co się nawinie. To, że jestem sama nie znaczy, że źle mi z tym. Pozatym... kto chciałby dziewczynę z sierocińca... przez, niektóre osoby dzieciaki stamtąd mają reputację na poziomie patologii. - westnęłam i zwiesiłam zrezygnowana głowę. Po chwili Zuza mocno mnie przytuliła.
  - Ale ty taka nie jesteś. Jesteś mądra, miła, pomocna napewno ktoś cię pokocha. Ja poprostu chcę ci pomóc, bo ty zza tych książek nic a nic nie widzisz. - dalej trzymała mnie w objęciach i lekko głaskała po plecach. Po chwili przyjechał autobus. Weszłyśmy do środka, zajęłyśmy wolne miejsca i ruszyłyśmy. Po piętnastu minutach pożegnałam się z Zuzią i wyszłam z autobusu. Po krótkim marszu znalazłam się pod budynkiem sierocińca. Po wejściu do środka skierowałam się w stronę korytarza gdzie były gabinety opiekunów. Podeszłam do odpowiednich drzwi i zapukałam. Po usłyszeniu od opiekuna, że mogę wejść otworzyłam drzwi i weszłam do pomieszczenia.
  - O Gabrysia. Co cię sprowadza? Dziewczyny znów cię nękają? - pan Barret lekko odsunął się na krzesle od biurka i spojrzal na mnie delikatnie sie uśmiechając. Dłonią wskazał na krzesło bym usiadła.
  - Nie, tym razem nie. Chciałam się spytać, czy nie było by problemu bym nocowała w piątek i sobotę u mojej przyjaciółki? - spojrzałam na niego spokojnym wzrokiem, a on lekko kiwal głową słuchając mnie.
  - Problem? Ależ skąd. Skoro ty nam nie przysparzasz problemów więc czemu miałbym się nie zgodzić. Już zapisuje to. - z szuflady biurka wyjął gruby zeszyt na informacje o tym gdzie jego podopieczni wychodzą. - A wlasnie jak tam sprawdzian z angielskiego? Tak się nim stresowałaś. - zerknął na mnie robiac przerwę w zapisywaniu informacji.
  - A no kolejna piąteczka do kolekcji - lekko uśmiechnęłam się i poprawiłam włosy.
  - No widzisz, mówiłem, że ci się uda. A Zuza znów sięgnęła po nieuczciwą pomoc czy sama pisała? - spojrzał na mnie cicho śmiejąc się bo trochę poznał moją przyjaciółkę z moich szkolnych opowieści.
  - Nie, tym razem sama pisała, ale już wiem, że hiszpański napisze dwa razy. - lekko sie uśmiechnęłam i wstałam z krzesła - To dziękuję, że się pan zgodził. - uśmiechnęłam sie do niego, a on w odpowiedzi skinął głową. Odwróciłam się i wyszłam. Za drzwiami stały dwie dziewczyny Nina i Daria, na ich widok od razu usmiech zszedł mi z twarzy.
  - Te rudzielec, znów poleciałaś do Barreta na skargę bo się z ciebie smieją. Żałosne kto się na ciebie krzywo spojrzy to ty już biegniesz zapłakana. - wrednie się uśmiechnęła a potem szarpnęła mnie za warkocz - Patrz Nina jaki delikates, lekko dotkniesz a już się krzywi. Nie dziwie się, że twój ojciec wolał spierdolić niż wychowywać takiego bachora jak ty. Jakbym byla twoją matką to bym cię nawet nie urodziła. Po co to to coś ma tlen marnować. - po jej wywodzie wszystkie usłyszałyśmy dość głośne chrząknięcie pana Barreta. Odsunęłam się i odwróciłam się przodem do niego. Nie wyglądał na zadowolonego.
