42

791 19 0
                                    

Od zawsze wiedziałam że moja przyjaciółka jest szalona. Z naszej dwójki to ona żyła chwilą ale że wciągnęła w to mojego brata tego się nie spodziewałam. Takim oto sposobem na szybko szukam sukienki która byłaby idealna na ich wielki dzień o którym postanowili poinformować wszystkich uwaga....dzień wcześniej! Tak dzień przed ślubem oznajmili że biorą ślub a na pytanie kiedy spojrzeli na siebie i niczym chór kościelny prawie wyśpiewali
-jjjuuuutttrrrooooooo!
-tadam!-teatralnie dodał Brad
Martha prawie dostała duszności a ojciec to myślałam, że zejdzie na zawał. Oczywiście jako nasz ojciec inaczej wyobrażał sobie wielki dzień swojego jedynego syna niestety jednak to nie on tutaj rozdawał karty.
Wracając....ostatni sklep który mógłby mnie uratować i prawie wyrwana z rąk innej kobiety upatrzona kiecka została zdobyta więc z triumfem mogłam wracać do moich mężczyzn. Oni nie byli lepsi Scott wyrzucił chyba pół szafy w poszukiwaniu odpowiedniej koszuli a Jordan każdą tylko potrafił skrytykować więc po raz kolejny tego dnia udaliśmy się na zakupy wybierając chłopakom te same koszule pod kolor mojej sukienki.
Obiecałam pomóc Ashlie w "przygotowaniach" jeśli jakiekolwiek chciała mieć bo naprawdę nie wiedziałam co ona zamierza ubrać tego dnia i miałam tylko nadzieję że mając więcej czasu ode mnie postanowiła choć trochę się wysilić.
Jak się szybko okazało biała zwiewna sukienka okazała się być strzałem w 10tkę i nie wyobrażałam sobie że moja Ash mogłaby założyć cokolwiek innego.
-przyznaj się kiedy kupiłaś tą kieckę?
-jakiś czas temu
-szczęściara...ja moją wczoraj prawie wyrwałam z rąk innej kobiety
-serio?!-zaśmiała się
-ona do mnie a od wczoraj pani wie że ma wesele ?
-a ty co?
-mówię jej nie od 3 godzin...błagam panią-śmiałam się
-widzisz mówiłam że spontany są najlepsze
-w dalszym ciągu się zastanawiam jak ty tak potrafisz
-Ash od zawsze żyła chwilą-wtrąciła jej mama
-i ty też powinnaś-przyjaciółka wskazała na mnie palcem
-raz spróbowałam i wystarczy
-dlaczego?-zapytała jej mama
-bo wtedy powstał Jordan-śmiała się Ash
-chyba mi nie powiesz że żałujesz-starsza spojrzała na mnie
-absolutnie nie, mój syn to najlepsze co mnie w życiu mogło spotkać....choć nie powiem czasem mam wrażenie że go krzywdzę brakiem ojca
-Kim-Ash spojrzała na mnie-wszyscy go kochamy a twój brat robi wszystko by zastąpić mu ojca
-poza tym jest jeszcze Scott,Jordan wydaje się go bardzo lubić
-to prawda lubią się
-koniec smutasów wychodzę za mąż wznieśmy toast-Ash wzniosła kieliszek w górę więc i my podniosłyśmy szampanówki
-za miłość-powiedziałam
-za miłość-powtórzyły

