| 2 |

140 24 4
                                    


Intensywnie potarł tył swojej głowy, gdzieś w okolicy potylicy, jęcząc przy tym w irytacji. Skierował swój sfrustrowany wzrok w swoje śnieżnobiałe, zakupione zaledwie dwa dni temu, buty w rozmiarze o jeden mniejszym, niż zazwyczaj nosił.

– Myśl Lee Minho, myśl – wyszeptał sam do siebie w dość agresywnym tonie. – Jesteś Han Woosung'iem i właśnie zakopałeś ciało – rozglądnął się dookoła.

Jego tęczówki w zawrotnym tempie przeskakiwały między konarami drzew, analizując każde jego wyżłobienie. Z pewnością policja musiała coś przeoczyć. A jeszcze pewniejszy był fakt, iż to sam morderca, w akcie zdezorientowania i otumanienia zgubił coś jeszcze po drodzę.

– W którą stronę uciekam? – obrócił się wokół własnej osi, przysłuchując się dźwiękom łamiących się, pod jego bladymi podeszwami, gałęzi, szeleście ściółki leśnej oraz gaworzeniu ptaków. – Z pewnością te dźwięki mnie irytują i doprowadzają do szału – wymruczał pod nosem. – W końcu narkotyki przestają działać i zaczynam czuć głód – zmrużył oczy, zatrzymując czubki swoich butów tuż nad świeżo rozsypaną ziemią.

Pusty, pozbawiony jakiejkolwiek roślinności prostokąt krył za sobą brutalną prawdę. I to może to denerwowało Lee najbardziej. Bo gdyby tylko drzewa potrafiły mówić, z pewnością udałoby mu się je już przegadać i zmusić do zrelacjonowania przebiegu feralnej nocy.

– Każdy instynktownie ucieka w przeciwnym kierunku, kiedy chce znaleźć się, jak najdalej od miejsca, z którym nie chce być powiązany – oblizał spierzchnięte usta. – Ale ty krążyłeś, jak głupi po osi zaledwie trzech metrów od mogiły – ogłosił, zaczynając w szybkim tempie przemieszczać się w tę i z powrotem, jak gdyby w panice, co jakiś czas wracając tuż pod sam próg uprzedniego grobu ofiary. – Nie wiedziałeś, co ze sobą zrobić, bo tak bardzo swędział cię nos? – kontynuował swoje ekspresywne przemieszczanie się, co spowodowało nieznaczne zakurzenie ziemi na wysokości kostek. – A może – zatrzymał się nagle, spoglądając na swoje obuwie. – Z jakiegoś powodu trudno było ci stąd odejść – mlasnął, zagryzając wewnętrzną część policzka. – Tylko, dlaczego? – przyglądał się plamą powstałym na uciskających go coraz mocniej butach. – Ah! – wrzasnął nagle, czochrając swoją głowę. – Że też sprawca nie mógł mieć o rozmiar większej stopy! – krzyknął zdenerwowany, zagryzając dolną część ust.

***

– Marzę, byś któregoś dnia przyniósł mi buty – oświadczył, głosem pełnym nadziei wysoki brunet. – Na mój własny użytek – kontynuował, wsadzając dłonie w kieszenie białego fartucha, który miał na sobie.

– Jak się trafi morderca, który będzie miał twój rozmiar buta, to pozwolę ci je zatrzymać – wymamrotał niezadowolony marudzeniem Hwang'a.

– Czy to niemoralne, jeśli powiem, że będę się o to modlić? – nawiązał kontakt wzrokowy z siedzącym na metalowym blacie Minho.

– Zawsze zamiast czekać, możesz sam wziąć sprawy w swoje ręce – wypalił, czując, jak jego bębenki mają już dość słuchania narzekania dwudziestotrzylatka.

– Prawda? – zadał dość ekspresywnie. – W końcu, co druga piosenka w radiu jest o tym, żeby chwytać życie za gardło i samemu dążyć do spełnienia marzeń – machnął dłonią, jakby chciał pokazać na stojące, na niewielkim biurku, srebrne urządzenie.

– Tylko wstrzymaj się tak z tydzień – westchnął ociężale. – Najpierw muszę zająć się tą sprawą – dodał, łapiąc się za skronie.

– Yah, Lee Minho – zwrócił nagle na siebie uwagę Hwang. – Naprawdę musisz zawsze wydawać fortunę na buty, które prawie nigdy nie są w twoim rozmiarze i zakładać je tylko raz? – wypuścił głośno powietrze z płuc, wzruszając przy tym ramionami, jakby czuł się zmęczony postawą przyjaciela.

Gramen Confessio | MinsungWhere stories live. Discover now