  - Taka mądra jestes Dario? Pozwól, że ci przypomnę, że twoja matka powiesila się bo miała dosć twoich wrzasków, a twoi rodzice Nina zostawili cię na progu sierocińca i poszli w cholerę. Fajnie się naśmiewa ze slabszych co. Tylko może następnym razem pomyślicie, co sie stało, że tu trafiłyście. Ale dobrze, że was widzę. Co to sie działo przy miejskim przedszkolu? Policja was tu przywiozła. Co wy macie w tych głowach? Terroryzowac przedszkolaki. To może trzeba było zrobić to samo do tych typów, z którymi tak często się szlajacie. Ciekawe czy byłybyście takie odważne. To jest moje ostatnie ostrzeżenie. Jeszcze raz przyjedzie tu policja z waszego powodu a wynosicie się stąd i wtedy nikt wami się nie będzie interesował. - odwrócił się i wrócił się do gabinetu. Kiedy dziewczyny poszły ja udałam się do swojego pokoju by zostawic plecak, a po tym zeszłam na obiad. Po obiedzie podeszły do mnie dwie ośmioletnie dziewczynki Ania i Kasia czy pomogłabym im w lekcjach, ponieważ ich opiekunka jest zajęta a one nie rozumieją zadań. Jak zwykle zgodziłam się i poszłam z nimi do ich pokoju gdzie pomogłam im w zrozumieniu treści zadań oraz w wykonaniu ich. Po tym wróciłam do siebie, szybciej niż zwykle, z powodu braku zadań z matematyki, odrobiłam lekcje. Po wszystkim siedziałam wciąż na krześle opierając się o biurko i myślałam o tym jak Zuza ma fajnie, jej przecież w domu nikt nie dręczy czy prześladuje. Ona nie musi się obawiać, że ktoś zakradnie się do pokoju i ukradnie wszystko co ma jakąkolwiek wartość, dlatego wszystkie oszczędności trzymam u Zuzy, ponieważ już dwa razy ktoś ukradł mi moje oszczędności z prac wakacyjnych. Po chwili wstałam z krzesła i pokręciłam się bez celu po pokoju. Znudzona położyłam się na łóżko, które skrzypiało przy każdym moim najmniejszym ruchu. Z kieszeni spodni wyjełam telefon i sprawdziłam czy ktoś do mnie napisał. Poza paroma prosbami o notatki od znajomych z klasy, dostalam kilka wiadomości od Zuzy, co ona już zaplanowała na nasze nocowanie, że Oliver jest w naszej grupie z hiszpańskiego oraz, że mogę być pewna, że za żadne skarby świata nie odpuści sobie zeswatania mnie z nim. Tą ostatnią wiadomość zignorowałam bo przy każdej próbie dokonania tego nic z tego nie wychodziło. Napisałam jej, że pan Barret się zgodził więc po szkole przyjedzie ze mną po moje rzeczy na nocowanie. Piszac z nią czas do wieczora zleciał mi bardzo szybko, nie bedąc głodna rezygnuję z kolacji i ide się umyć. Umyta i ubrana w piżamę skladajacych sie z szarych spodenek w kotki oraz takiej samej bluzce wracałam do pokoju by położyć się już spać. Budząc się rano zastanawiam się co wymyśli Zuza bym często wpadała na Olivera bądź on na mnie. Znając ją od dziecka wiedziałam, że nie przepuści ani jednej okazji na to. Doskonale rozumiem ją, bo w sumie za moją pomocą ona jest ze swoim chłopakiem choć mieszka kilkadziesiąt kilometrów od nas i widują się sporadycznie, ale jak widać w swój uparty sposób chce mi się odwdzięczyć tym samym. Nawet na hiszpańskim tak zamieniła się miejscami, żeby siedział obok mnie. Niestety ani prośby, czy nawet groźby nie przekonają Zuzy by odpuściła, obrała taki a nie inny cel i zamierza go osiągnąć. Nie powiem praca w parach razem z Oliverem była całkiem przyjemna, a nauczycielka była zadowolona z naszej wykonanej pracy i płynności naszej rozmowy prowadzonej w ramach zadania. Po piątkowych zajeciach Zuzia pojechała razem ze mną by, jak to ona mawia, "duchowo wesprzeć mnie" w pakowaniu się. Po 10 minutach pakowania, w akompaniamencie jaki okropny mam pokój i jakim cudem ja umiem spać na tym łóżkopodobnym czymś, zasunełam niedużą torbę z moimi rzeczami i wyszłyśmy z pokoju zamykając go. Po drodze przywitałyśmy się, z moim opiekunem, który akurat przechadzał się po korytarzach i sprawdzał co robią pozostali. Wyszłyśmy z budynku, przy okazji sprawdzając godzinę by nie spóźnić się na autobus. Po dotarciu na przystanek, spokojnie czekałyśmy na nasz środek transportu. Po niecałych trzydziestu minutach byłyśmy na miejscu i szłyśmy w stronę jej bloku. Po drodze mijałyśmy rodziców z dziećmi na placu zabaw, ludzi wyprowadzających swoje pupile. Po pięciominutowym spacerze dotarłyśmy pod drzwi bloku. Po dłuższej chwili szukania kluczy do drzwi w plecaku udało nam się wejść do środka. Weszłyśmy do windy i wjechałysmy na ostatnie piętro.