Przyjęcie było skromne w gronie najbliższych osób co też miało swój urok bo zarówno Ash jak i Brad nie lubili być w centrum zainteresowania zbyt wielu ludzi. Nie byli by też sobą gdyby nie zrzucili na wszystkich obecnych bomby i to wcale niefajnej bomby
-skoro już tutaj jesteście to chcemy was o czymś poinformować
-będziecie mieli dziecko?!-zapytał uradowany Jordan
-nie kochanie...jeszcze nie
-Bradley dostał propozycję na którą czekał bardzo długo-spojrzała na męża-Brad...
-tak to prawda dostałem propozycję poprowadzenia oddziału wojskowego w Iraku
-co?!-buchnęłam pierwsza
-w skrócie siostrzyczko to wyjeżdżam na wojnę
-to jakiś żart prawda?-spoglądałam to na jednego to na drugiego-tato powiedz mu coś!
-Kim kochanie-Scott dotknął mojego ramienia-może daj mu dokończyć co
-tak więc nie będzie mnie tylko 3 miesiące a później wrócę
-tak wróci na miesiąc i znowu pojedzie na trzy to tak w skrócie-dodała Ash
-nie wierzę po prostu nie wierzę! Już raz cię prawie straciliśmy już zapomniałeś?!
-Kim-upomniał mnie Scott
-tato no powiedz coś! Zakaż mu!
-córeczko chciałbym...tylko tak się składa że mój syn jest dorosły a właśnie dzisiaj wziął ślub więc już nie bardzo mogę decydować o jego życiu-po tych słowach spojrzał na Brada-mam nadzieję, że wiesz co nie robisz
Brad skinął tylko głową a ja obserwując parę nowożeńców czekałam aż któreś z nich zacznie się śmiać i powie że to tylko taki żart ale ta chwila nie nastąpiła
-wy nie żartujecie prawda?-upewniłam się
-Kim to marzenie Brada od zawsze zresztą wiesz
-to wojna Ash...nie wierzę że tak po prostu się na to zgadzasz
-a co mam zrobić....miłość wymaga kompromisów nie mogę być samolubna
-wujku ty już nie będziesz komandosem?-Jordan usiadł na kolanach wujka
-będę tylko teraz będę przez chwilę dowodził ludźmi
-czy ty umrzesz?-spojrzał na niego swoimi dużymi oczyma
-oczywiście że nie umre-tulił go-mama trochę panikuje-poza tym wiesz że jestem niezniszczalny jak Hulk
-bo mama cię kocha dlatego się boi o Ciebie
-wiem ale nie ma powodów aby się o mnie bać obiecuje wrócić cały i zdrowy
-kiedy ja wszedłem do klatki lwów to mama strasznie krzyczała chyba całe zoo ją słyszało byłem najpierw na nią bardzo zły i wyprowadziłem się na dwie godziny do dziadka później mama przyjechała i powiedziała że bardzo się o mnie bała dlatego krzyczała
-co chcesz przez to powiedzieć?-spojrzała na chłopca Ash
-że teraz mama jest pewnie zła i gdyby nie wasz ślub to pewnie mocno by krzyczała ale jutro jej przejdzie
Spojrzałam na syna i wiedziałam że poniekąd miał rację. Każda głupia decyzję mojego brata musiałam po prostu przetrawić w sobie.

Wróciliśmy do domu Jordan odrazu położył się spać ja wiedziałam że tej nocy sen nie nadejdzie zbyt szybko. Scott nalał nam po kieliszku wina i usiadł obok mnie
-on jest dorosły
-odkąd zmarła mama mieliśmy tylko siebie...już raz go prawie straciłam-spojrzałam na mężczyznę i czułam jak do oczu napływaja mi łzy
-chodź do mnie
Wyciągnął ramiona w moją stronę a ja szybko odnalazłam w nich swoją bezpieczną przystań. Ta chwila nie trwała jednak długo bo ktoś postanowił zadzwonić do drzwi. Scott poszedł otworzyć a po chwili usłyszałam szmer na korytarzu
-ktoś do ciebie-puścił mi oczko i zniknął w kuchni, zza jego pleców wyłonił się mój brat
-Kim-usiadł obok mnie więc wstałam podchodząc do okna nie rzuciłam mu ani jednego spojrzenia
-powinieneś być teraz z żoną
-dobrze wiesz, że musiałem tu przyjechać ...naprawdę nie masz się o co martwić
-jedziesz na wojnę Brad to nie wyjazd na poligon....po prostu się o ciebie boję
-wiem ja boję się o ciebie każdego dnia-stanął za mną-każdego dnia gdy jedziesz do pracy,gdy idziesz do sklepu,gdy gotujesz w restauracji każdego dnia może coś ci się stać i każdego dnia się o ciebie boję ale nie możemy popadać w paranoję doskonale mnie znasz i wiesz że to spełnienie mojego marzenia taka okazja może się więcej nie powtórzyć
-brata mi też nikt nie zastąpi
-nie zachowuj się jakbym już umarł
-obiecaj mi-odwróciłam się w jego stronę-obiecaj na naszą mamę że wrócisz do nas cały i zdrowy
-obiecuje na wszystko
Wtuliłam się w jego ramiona i zaciągnęłam jego zapachem
-kocham cię braciszku
-a ja ciebie siostrzyczko
-ja też was kocham i chce na grupowego przytulasa-między nami pojawił się Jordan wdrapując się na ręce swojego wujka
-czy ty kawalerze nie spałeś?
-spałem ale słyszałem wujka
-a co ja mówiłam o podsłuchiwaniu ?
-mamooooo szedłem tylko siku

Kocham Cię...mimo wszystkoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora