Rozdział 9

7 2 1
                                    

Minęło już kilka godzin, na zegarze wybiła godzina trzynasta. W tym czasie zdążyliśmy od rana obejrzeć dwa sezony losowo wybranego serialu na Netflixie. Oboje uznaliśmy, że przydało by się zrobić małą przerwę od oglądania. W czasie kiedy Oliver udał się do łazienki, to ja pozbierałam puste opakowania po przekąskach i wyrzuciłam je do kosza w kuchni. Podeszłam do uchylonego okna i spoglądając w dal zaczęłam się przeciągać. Wystraszona podskoczyłam kiedy Oliver znienacka objął mnie w pasie.
 - Oszalałeś!? Chcesz żebym zawału dostała?? Czemu ty się w ogóle skradasz? - szybko się odwróciłam rzucając niezadowolone spojrzenie roześmianemu Oliverowi.
 - Nooo jak ty mogłaś mnie nie usłyszeć, jęcząc "o boziuuuu jak ja się zasiedziałam...", "jak mnie plecy bolą..." - zaczął mnie bezczelnie parodiować śmiejąc się z tego. - Oj kogoś chyba trzeba rozruszać bo taka zastana to na zawody nie pojedziesz. 
 - Już ty się o moje zawody nie martw. Już rozruszać, ot wymyślił eufemizm od "brałbym cię jak opętany". - wrednie się uśmiechnęłam, a po krótkiej chwili stałam przyciśnięta do ściany przez Olivera.
 - Takaś ty mądra? Może i masz racje, ale dam ci jeszcze szansę na poprawienie swojego zachowania. A chyba nie chcesz poznać tej mojej hmmm... stanowczej strony. - przybliżył swoją twarz do mojej i patrzył mi głęboko w oczy. 
Nie minęła chwila jak cwaniacki wyraz twarzy Olivera złagodniał i uśmiechnął się. Złożył na moich ustach delikatnego całusa, po tym odsunął się bym mogła odejść od ściany. 
Reszta dnia minęła spokojnie na oglądaniu filmów dodatkowo grając w karty, które Oliver znalazł w swojej torbie jak szukał ładowarki. Powoli dzień zmierzał ku końcowi. Siedzieliśmy na balkonie, patrząc jak słońce powoli chowa się za budynkami przed nami. Przez to, że jedno krzesło było uszkodzone, o czym dowiedziałam się boleśnie upadając na tyłek, siedziałam na jego kolanach, kiedy on obejmował mnie i lekko kołysał. Odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam w jego oczy uśmiechając się.
 - Miło tak razem spędzać czas, aż chciałoby się, by ta chwila trwała wiecznie. - odwzajemniając uśmiech lekko pokiwał głową. Pochyliłam się nad nim i przymykając powoli oczy pocałowałam go. Spokojnie i delikatnie odwzajemniał moje pocałunki lekko głaszcząc mnie po plecach.
 - Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że cię poznałem. Nie ważne, że czasem próbujesz być wredna, ja i tak cię kocham, moja piegowata marcheweczko. - po chwili lekko pochylił mnie i ustami przybliżył się do ucha - Choć czasem mam straszną ochotę, tak ci zlać tyłek byś nie usiadła, za to "dogryzanie" mi. - szepnął śmiejąc się i dał mi buziaka w policzek.
Mocno się do niego przytuliłam, co jakiś czas delikatnie miziałam go palcami po łopatkach. Kiedy mnie tak spokojnie kołysał myślałam, że zasnę. Niestety pogoda nagle postanowiła się zmienić i przegoniła nas z balkonu nagłą ulewą. Mimo szybkiego powrotu do mieszkania zdążyliśmy lekko zmoknąć. Oliver niemalże natychmiastowo zdjął swoją mokrą koszulkę, z uśmiechem i lekkim rumieńcem obserwowałam jak podchodzi do kaloryfera i rozwiesza swoją część garderoby. Po krótkim zastanowieniu zauważyłam, że to w sumie pierwszy raz jak widzę go bez  niczego od pasa w dół. Nim się obejrzałam stał przy mnie.
 - A co ty tak się zawiesiłaś, hm? - patrzył na mnie czekając na odpowiedź, lecz po chwili chyba się domyślił. - Kochanie gdzie ty się chowałaś, że prawdopodobnie nigdy tak nie widziałaś chłopaka? - zarumieniłam się mocno nie wiedząc co powiedzieć, miał rację nigdy takiej okazji nie miałam, bo kto by tak chodził po bibliotece, w której spędzałam większość swojej egzystencji. 