  - Jakim cudem udało się wam wnieść te wszystkie meble na dwunaste piętro jak remont robiliście i wszystkie meble wymienialiście?? - spytałam ją lekko zaciekawiona, ponieważ winda nie była duża, miesciła max pięć osób.
  - A no wiesz ja pomagałam i mama przy mniejszych lżejszych rzeczach co można było przewieźć windą, a reszte mebli, a ojciec schodami piętro po piętrze przy pomocy wszystkich sześciu braci mamy. - odpowiedziała spokojnie opierając się o ścianę windy. Po chwili drzwi windy otworzyły się i razem wyszłyśmy na hol. Weszłyśmy do jej mieszkania przywitałam się z jej rodzicami. Nim dobrze się rozpakowałam w pokoju Zuzy jej mama zawołała nas na obiad. Weszłyśmy do kuchni i we czworo spokojnie zjedliśmy obiad. Rozmawialiśmy o szkole i o innych różnych tematach. U Zuzy zawsze jest taka miła, ciepła i rodzinna atmosfera. Jej rodzice zawsze byli dla mnie mili i traktowali mnie jak członka rodziny, zawsze pamietali o mnie czy to w urodziny, święta nawet na wakacje zabierali mnie ze sobą. Kiedys nawet chcieli mnie adoptować, ale niestety wielkość ich mieszkania, oraz inne czynniki uniemożliwiły im to, a że mieszkanie, w którym mieszkają są po rodzicach mamy Zuzy więc to było zrozumiałe, że nie chcieli się wyprowadzać. Po obiedzie siedziałyśmy w pokoju Zuzy i oglądałyśmy nasz ulubiony serial. Jako, że Zuzia po szkole średniej chce się kształcić i otworzyć własny salon urody to w trakcie ogladania nakładala mi na twarz różne kremy, robiła maseczki i ogólnie zajmowała się moją twarzą, a na biurku stały gotowe sprzęty i rzeczy do robienia paznokci. Po paru odcinkach serialu siedziałam na podłodze w swojej pizamce, z nowymi bladoróżowymi paznokciami, a Zuza rozczesywała moje mokre wlosy i używa na nich bardzo ładnie pachnącą odżywkę, po której moje wlosy zawsze ładnie błyszczą i sa takie miekkie w dotyku. Minęło parę minut i mama Zuzy przynosła nam dzbanek z herbatą i ciastka. Na chwilę przysiadła się do nas i patrzyła co jej córka ze mną robi. Pochyliła się nade mną i przyglądała się moim paznokciom. Po chwili uśmiechnęła się do nas i wyszła z pokoju. Po niedługim czasie coś przykuło moją uwagę na regale.
  -Hmm... Zuza jakoś inaczej pamiętam to zdjęcie. - podchodze do regału i wzięłam ramkę ze zdjęciem.


 -Oj no wiesz, ostatnio była u mnie trzy letnia kuzynka

Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.

-Oj no wiesz, ostatnio była u mnie trzy letnia kuzynka. Chwilę mnie nie było i zdjęcie poszło w strzępy. A, że wysłałam skan tego zdjęcia do mojego chłopaka, by mi je jakoś ładnie przerobił to stwierdził, że spodoba mi sie ten efekt. I faktycznie no podoba mi sie, nie wygladamy na nim aż tak dziecinnie. - podeszla do mnie i patrzyla razem ze mną na zdjęcie.
