Moonlight on the river

1.3K 62 9
                                    


Herper :

-Cholera - jęczy Lucian, wpatrując się w swoją stopę, która jest teraz po kostki zanurzona w błocie.  - Przestań się śmiać, to nie jest śmieszne. - przewraca oczami, wyjmuje stopę z kałuży i podąża za mną zakurzoną ścieżką.

Od imprezy minął tydzień i sprawy zaskakująco układają się pomyślnie. Obudziłam się następnego dnia w sukience, nie pamiętając wydarzeń z zeszłej nocy. Miles dokładnie wyjaśnił mi, co się stało, spodziewając się, że wpadnę w panikę, ale tak się nie stało. Nie pamiętałam tego, więc dla mnie to jest tak prawię, jakby się nic nie wydarzyło. Jestem szczęśliwsza, udając że się nic nie wydarzyło.

Kiedy z dyrekcji dowiedzieli się, że wyszliśmy, wpadli  w szal i pomimo największych wysiłków Luciana zdecydowali się ukarać nas oboje. Zgłosiła nas na ochotnika do wykonania wielu różnych prac społecznych, więc spędziliśmy cały tydzień pracując w różnych miejscach za darmo.

Za każdym razem, gdy Lucian narzeka, że to niesprawiedliwe, zgadzam się z nim, ale tak naprawdę nie mam nic przeciwko temu, naprawdę uwielbiam wolontariat. Pewnie że chodzenie do szkoły cały dzień, a potem praca i odrabianie zadań domowych jest męczące, ale myślę, że to satysfakcjonujące doświadczenie.

Dziś niedziela, a to oznacza, że to nasza ostatnia praca polegająca na pomaganiu miejscowemu rolnikowi w prowadzeniu gospodarstwa na ten dzień. Lucian nie był zadowolony z tej pracy, narzekał, że pobrudzi sobie buty, ale ja cieszę się bo mogę się odciąć od moich myśli.

Nie układało mi się najlepiej, jeśli chodzi o zdrowie psychiczne. Dwa dni temu nasz rocznik miał comiesięczne badanie lekarskie, podczas którego warzono i mierzono.

Kiedy byłam w dusznym gabinecie pielęgniarek i patrzyłam na liczbę na wadzę, czułam tylko wstyd. Ważyłam co najmniej 4 kg więcej, niż się spodziewałam, co od tego czasu wpędzą mnie w spirale.

Nie mogę już się objadać a potem wymiotować, ponieważ Carter jest świadomy mojego nawyku. Czuję jak jego oczy mnie palą, gdy coś chce, i nigdy nie odchodzi ode mnie przez następne pół godziny.

To dość denerwujące, ale nigdy mu nic nie powiem. Jestem po prostu wdzięczna, że dotrzymał słowa i nikomu o tym nie powiedział.

-Świetnie, po prostu świetnie.  - jęczy Lucian, wpatrując się w wyjątkowo błotnistą ścieżkę,  w którą musimy skręcić. - Wsiadaj - przewraca oczami, pochylając się aby dać mnie na baranach, przez co piszczę.

Ja i Lucian, zaskakująco staliśmy się dobrymi przyjaciółmi, od tamtej nocy ani razu nie byl dla mnie niemiły.

W końcu wysadza mnie przed przerażająco wyglądającym wiejskim domem, rodem z horroru. Stoję za Lucianem, używając go jako ludzkiej tarczy, gdy puka do gnijących drewnianych drzwi.

-W czym mogę wam pomóc? - ze środka dobiega głos.

-Jesteśmy tu w ramach wolontariatu - mówi Lucian z pewnością, pozornie niewzruszony dziwnymi okolicznościami.

-Dobrze idźcie na tyły i posprzątajcie stajnie. - mamrocze, niegrzecznie zatrzaskując nami drzwi przed nosem.

-Dupek. - mówi Lucian, kiedy krążymy wokół domu.

-O mój boże, koń! - krzyczę biegnąc w tamtą stronę.

Lucian:

Nie mogę powstrzymać uśmiechu, widząc podekscytowanie Harper, gdy biegnie stronę konia i natychmiast wyciąga rękę, aby go pogłaskać.

-Nie stawaj za nim!. - wołam do niej, wiedząc że koń prawdopodobnie by ją kopnął.

Ciągle narzekam, ale muszę przyznać że ten tydzień był całkiem fajny. Nie było nudnych prac, takich jak w bibliotece czy pomaganie w domu starców, ale po prostu spędzanie czasu z Harper.

Arcadian [TŁUMACZENIE POLSKIE]Where stories live. Discover now