| 4 |

108 21 3
                                    


– Dlaczego to musisz być akurat ty? – dziwiła go postawa Han'a, który uparcie próbował poświęcić się po raz kolejny dla dobra brata.

Już wcześniej, kiedy ich drogi spotkały się w Wydziale Narkotykowym zwykł bronić Woosung'a, który z kolei nigdy nie zdawał się być mu chociażby odrobinę za to wdzięczny.

– Bo, jeśli to Woosung zostanie pociągnięty do odpowiedzialności, to wyzna, że nie on zakopał ciało, a wtedy stanę przed sądem nie tylko za współudział, ale i handel. Wyciągną każdą moją sprawę – oświadczył pewnie. – Wolę, by rodzice myśleli, że mają choć jedno dobre dziecko – wyznał nagle z dziwnego rodzaju odrazą do samego siebie.

– Han Jisung – mruknął Lee. – Twoi rodzice oddali was do sierocińca, jak miałeś osiem lat, przestań się nimi przejmować i zacznij myśleć o sobie – polecił. – Starasz się przypodobać bratu, który ma cię gdzieś i rodzicom, którzy nie pamiętają o twoim istnieniu. Przestań i zacznij myśleć o tym, by zacząć żyć dla siebie – zdenerwowało go to.

– Dla siebie? – zadał, jak gdyby skołowany. – Jaki to ma sens? – kolejne pytanie nie mal od razu prześlizgnęło się przez jego gardło. – Nie możesz tak mówić – pokiwał głową na boki. – To nie wina mojego brata, że taki się urodził. Moi rodzice nie oddali, by nas gdyby nie problemy finansowe...

– Mieli i mają problemy finansowe, bo uzależnili się od hazardu. Nagle sobie o tobie przypomnieli, bo raz przyniosłeś im gotówkę do domu. Nie zależy im na tobie, ale na pieniądzach, które im dasz, by mogli dalej grać. To, dlatego wciąż siedzisz w handlu – wydawał się znać całą kartotekę chłopaka, przypisując mu określone motywy, którymi ten mógł się kierować. Zaskakujące żadne słowo ze scenariusza, jaki wywnioskował Lee, nie było ani trochę chybione.

– Skąd możesz to wiedzieć? – zadał dość pretensjonalnie.

– Nasi – zawahał się. – To znaczy, z wydziału narkotykowego – poprawił się. – Śledzili cię od czasu do czasu i pewnie nadal to robią. Dzięki temu są w stanie dotrzeć do innych dealerów i upewnić się, że mogą ci ufać. Udawaj, że nie wiesz i nie rozglądaj się za bardzo – wyjaśnił, głośno wzdychając.

– Obserwują mnie? – zdziwił się. – Ty też to robiłeś? – zadał szybko.

– Skąd bym wiedział, że przyniosłeś im kopertę z milionem wonów? Twoja matka tak głośno krzyczała z radości, że musiałem wyciszyć odsłuch, bo by mi bębenki pękły – syknął, na wspomnienie o nieprzyjemnym dźwięku. – Już dawno zarobiłbyś tyle, by to rzucić i wynieść się gdzieś, gdzie mógłbyś zacząć żyć normalnie – westchnął ciężko.

– To nie twoja sprawa – rzucił chłodno. – Powinieneś wywiązać się z umowy – podkreślił.

– Yhm – przytaknął. – W końcu byłeś szczery – pochwalił go oschle, intensywnie nad czymś myśląc. – Na razie nic nie rób. Postaram się, by sprawę odłożono do archiwum X. Jedynie pilnuj brata, by nic w najbliższym czasie nie odwalił – oświadczył, co zdziwiło Jisung'a.

– Yah, coś mi nie gra – podniósł się do pionu, zdziwiony. – Chcesz to zataić? – wyraźnie się zaniepokoił. – Ty? Lee Minho? – nie spodziewał się tego po kimś takim.

– Chyba zaczynam rozumieć pana Hwang'a – wymamrotał w odpowiedzi. – Jeden raz odpuszczę i będę robić to cały czas – zirytował się. – Tak, jak ty, próbowałeś pomóc bratu tylko ten jeden raz i teraz nie potrafisz tego zatrzymać, musisz brnąć w to do końca – oświadczył, stając na równe nogi. – Co za ironia – zaśmiał się krótko, łapiąc się za skroń.

Gramen Confessio | MinsungWhere stories live. Discover now