  -Pamiętasz ile miałyśmy lat? Nasze pierwsze wspólne wakacje. W nagrode za dobre wyniki w szóstej klasie zabrali nas na tydzień do Hiszpanii. - usmiecham sie i odkładam zdjęcie na swoje miejsce. Weekend z przyjaciółką pozwolił mi trochę odpocząć zarówno fizycznie jak i psychicznie. Zuza zajęła sie mną jakbym przyjechała do spa. W poniedziałek czekając na rozpoczęcie się lekcji podszedł do mnie Oliver.
  - Witaj Gabrysiu. - uśmiechnął się do mnie, było widać, że jest w dobrym nastroju, może nawet lekko rozbawiony.
  - No cześć. Niech zgadnę szkolna swatka Zuzanna cię do mnie przysłała? - lekko odwzajemniłam uśmiech i oparłam się plecami o ścianę.
  - Nie. Fakt z biblioteką to był jej pomysł ale dzięki temu zdobyłem brakujące książki. - szybko odpowiedział dalej się usmiechając.
  - Ty coś kombinujesz czy nawdychałeś się czegoś? - spytałam podejżliwie nie wiedząc co ma zamiar zrobić.
  - Nie, nie spokojnie. Poprostu... może to głupio zabrzmi, ale chciałbym cię poprosić abyś użyczyła mi swojego zaszytu od matematyki. Coś gadają, że ma być kartkówka a ja nawet nie wiem z czego... to co? Poratujesz kolegę w potrzebie? - spojrzał się na mnie lekko proszącym wzrokiem.
  - Serio? Na dwadzieścia cztery osoby, sam z siebie postanowiłeś poprosić mnie? I mam uwierzyć, że Zuza nie ma z tym nic wspólnego? - oparłam słonie na biodrach i patrzyłam na niego coraz bardziej podejrzliwym wzrokiem.
  - Pytałem innych ale każdy mówi "idź do Gabi, ona ma wszystko" no ludzie z klasy dłużej cię znają więc chyba wiedzą co mówią.
  - No dobrze. Tylko oddaj mi go przed matematyką. - zdjęłam plecak z plecow i otworzyłam go wyjełam zeszyt od matematyki i podałam go Oliverowi. Ten podziękował i poszedł usiąść na ławkę, zaczą go kartkować i czytać zawartość. Po piętnastu minutach zadzwonił dzwonek na lekcję i wszyscy weszliśmy do sali od historii. Mijały lekcje, tak jak poprosiłam, Oliver oddał mi mój zeszyt i ponownie podziękował za pomoc i odszedł do chłopaków. Po lekcjach podeszla do mnie Zuza.
  - Zapomniałam ci to dać. Kupiłam jak prosiłaś. - z plecaka wyjęła i podała mi pustą ramkę na zdjęcie.
  - O dziękuję, myślałam, że o tym zapomniałaś. - podeszłyśmy do ławek niedaleko szkoły i usiadłyśmy na nich. Zaczełam przeszukiwać zeszyty i książki.
  - Zgubilaś swoje zdjęcie? - spytała Zuza wciąż trzymając je w rękach.
  - Myślałam, że je spakowałam... wydawało mi się, że wsadzałam je do jakiegoś zeszytu... hmmm. - siedziałam na ławce i patrzyłam się przed siebie próbując przypomnieć sobie gdzie mogłam schować zdjęcie.
  - A może zostało w twoim pokoju. Napewno się znajdzie. Spokojnie. - Zuza objęła mnke po czym oddała mi ramkę, którą schowałam do plecaka. Siedząc w autobusie zastanawiam się gdzie mogłam zostawić owe zdjęcie. Niestety, nawet dokładne przeszukanie mojego niewielkiego pokoju nic nie dało. Nigdzie nie było tego zdjęcia. Zaczęłam podejrzewać, że ktoś znów wkradł się do mojego pokoju i zabrał je, by samodzielnie je oszpecić i pokazywać innym naśmiewając się ze mnie. Przez kilka dni niepewnie przechodziłam przez korytarze sierocińca obawiajac się, że ktoś wyskoczy na mnie z przerobionym zdjęciem śmiejąc się bezustannie.

Dziewczyna z sierocińcaWhere stories live. Discover now