| 13 |

75 10 7
                                    


–  Zamykasz? – zadał, widząc jak Bang zawija w folie aluminiową te rolki, których nie udało mu się sprzedać.

– Mam siedzieć tu dwadzieścia cztery godziny, siedem dni w tygodniu? – zaśmiał się ciepło, spoglądając raz na zbliżającego się Lee, raz na srebrny papierek, którym owijał uformowany ryż.

– Coś nie tak? – spoważniał, widząc swojego przyjaciela w kiepskim humorze. – Widziałeś się z nią? – dopytał instynktownie, znacznie za późno gryząc się w język.

– Nie – westchnął głośno. – Nie miałem jeszcze czasu się z nią spotkać – ogłosił tępo.

– Więc co spowodowało, że jesteś w takim stanie? – zmartwił się jeszcze bardziej.

– Praca – potarł tył swojej głowy w flegmatycznym tempie. – Sprawa, którą zajmuje się Wydział Kryminalny – odchrząknął. – Którą ja się zajmuję – sprecyzował.

– Poproś pana Hwang'a, żeby cię oddalił, skoro ma to na ciebie taki wpływ – bardziej polecił, niż doradził.

– Hm – prychnął głośno. – Zapewne bardzo by chciał to zrobić – przejechał językiem po swoich górnych zębach. – I pewnie już dawno, by mnie z niej wykluczył, gdyby nie Hyunjin – wyjaśnił szybko. – Nie mówi o tym, ale podejrzewam, że tak jest odkąd tylko mnie przenieśli pod skrzydła jego ojca. Pewnie, jak tylko wracają do domu, to Hyunjin mi zrzędzi nad uchem, żeby miał dla mnie litość i dał mi rozwiązywać sprawy – uśmiechnął się delikatnie na myśl o tym. – Kartą przetargową jest mój awans i szybsze zniknięcie z oczu pana Hwang'a, więc ulega namową swojego syna – wytłumaczył dokładniej.

– Sam zrezygnuj. Nie chcę cię widzieć w takim stanie – wyznał cierpko, wychodząc z budki.

– Yhm – mruknął, przyglądając się, jak starszy zamyka drzwi i nasuwa blokady na okno. – Nawet, jeśli zrezygnuję, to i tak nie sprawi, że uwolnię się od sprawy, którą rozwiązujemy – odchrząknął cicho.

– Dotknęła cię w jakiś sposób? – przejął się Bang.

– Powiedzmy – spuścił wzrok w dół, czując niemiłosierny wstyd.

– Lee Minho – starał się zwrócić na siebie uwagę młodszego. – Lee Minho, co jest? – dopytał, podchodząc na odległość zaledwie kroku od sylwetki przygarbionego chłopaka.

– Ja – zawahał się, usiłując wykrztusić więcej, niż kilka niezrozumiałych sylab. – Chan, ja – podniósł głowę do góry, bijąc się z myślami. – Robię coś okropnego – wyznał w końcu.

– Co masz na myśli? – zaniepokoił się.

Minho zwinął usta w płaską linię, walcząc z chęcią zwrócenia zawartości swojego żołądka. Brzydził się tego, co robił, a mimo wszystko nie potrafił postąpić racjonalnie i wydać w ręce policji Han Jisung'a i jego brata.

– Kryję seryjnego mordercę – wypalił, jakby bez tchu. Jakby zaledwie sekundę wcześniej uleciało z niego jakiekolwiek życie.

– Nie rozu... – jąkał się Chan, wlepiając swój skołowany wzrok w sztywną postać Lee.

– Znam sprawcę tych wszystkich zbrodni, o których głośno w telewizji – ogłosił dobitniej. – Zdaję sobie sprawę, że kryjąc go przyczyniam się do śmierci innych osób; do kolejnej jego zbrodni, ale – urwał na moment. – Nie potrafię przestać milczeć – pokiwał głową na boki. – Bo tylko milczenie jest w stanie ocalić to, czego nie chce stracić – przełknął głośno ślinę.

– To czego nie chcesz stracić jest warte twojego poświęcenia? – zadał, analizując postać całkowicie rozbitego mężczyzny.

Od stóp do głowy. Od głowy do stóp.

Gramen Confessio | MinsungWhere stories live. Discover now