 - Wie... wiesz... umm no... w bibliotece raczej nikt tak nie chodzi. To jak miałam widzieć? Przynajmniej mam teraz na co patrzeć hihi. - lekko zadarłam głowę ku jego twarzy i stając na palcach dałam mu buziaka. Ten w mgnieniu oka podniósł mnie i pogłębił pocałunek. Momentalnie objęłam go nogami w pasie, a ręce oparłam o jego barki. Dłońmi lekko ściskał mój tyłeczek, nagle lekko podrzucił mnie na co zareagowałam dość gwałtownie, mocno wtulając się.
 - Co... co ty wyrabiasz? Ty na prawdę lubisz mnie straszyć!
 - Oj zaraz tam straszyć, lekko podnieść ciśnienie na rozbudzenie. A... Ale możesz już przestać mi wbijać paznokcie w kręgosłup. - powoli odstawił mnie na ziemię, wyginając swoją rękę starał się choć trochę rozmasować obolałe miejsce. - A tobie ta mokra bluzeczka nie przeszkadza? Czy może się wstydzisz ją przy mnie zdjąć? 
 - Czego tu się wstydzić? Domyślam się, że bardzo chcesz zobaczyć co mam pod nią. - odwróciłam się by wyjść do sypialni po coś suchego, wtem Oliver zatrzymał mnie łapiąc lekko za moje biodra.
 - Oj nawet nie wiesz jak bardzo... Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo się hamuję by nie zerwać tego wszystkiego z ciebie. Nie powiem mam cholerną ochotę na ciebie, ale nie będę zmuszał, co przy tobie łatwe nie jest. - wyszeptał mi to wszystko do ucha, czując jego oddech na karku odczuwałam delikatne przechodzące mnie dreszcze. Puścił mnie i odszedł w stronę kuchni. Spojrzałam na zegarek, było kilka minut przed dwudziestą pierwszą. Chcąc już wyskoczyć z codziennych ubrań poszłam po moją ulubioną, czarno-fioletową koszulę nocną, dodatkowo obszytą również czarną koronką na brzegach i udałam się do łazienki na szybki prysznic. 
Będąc w kabinie oparłam się plecami o chłodne, mokre płytki. Patrzyłam przed siebie myśląc o słowach Olivera. Wahałam się nad zgodą, a przełożeniem tego na kiedy indziej. No właśnie kiedy było by to kiedy indziej? Wiele aspektów przemawiało za zgodą, że jesteśmy tu sami, nikt nie przeszkodzi, a u niego mogli by nas nakryć jego rodzice. Pomimo tego iż mam tu mieszkać dwa tygodnie, kto wie czy innym razem Oliver zostałby na noc. Z gonitwy myśli wyrwało mnie pukanie do drzwi.
 - Gabi? Wszystko dobrze? - zaskoczona spojrzałam na zegarek wiszący naprzeciw kabiny myśląc, że przecież jestem tu od, góra dziesięciu minut. Prawda była taka, że minęło już czterdzieści minut odkąd weszłam do łazienki.
 - Tak tak, już wychodzę. - zakręciłam wodę i wyszłam, sięgnęłam po swój ręcznik i dokładnie się wytarłam. Po ubraniu samej koszuli nocnej pozbierałam swoje ubrania i rzuciłam je do kosza na pranie. Pośpiesznie wykonałam wieczorną toaletę i wyszłam na korytarz. 
 - No już się bałem, że coś ci się stało a nie chciałem tak wchodzić do łazienki, by cię nie krępować. - pogłaskał mnie po głowie, dostrzegłam jak jego wzrok co chwilę ucieka mi na dekolt mojej piżamki.
 - Wszystko jest w porządku, idź się wykąp poczekam na ciebie w sypialni. - dałam mu buziaka w policzek i odeszłam.
Ogarnęłam łóżko do spania i uchyliłam okno by się trochę przewietrzyło. Podeszłam do stojącej obok łóżka szafki nocnej i wzięłam z niej gumkę do włosów. Jak zwykle przed snem związałam swoje włosy w warkocz. Kiedy skończyłam zaplatać swoje rude kosmyki, drzwi do sypialni otworzyły się. Zerknęłam w tamtą stronę, ku mojemu zaskoczeniu Oliver był w samych bokserkach.
 - Człowieku, przecież ty się zaraz ugotujesz tyle na sobie warstw ubrań masz. 
 - Ha-ha, bardzo śmieszne. Nienawidzę spać w ubraniach, uprzedzając pytania, tak ze względu na to, że nocowałaś u mnie miałem coś co można byłoby nazwać piżamą. 
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, spokojnie podeszłam do niego i złapałam go za ręce.
 - No no, jakiś ty kochany, jak się dla mnie poświęcasz kochanie.
Jednym ruchem przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował.

Dziewczyna z sierocińcaWhere stories live. Discover now