The mystery

1.6K 53 4
                                    

Lucian:

W ciągu kilku dni doszedłem do wniosku, że Harper Flores to kompletna zagadka.

Okej, wiem że to zabrzmi źle, może nawet trochę podejrzanie, ale obserwuje ją. Jest piątek, więc trzy dni po dniu sportu i od tego czasu próbuję ją złamać.

Może dlatego, że zajmę się czymkolwiek innym niż praca w szkole, a może dlatego, że jestem ciekawy jak bardzo mnie okłamała, ale chcę się dowiedzieć, co się z nią dzieje.

Zdałem sobie sprawę że jest dość dziwna.

Najpierw okłamała mnie, gdy zapytałem czy jadła, odpowiedziała ,,-oczywiście, pielęgniarka odgrzała mi gotowy posiłek w kuchence mikrofalowej w swoim gabinecie."

Wiele razy udawałem na lekcjach, że mnie boli głowa, więc byłem w tym gabinecie więcej razy, niż jestem w stanie zliczyć, i na pewno wiem, że nie ma tam żadnej kuchenki mikrofalowej.

Po drugie, obserwowałem jej małą rutynę. Rano kupuję sobie rogalika i torebkę owoców ze stołówki. Kiedy już siadamy , odwraca uwagę chłopaków swoją niekończącą się paplaniną i kończy się na tym, że nic nie je, często rzucając kaczkom kawałki rogalika.

Nie wiem co robi podczas kolacji, ale nie chcę z nami jeść.

I wreszcie najbardziej intrygujące jest to, że ona wymyka się codziennie o czwartej rano i wraca godzinę później. Dlatego aktualnie ją śledzę.

To cud że ta dziewczyna nie została jeszcze zamordowana lub porwana, nie ma zupełnie świadomości w jak niebezpiecznym miejscu się znajduję.

Biegnie śmiertelnie cichą drogą, mając ubrane słuchawki na pełnych obrotach, a światło księżyca oświetla jej sylwetkę, gdy patrzę jak ostro skręca w prawo i znika w ścieżce turystycznej.

Czyta dziewczyna życzy sobie śmierci? Wiedziałem, że coś jest nie tak z nią. No bo kto normalny idzie o czwartej rano pobiegać w lesie. Szalony człowiek ot co.

Obserwuję ją z daleka, kiedy zwalnia do chodu, czuję się jak przebiegły  prześladowca.

Wyciąga telefon, włącza latarkę i idzie powoli, wpatrując się w ziemię. Idę leniwie za nią, z ciekawością obserwując, jak co jakiś czas pochyla się i przesiewa rękami ziemię.

Decyduję się dać jej małą lekcję, podchodzę do niej od tyłu i krzyczę:

-Boo! - chwytając ją za ramiona.

Krzyczy i uderza mnie łokciem prosto w twarz.

-Kurwa, do cholery jasnej. - jęczę ściskają teraz zakrwawiony nos, myśląc, że nie do konca przemyślałem ten plan.

-Co ty tutaj robisz?!- krzyczy świecąc mi latarką w twarz. - Myślałam że jesteś psychopatycznym mordercą! - dyszy trzymając się za klatkę piersiową.

-Co tu robisz? Czy to wygląda na bezpieczne miejsce dla ciebie?  - pytam, naprawdę zdezorientowany.

Wzdycha ciężko.

-Em, po prostu... - urywa, a jej twarz zmienia się w wyraz skupienia, co często zdarza się gdy dużo o czymś myśli.

-Po prostu czegoś szukasz? -dokańczam jej zdanie.

-Tak.. -mówi wzdychając, gdy zdała sobie sprawę, że została złapana.

-Więc przychodzisz tu od prawię dwóch tygodni, żeby czegoś poszukać? Nie sądzisz że powinnaś odpuścić? To oczywiste że nie uda ci się tego znaleźć.

-Nie mogę - mamroczę kopiąc ziemię pod stopami.

-Nie możesz, co? ,,Odpuścić"? - odpowiadam wykonując cudzysłów na słowie odpuścić. - No dobra, co zgubiłaś? - pytam, ale sytuacja  nadal nie ma dla mnie sensu.

Przygryza wargę, i otwiera usta, po czym natychmiast je zamyka.

-Po prostu chodźmy.- mamroczę, a jej wargi drżą.

Rusza szlakiem w kierunku, z którego przyszliśmy, rozglądając się pokonana.

-Jeśli powiesz mi, co to jest to może będę mógł ci pomóc. - mówię nie za bardzo przejmując się tym co zgubiła, ale po prostu chcę wiedzieć, co było tak bardzo ważne że codziennie się wcześnie budziła i przeszukiwała las.

Szła dalej w milczeniu, całkowicie mnie ignorując.

-Dobrze? - powtarzam zirytowany.

-Mój naszyjnik. - odpowiada, owijając ramiona wokół tułowia.

-Codziennie ryzykujesz życie dla... naszyjnika? -śmieję się, bo nie mogę uwierzyć , jak nienormalna jest. Dziewczyna się nie śmieje, tylko patrzy w ciemne poranne niebo.

- To coś bardziej specjalnego, siostra mi go dała. - mówi cichszym głosem ostatnią część.

- Och, a ty boisz się, że będzie wściekła że to zgubiłaś? Po prostu powiedz jej, że to był wypadek. Jestem pewien , że będzie bardziej wściekła, wiedząc że codziennie jesteś w lesie. - mówię.

 -Chyba tak. - urywa cicho.  - Więc, dlaczego tu jesteś? - pyta, przechylając głowę w moją stronę.

- Chciałem się dowiedzieć gdzie się zawsz rano wybierasz.- odpowiadam bez ogródek, wyciągając zapalniczkę w kieszeni i zapalam  papierosa.

-Ach, a więc cię obchodzę? - uśmiecha się, szturchając mnie łokciem.

-Wcale nie. - zapewniłem ją. -Po prostu byłem ciekawy co planujesz dziwaku.

Kiedy idziemy z powrotem do końca szlaku, coś w krzakach zaczęło się poruszać. Herper pisnęła, chwytając ze strachu mnie za ramię.

-Uspokój się to tylko królik. - mówię przewracając oczami, gdy wybiegło zwierzę.

- Awh. - piszczy, i podnosi rękę żeby go pogłaskać.

-Nie dotykaj go, może być chory czy coś. - Rozkazuję, chwytając ją za nadgarstek.

-Ale on jest taki słodki - wyszarpuje się, chcąc go pogłaskać po głowie, ale on skaczę z powrotem w krzaki

- Jak to możliwe że masz tyle energii o piątej rano? - pytam w międzyczasie wciągam powietrze, gdy patrzę jak podskakuje przede mną. Ona tylko zachichotała i nie odpowiedziała na moje pytanie.

W końcu schodzimy ze ścieżki turystycznej i wychodzimy na drogę prowadzącą z powrotem do akademii.

Docieramy dopiero po dwóch minutach drogi, gdy obok nas przejeżdżą samochód. Kierowca opuszcza szybę i świeci nam w oczy latarką.

- Lucian Cruz?

-----------------------------------------------------------------------

heja, postanowiłam wam teraz dodać jeden rozdział żeby wam się nie nudziło.

No ale następny naprawdę będzie 1 grudnia.












Arcadian [TŁUMACZENIE POLSKIE]Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu