| 1 |

284 30 12
                                    

Stopy mężczyzny w rytmicznym, stanowczym tempie podążały jedna za drugą ,kierując jego sylwetkę w stronę pokoju przesłuchań. Przeczesał dłonią swoje dość długie, ciemne włosy, głośno przy tym wzdychając. Dopiero, co pojawił się na swojej porannej zmianie, a już czuł się kompletnie wykończony.

Może to ostatnie, intensywne dni związane z przeniesieniem do Działu Kryminalnego barbarzyńsko pochłonęły większość sił życiowych Lee, a może winy powinien doszukiwać się w nieprzespanych nocach, które sumiennie zarywał byle, jak najszybciej awansować.

Nie podobało mu się ponowne bycie zwykłym, szarym piąkiem, który posłusznie wykonuje polecenia pana. Z pewnością, dlatego już na wstępie wyrobił sobie niekorzystną opinię u swojego nowego przełożonego. Już sama postawa Minho głośno krzyczała: "Nie zamierzam dać się wytresować".

W końcu Lee przywykł zbyt bardzo do swojej wygodnej posady w Wydziale do walki z Przestępczością Narkotykową, gdzie to on nie tylko zarządzał ludźmi, ale i brał za nich odpowiedzialność. To właśnie, między innymi z tego powodu trafił pod opiekę pana Hwang'a – równie charakternego, jak on, mężczyzny.

– Okay – przeciągnął nieco pod nosem, wchodząc z impetem do środka niewielkiego pomieszczenia.

Rzucił na prosty, czarny stolik plik spiętych ze sobą kartek, ulokowując obie dłonie nieco nas swoimi biodrami. Jego głowa niemal automatycznie powędrowała w stronę ciemnoszarej ściany, a górne zęby nasunęły się na dolną część ust, nieznacznie ją przygryzając.

– Myślałem, że jak mnie przenieśli to więcej się już nie spotkamy – wymamrotał, prychając kpiąco.

– Przenieśli? Byłem pewny, że wywalą cię dyscyprinalnie – warknął w odwecie, co skłoniło Lee do spojrzenia w stronę zeznającego.

– Han Jisung – upomniał go.

– Co? – machnął głową pretensjonalnie, pokazując przy tym kompletny brak poszanowania wobec policjanta.

– Ciągną cię tu drugi tydzień, bo podobno milczysz, jakby ktoś zaszył ci usta, a ja widzę, że gadasz, jak najęty – zirytował się, robiąc kilka kroków w stronę skutego kajdankami mężczyzny.

– Rozepniesz? – uniósł dłonie na wysokości swojej twarzy, nieco szarpiąc nimi w przeciwne strony, by sprecyzować swoją prośbę.

– Trzeba było się zjawić dobrowolnie, to nikt, by cię nie skuwał – oświadczył chłodno, opierając swoje ręce na blacie.

– Agh, serio? – jęknął, upuszczając, jak gdyby bezwładnie, kończyny na stół.

– Skoro już się rozgadałeś, to może zaczniesz w końcu mówić o wydarzeniach dwudziestego drugiego listopada? – oblizał flegmatycznie spierzchnięte usta Lee.

– Yhm, nie – pokiwał głową na boki, marszcząc przy tym brwi. – Jakoś nie mam ochoty – oznajmił, kołysząc się delikatnie na krześle.

Jisung zachowywał się, jakby najzwyczajniej w świecie znajdował się w domu swojego kolegi. Bez skrępowania przyglądał się wszystkiemu dookoła, robiąc to, na co akurat miał ochotę; pozbawiony dyskomfortu pozwalał sobie na bezczelne odzywki, a nawet brawurowo i bez zawahania prowokował policjantów.

Minho wydawało się nawet, iż ten nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, w której się znalazł. A może właśnie wiedział i to w taki sposób odreagowywał narastający w jego organizmie stres.

– Zdajesz sobie sprawę, że cię zamkną? – zdecydował się zająć miejsce naprzeciw niego.

– Już mnie przymnkęli na dwadzieścia cztery godziny – oświadczył niewzruszony, obserwując swoje dłonie. – Nie mają podstaw, by zrobić to ponownie.

Gramen Confessio | MinsungWhere stories live. Discover now