Rozdział 4

19 2 0
                                    

- Skąd to masz? - zerknełam na niego i podniosłam je.

- Skąd to masz? - zerknełam na niego i podniosłam je

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- A ja myślałam, że je zgubiłam. A tu się okazało, że musiałeś je zabrać z mojego zeszytu. Nie ładnie tak wiesz? - spojrzałam na niego z dezaprobatą i pokręciłam głową.
- Oj no... przypadkiem je znalazłem. Wyszłaś bardzo ładnie. Wiem, powinienem je oddać, ale bardzo mi się spodobało... no i schowałem je do swojego zeszytu. Wybacz. - delikatnie skrzywił się, jakby zawstydzony, że znalazłam skradzione zdjęcie. Chwilę się wachałam, ale uznałam, że mu je zostawię, to tylko zdjęcie które mogę sobie wydrukowac raz jeszcze. Odlozylam zdjęcie oraz zapisane kartki. Przeszłam się po jego pokoju. Na dwóch ścianach, za długimi firanami z czarnymi zasłonami, znajdowaly sie spore okna oswietlając pokój. Na całej ścianie przy drzwiach było lustro, w którym odbijał sie Oliver siedzący na kanapie. W lustrze rownież odbijało się stojace naprzeciw duże dwuosobowe łożko z czarnofioletową pościelą. W pokoju była również duza szafa półki z ksiazkami i różnymi ozdobami, a na podłodze ułożone byly sprzety do ćwiczeń.
- No no powiem ci, że masz ogromny pokój, niemalże tak duży jak sala do hiszpańskiego hihi. - Oliver lekko się uśmiechnął i pokiwał głową.
- Nooo. Ale co tam wielkość pokoju. Łóżko jest idealne do mnie. Nawet nie wiesz jak świetnie się jest rzucić na nie po treningu i prysznicu. Myśle by gdzieś tu wstawić komodę a na niej telewizor. A twój pokój jak wygląda? - zerknął na mnie opierając się o kanapę.
- Emmm no... pokój jak pokój. Może nie aż tak duży ale no też mam łózko biurko czy szafe i półki na książki. Wiesz no zwykły pokój. - lekko zestresowałam się, nie chciałam by ktokolwiek poza Zuzą wiedział gdzie mieszkam. Kiedy chciał zadać kolejne pytanie jego mama zawołała nas do kuchni na obiad. Zeszliśmy na parter, w kuchni siedział rowniez ojciec Olivera, który róznież przywitał się ze mną. Usiedliśmy do obiadu. Oczywiście i tam padały pytania do mnie. Starałam się na nie normalnie odpowiadać, by nikt przypadkiem nie wyczuł, że jestem w jakimś stopniu zestresowana. Po obiedzie zaczynam się zbierać do wyjścia, Oliver proponuje, że mnie odprowadzi, lecz odmówiłam i pożegnałam się z nim. Po drodze na przystanek autobusowy natknęłam się na mojego tatę.
- O Gabrysia, a co ty tu robisz? - lekko uśmiechnął się, że mnie zobaczył.
- Nic do siebie wracam. - spojrzałam na niego i odwróciłam sie by kontynuować marsz.
- Poczekaj odwiozę cię, co będziesz tak na mrozie stała. - lekko złapał mnie za przedramię by mnie zatrzymać.
- Po co? Tyle lat jeżdżę autobusami i żyje. Czekam na nie czy to upał, czy ulewa, czy grad. Ja nie wiem, myślisz, że jedna podwózka naprawi stracone jedenaście lat? - staje przodem do niego i krzyżuje ręce.
-Nie... nie naprawi, ale prosze pozwól mi choć spróbować polepszyć relacje między nami, byś wiedziała o tym, że możesz na mnie polegać.
- Tak tak, a może jeszcze złote góry. Miałeś jedenaście lat by dowiedzieć się co się dzieje z twoim dzieckiem ale miałeś to gdzieś. Więc sam sobie jesteś winien. - zabieram rękę i odsuwam się od niego.
- Jestem świadoma, że te słowa mogą boleć, ale szczerze? Ja bardziej wycierpiałam więc wybacz, nie będę miała dla ciebie współczucia. - nie czekając na odpowiedź odeszłam od niego i szybkim krokiem poszłam do najbliższego przystanku autobusowego. Nie mineła godzina jak byłam już w sierocińcu i poszłam do swojego pokoju.

