Vivian
- To bardzo dziwne, tato. Znowu zachowujemy się… zwyczajnie.
- Co przez to rozumiesz? - uniósł brwi.
- Widzisz tą kobietę za ladą? - wskazałam plastikową łyżeczką. - Gapi się na nas jakby zobaczyła duchy. Właściwie to na ciebie. Niezła sensacja! Robert Evans, jedzący lody ze swoją córeczką, w miejscu publicznym.
Spojrzałam na kasjerkę, która nadal nas obczajała i nawet się z tym nie kryła. Uniosłam dłoń i pomachałam.
- Ej, paniusiu! - uśmiechnęłam się szeroko. - Z łaski swojej przestań się na nas gapić, bo czuję się niekomfortowo.
Od razu odwróciła wzrok. Wzruszyłam ramionami i cały czas się uśmiechałam. Ojciec prychnął, pokręcił głową z politowaniem.
- Musiałaś?
- Znasz mnie.
- Aż za dobrze. - wywrócił oczami. - Jednak mieliśmy nie przyciągać uwagi.
- Owszem, ale nawet gdy się staramy, to i tak nam nie wychodzi. Na pewno od razu cię rozpoznała i dlatego dała nam zniżkę.
- Przecież nic bym nikomu nie zrobił. Ja jedynie zadaję się z szemranymi typami, którzy ze mną zadarli. Niby jestem szefem gangu, ale uważam się za zwykłego obywatela, jak wszyscy ci ludzie dookoła.
- Naprawdę? - zaśmiałam się.
- Co cię tak bawi? Czy ja serio jestem straszny, Vi?
- Ja się ciebie nie boję. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Oczywiście. Jesteś moją córką i nie masz podstaw do obaw.
- Wiesz… - westchnęłam cicho. - Zawsze mówiłeś, że to nas mają się bać.
Tak. Tak właśnie mi mówił. Wpajał na każdym kroku. Już od najmłodszych lat. Od momentu gdy zaczynało do mnie docierać w jakim świecie żyjemy. Tata nie chciał by ktokolwiek mnie zranił, mnie czy moją siostrę, więc wpajał nam, iż to my mamy budzić postrach. Dzięki temu miałyśmy być bezpieczne. I zawsze się tego trzymałam. Jednak wiecie co? Powoli zaczynam się przekonywać, że jednak nie chcę by ludzie chowali się po kątach na mój widok. Dopiero od niedawna poczułam coś takiego.
- Muszę ci coś powiedzieć. - odezwałam się po chwili.
- Czyli jednak chcesz się zwierzyć?
- Nie na ten temat o którym zapewne myślisz.- wywróciłam oczami. - Chodzi o coś bardziej… przyszłościowego.
- A mąż nie jest przyszłościowy?
- Jaki znowu mąż? Tato! Proszę cię, skończ ten temat. Chodzi mi o gang i moje być albo nie być.
- Zamieniam się w słuch.
- Dużo ostatnio rozmyślałam. I doszłam do wniosku, że być może zwykłe życie wcale nie będzie takie złe. W końcu bym się przyzwyczaiła. Po prostu… sam rozumiesz. Na okrągło chodzę z bronią, ściągam dla ciebie długi, walczę… nie znam innego życia.
- Mogłabyś się nauczyć. - wzruszył ramionami.
- Jak?
- Odmówiłaś babci, kiedy zaproponowała, że zabierze cię do siebie. A może jednak to nie taki zły pomysł, mała. Najpierw przeprowadzka, a potem powinnaś pobyć z ludźmi z poza gangu, którzy jakoś wprowadzą cię w normalny tryb, że tak to ujmę.
- Chyba nie masz na myśli…
- Tak, Vivian. - przerwał mi. - Nie wiem co się stało i nie będę wnikać. To twoja sprawa. Jednak może też jakiś punkt zaczepienia. I nie chcę słyszeć od moich ludzi, że jeździsz wieczorami żeby skombinować sobie dragi.
CZYTASZ
Save me
ActionVivian Evans jest twarda. Jak sama twierdzi, ona się nie zakochuje. Do pewnego momentu tak właśnie myślała. A potem kogoś poznała. Chociaż to złe słowo. Już wcześniej się znali, będąc tylko dziećmi. Jednak w pierwszym odruchu go nie poznała. Bardzo...