Rozdział 19

357 8 0
                                    

Vivian

W nocy nie dane mi było zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Co chwila narzucałam kołdrę, to ją z siebie zrzucałam. Parę razy wstałam do łazienki, schodziłam też na dół, żeby napić się wody. I tak aż do rana. Koło ósmej zaczął mnie boleć brzuch, co jak się okazało wcale nie było spowodowane głodem. Dostałam okresu tak jak zwykle. Wtedy gdy się go nie spodziewam. Zażyłam leki, które i tak mi nigdy nie pomagały. Wypiłam zieloną herbatę, dorwałam paczuszkę żelków z kredensu, a potem na powrót zaległam w łóżku.

Włączyłam telewizor, który miałam w pokoju na ścianie. Oglądałam jakieś głupie programy, które nawet mnie nie ciekawiły. A ból brzucha nie dawał za wygraną. Syknęłam pod nosem, kiedy dopadł mnie kolejny ucisk. Zamknęłam się od środka w moim pokoju. Robiłam to zawsze kiedy miałam te dni, ponieważ nie chciałam by ktoś widział mnie w takim stanie. Podczas okresu przypominałam jedno wielkie nieszczęście i byłam w kompletnej rozsypce.

A do tego irytowała mnie sprawa z Aaronem. Wysłałam mu kilka wiadomości i nagrałam się dwa razy na poczcie głosowej. Nawet się nie odezwał, chociaż pewnie odsłuchał. Po prostu nie chciał ze mną gadać, a mnie zaczęły dopadać te cholerne wyrzuty sumienia. I wiecie co? To nie jest przyjemne uczucie. Czuję je po raz pierwszy.

Ktoś zapukał, a chwilę później usłyszałam głos Rose.

- Vivian? Masz chwilę?

- Źle się czuję. - odburknęłam.

- Rozumiem, ale to ważne. Sądzę, że chciałabyś wiedzieć.

Niechętnie podniosłam się z łóżka. Przekręciłam klucz w zamku i wpuściłam kobietę do środka. Patrzyła na mnie jakoś dziwnie. Trochę mnie to przerażało. Wyglądała dość poważnie, ale w kącikach jej ust błąkał się ledwo zauważalny uśmiech.

Usiadłam z powrotem na materacu, nogi
skrzyżowałam po turecku.

- Dowiedziałam się zupełnie przez przypadek. - zaczęła niepewnie. - To znaczy nie ja. Luke. Nawet nie wiedział jakie informacje mi sprzedał. Przed chwilą wrócił do domu. Był z Maxem i jeszcze paroma chłopakami w terenie. No i dowiedział się o jednej walce. Tu w Sydney. Niedaleko jest duża hala, gdzie właśnie organizują takie wydarzenia. Chłopaki chcą się tam wybrać. Płacisz bramkarzowi na wejściu i nie potrzebujesz biletu. W środku obstawiają zakłady. Jutro jest tam walka. Pomyślałam, że może chciałabyś…

- Poczekaj chwilę, Rose. Do czego zmierzasz?

Westchnęła cicho i pokręciła głową.

- Aaron będzie walczyć. Zastanawiałam się czy będziesz chciała pójść.

Oczy mi się rozszerzyły. W mojej głowie zakiełkował plan. Nie wiedziałam czy to bezpieczne żebym się tam pojawiała, ale jednak nie miałam wyboru. Nawet jeśli miałam patrzeć jak Aaron się z kimś leje w małej, zamkniętej przestrzeni.

- Pójdę. Muszę z nim porozmawiać.

- O ile będzie w stanie. - wzruszyła ramionami. - Podobno jego przeciwnik to kawał gnoja i zna się na rzeczy.

- Może zginąć?

- Wątpię, Vi. Na pewno do tego nie wypuszczą. Powiem ci w sekrecie, że Luke i tak obstawia Aarona. Chyba jest jego fanem. - zachichotała. - Chłopaki są mega podjarani. Ja też mogę pójść jeśli chcesz.

- Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko.

- Rozumiem, że to wasze spotkanie nie poszło po twojej myśli?

- Jak zwykle. - wywróciłam oczami. - Znowu zachowałam się jak suka i obarczyłam kogoś swoimi problemami. Chociaż Aaron ma masę własnych. Dlatego chcę z nim coś wyjaśnić. Nawet jeśli nie będzie miał ochoty ze mną rozmawiać. Co jest wysoce prawdopodobne.

Save meDonde viven las historias. Descúbrelo ahora