Minęlo trochę czasu, była końcówka marca. Ku mojemu nie małemu zaskoczeniu zbliżyłam się do siebie z Oliverem. Bardzo miło spędzało mi się z nim czas. Czasem myślę o tym czy by nie powiedzieć Oliverowi prawdy o sobie, lecz cały czas waham się i odrazu rezygnuje z tego pomysłu. Na moje szczęście udawało mi się zbywać Olivera jesli chodziło o to gdzie mieszkam i o rodziców. Choć o nich to powiedziałam prawdę, że mama nie żyje no i mam ojca. W piątek Oliver po szkole zaprosił mnie do siebie. Kiedy wychodziliśmy zauważyłam tą zadowoloną minę kiedy widzi nas razem. Kiedy byliśmy niedaleko jego domu zaczął padać śnieg, co nie było zbyt pozytywne, ponieważ jak na końcówkę zimy ostatni tydzień był bardzo brzydki i czesto padał śnieg, przez co było zimno. Po drodze delikatnie zmarzłam więc Oliver zaproponował byśmy posiedzieli przy kominku to od razu zrobi się cieplej. Zgodziłam się, kiedy dotarlismy do domu, rozebrani z ubran wierzchnich udaliśmy się do salonu. Kiedy Oliver rozpalał w kominku ja siedziałam na bardzo miekkim białym dywanie. Po kilku minutach jak drewno w kominku powoli zostawało ogarniete ogniem Oliver przysiadł się do mnie.
- I jak? Cieplej ci już? Bo policzki i nosek to dalej masz czerwone. - lekko się usmiechnął w moim kierunku.
- Tak, tak. Powoli się rozmrożę hahaha. - odwzajemniłam uśmiech i spoglądałam na podskakujące płomienie w kominku.
- A powiedz... bo ostatnio znów czytałaś kolejną książke o Japonii, czyżby interesował cię ten kraj? - po usłyszeniu pytania delikatnie pokiwałam głową.
- Wiesz, pamietam jak byłam mała moja mama kolekcjonowała różne rzeczy zwiazane z tym krajem i tak to przeszło chyba na mnie. Szkoda, że te rzeczy się gdzieś... gdzieś zapodziały. - lekko zwiesilam głowę i cicho westchnełam.
- Rozumiem, mi się tam bardzo podobało. Nawet mam tam paru znajomych, których pewnie odwiedzę w wakacje. - zerknął na mnie i się usmiechnał - pewnie taka wycieczka bardzo by ci się spodobała. - spojrzał na mnie przysuwając się lekko.
- Serio? Wziąłbyś ze sobą koleżankę? - podniosłam głowę i patrzyłam mu w oczy.
- Koleżanki może nie... ale co innego dziewczynę. - nim zdążyłam przyswoić to co powiedział, przysunał się jeszcze bardziej i zamykając oczy delikatnie mnie pocałował. Rumieniąc sie, niesmiało zaczełam odwzajemniać pocałunek. Czułam jak serce bije mi szybciej. Po chwili lekko się odsunął, otworzyłam oczy i patrzyłam na niecho nie wiedząc co powiedzieć. Czy właśnie zaproponował mi związek, czy poprostu od tak mnie pocałował.
- Mam rozumieć, że jesteś za, skoro nie uciekłaś ani nie rzuciłas się na mnie z rękami. - przyciągnął mnie do siebie i posadził na swoich kolanach.
- Czekaj... jestem za... by być z tobą o to chodzi? - obejmując mnie lekko pokiwał głową. Lekko się uszczypnęłam by sprawdzić czy to nie sen, ale nic się nie zmieniło.
- Hmmm... no w sumie czemu nie. - przytuliłam się do niego i czułam jak głaszcze mnie po plecach. Dość długo go nie puszczałam, troche brakowało mi tego, tej możliwosci przytulenia się. I choć Zuza często mnie tuliła, to jednak nie to samo co bycie w ramionach Olivera.

Dziewczyna z sierocińcaWhere stories live. Discover now