38

781 21 0
                                    

Opowieści o przygodzie Jordana słyszeliśmy jeszcze długo po jego urodzinach i chyba każdy znał je już na pamięć. Wielkimi krokami jednak nadchodził powrót Bradleya i Ashlie i to o tym chłopak teraz bez przerwy mówił. Jego entuzjazm bym tak wielki, że udzielał się wszystkim. Wraz z Rosie zrobili plakat powitalny z napisem witajcie w domu i zarządzili przyjęcie z okazji ich powrotu.
-Jordan to może nie być najlepszy pomysł
-mamo to pomysł idealny
-może wujek jest jeszcze trochę osłabiony,może warto poczekać z tym przyjęciem
-nie mamo musimy zrobić przyjęcie
Gdy ja byłam przeciwna oczywiście,że znalazł się ktoś kto przyklasnął na ten pomysł i chyba nie muszę mówić że był to dziadek Christopher. Skoro więc uznał że to wspaniały pomysł musiał niestety wziąć przygotowania na siebie. Oczywiście kilka dni przed powrotem Bradleya i Ashlie zrobiło mi się żal Marthy i postanowiłam pomóc jej przygotować posiłki takim sposobem ona zajęła się deserami a ja głównym daniem.

Dwa dni przed ich przylotem okazało się że Scott musiał wyjechać na kilka dni. Jordan nie był zadowolony z tego wyjazdu i strasznie się bał, że wyjazd Scotta zakończy się tak jak zakończył się wyjazd Bradleya
-czy tam gdzie jedziesz są pająki?
-pewnie jakieś są ale nie groźne
-to może tam nie jedź
-obiecuje, że będę uważał
-naprawdę musisz jechać? Fajnie gdybyś był na przyjęciu
-muszę pomóc mojemu brat ale obiecuje że nawet nie zauważysz że mnie nie ma
-już za toba tęsknię
-chodź tu do mnie-przytulił go-dbaj o dom i o mamę okej
-słowo przedszkolaka

Kiedy jeden mężczyzna wyjechał my czekaliśmy na powrót drugiego. Jordan był tak podekscytowany, że gdyby mógł to od rana siedziałby na lotnisku. Gdy na tablicy przylotów w końcu ukazał się ten właściwy samolot malec przywarł głową do szyby i obserwował niebo
-mamo z której strony przyleci ten samolot?
-nie wiem kochanie
-a w którą stronę świata jest Afryka?
-nie wiem skarbie
-mamo wydawało mi się że ty wiesz wszystko
-a jednak nie wiem
-zobacz mamo ten pan jest pilotem-malec wskazał palcem po czym zasalutował jak uczył go wujek
Starszy mężczyzna stanął przed nim i rozczochrał jego wlosy
-czy pan przyleciał z Afryki?
-nie chłopcze ja dopiero polecę ale do Las Vegas
-a może pan wie z której chmurki wyleci ten samolot z Afryki?-zagadnął
-myślę że z tej-wskazał palcem
-a blaczemu nie z tamtej? Ona jest większa
-zawsze gdy lecę to Afryki to lecę do tej właśnie chmurki
-był pan w Afryce?-mężczyzna skinął głową-widział pan lwy?
-nie raz
-a ugryzł pana pająk?-mężczyzna zaprzeczył-to dobrze,mój wujek poleciał do Afryki i ugryzł go pająk i prawie umrł
-umarł-poprawiłam go
-no właśnie umrł,ale jednak żyje i właśnie wraca i tak strasznie za nim tęskniłem że zrobiłem mu przyjęcie u dziadka
-ooo to super
-a może chciałby pan przyjść?-zaproponował-mój wujek mógłby panu opowiedzieć o tym pająku żeby nigdy pana nie ugryzł
-bardzo chętnie ale niestety muszę pilotować samolot
-szkoda,a w którą chmurkę pan wleci?
-w tą-wskazał palcem
-łaaaa duża
-kapitanie-rozmowę przerwała stewardesa
-na mnie już pora chłopcze,obserwuj tą chmurkę -jeszcze raz wskazał palcem po czym podniósł się i odszedł
-do widzenia-Jordan pomachał mu na pożegnanie a mężczyzna odmachał
Po chwili z chmurki wskazanej przez mężczyznę wyłoniła się wielką maszyna podchodząca do lądowania. W głośnikach było słychać zapowiadające lądowanie,Jordan skakał ze szczęścia.

Zrobiło się tłoczno więc złapałam chłopca za rączkę i czekałam na naszą dwójkę. Jordan gdy tylko wypatrzył w tłumie swojego ukochanego wujka wyrwał się z mojego uścisku i ruszył ile sił w małych nóżkach rzucając się prosto w ramiona wujka. Po chwili i ja w ramionach trzymałam moją przyjaciółkę a łezka mimowolnie opuściła moje oko. Kiedy przytuliłam mojego brata po raz kolejny zdałam sobie sprawę z tego że mogłam go stracić na zawsze.
Wyczułam w jego budowie ciała zmianę, schudł ale postanowiłam tego nie komentować.

Wiedziałam że jedyne o czym marzą po tej podróży to położyć się w domu. Jordan bardzo nalegał na wizytę w domu dziadka,mężczyzna chciał odmówić ale po cichu dałam mu do zrozumienia że Jordan mocno się napracował przygotowując się na ich powrót. Nie było innej możliwości i choć na chwilę musieli pojawić się w domu seniora. Razem z tatą i Marthą czekali na nich też rodzice Ashlie i oczywiście Tina,Ben i Rosie. W późniejszym czasie dołączył do nas także Tony.
Jordan zaczął po raz kolejny opowiadać o niespodziance Scotta,spojrzałam na brata i zobaczyłam że jest trochę nieobecny
-hej wszystko dobrze?-dotknęłam jego dłoni
-tak siostra-spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął
Przytuliłam się więc do niego i wyciągnęłam mocno zapach jego perfum -bałam się o ciebie
Uśmiechnął się ale nic nie powiedział
-jak w ogóle się dowiedziałaś?
-Tony-wskazałam głową na mężczyznę
-co ja, co ja?
-nie chciałem was martwić ale naprawdę myślałem że to koniec,że umrę tam z dala od rodziny,że już was nigdy nie zobaczę
-ale wróciłeś i teraz wszystko będzie dobrze
Bradley wstał,odszedł kawałek,oparł się o poręcz i westchnął spuszczając głowę. Spojrzeliśmy z Tonym po sobie stanęliśmy po obu stronach Bradleya
-jest coś o czym powinniśmy wiedzieć Brad?-zaczął Tony
-w moim organizmie nadal jest ten toksyczny jad. Początkowo jego ilość zmalała ale na ostatnich badaniach jej poziom znowu wzrósł
-ale jest na to lekarstwo prawda?
-mam brać leki przez miesiąc i raz w tygodniu robić badanie toksykologiczne. Ashlie nic nie wie i ma się nie dowiedzieć-spojrzał na mnie-zbyt wiele już przeszła-ale mam prośbę-spoglądał to na mnie to na Tonego-chce aby któreś z was tam ze mną jeździło
-no jasne stary bez dwóch zdań
-jak nie Tony to ja a nawet razem prawda?-mężczyzna skinął głową
-co razem?-nie widziałam kiedy za moimi plecami znalazła się Ash
-opowiadamy właśnie jak razem z tą ślicznotką-Tony objął mnie ramieniem-musieliśmy współpracować zawodowo
-wy dwoje?!-zdziwiła się unosząc brwi do góry-przecież to jakby ogień zalać benzyną
-widzisz coś nas do siebie przyciągnęło-objął mnie mocniej-ta ślicznotka sama się do mnie zgłosiła
-to prawda
-ciekawe co na to Scott?-Ash założyła ręce na klatkę piersiową
-ejjj możesz nie obejmować mojej mamy?!-Jordan próbował go odepchać
-ale dlaczego? Nie chciałbyś abym był twoim tatą-drażnił go Tony więc uderzyłam do lekko w ramie
-mama już ma chłopaka a ja uwielbiam Scotta i dałem słowo przedszkolaka że będę jej pilnować więc lepiej się odsuń bo będziesz miał ze mną do czynienia
-wiesz że jestem prawnikiem i mogę wsadzić cię do więzienia?

Zmieszany chłopiec spojrzał na mnie a później na swojego wujka i oboje pokiwaliśmy w zaprzeczeniu głowami
-dzieci nie trafiają do więzienia
-ale do domu dziecka już tak
-mamo
-Tony zaraz oberwiesz tam gdzie słońce nie dochodzi
-mmmmm kusisz maleńka
-okej dzwonie do Scotta-chłopiec odwrócił się i chciał odejść po telefon
-dobra już dobra-przemówił Tony-już się odsuwam
-no -Jordan klasnął w dłonie dumny z siebie na co tylko się zaśmialiśmy

Kocham Cię...mimo wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz