Część 15

130 14 1
                                    

Nie wiem jakim sposobem znalazłam się w moim pokoju. Nie pamiętam, w mojej pamięci co jakiś czas pojawia się dziura, biała plama zmazująca wspomnienia. Ostatnie co mogę sobie przypomnieć to pełne współczucia i troski oczy Jonasa, jego ciepłe dłonie na moich ramionach, jego spokojny głos mówiący, że wszystko będzie dobrze. Ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu nie zapomniałam obrazu z łaźni. To pamiętałam bardzo dokładnie. Każdy dźwięk, każdy zapach, każde słowo na zawsze wyryło się w mojej pamięci. Może to i dobrze. Powinnam pamiętać. 

Teraz leżę we własnym łóżku i wpatruję się w sufit. Czas jakby się zatarł. Czy minęły sekundy, godziny, dni, tygodnie? Tego nie wiedziałam. Pozwoliłam aby zawładnęło mną odrętwienie. Miałam nadzieję, że dzięki temu nieco się uspokoję. Spokój jednak nie nadchodził. Czułam niemal wszystko oprócz tego.

Czułam smutek na wspomnienie skrzywdzonej, przerażonej dziewczyny. Żadna kobieta nie powinna zaznać takiego losu. 

Czułam gniew ponieważ uświadomiłam sobie, że to na pewno nie był pierwszy raz i na pewno nie będzie ostatni. 

Czułam wstyd ponieważ nie zrobiłam nic aby to powstrzymać i nie byłam w stanie zrobić nic aby zapobiec czemuś takiemu w przyszłości. 

W końcu czułam odrazę do mężczyzny jakim okazał się Markus. Byłam już wcześniej świadoma jego poglądów, słyszałam o tym co robił, ale usłyszeć z zobaczyć to wie różne rzeczy. 

Teraz wiedziałam jedno, nigdy go nie pokocham. Jakakolwiek iskra nadziei na wspólne życie tląca się w moim sercu została zgaszona raz na zawsze. 

Jestem sama, nigdzie nie widzę i nie czuję Emmy. Wykorzystuję ten moment samotności aby zebrać się w sobie i wstać z łóżka. Podchodzę do stolika i sięgam po niewielką kartkę. Chwytam w dłoń pióro i maczając je w niemal zaschniętym atramencie kreślę kilka krótkich zdań. 

Nie wiem czy dobrze robię. Napisanie każdej litery wymaga ode mnie sporo wysiłku. Denerwuję się. Szukanie pomocy u rodziców mogło okazać się bezskuteczne, ale w tej chwili wydawali mi się jedyną szansą na ratunek od tego małżeństwa. Gdyby ojciec zmienił zdanie i cofnął obietnicę mojej ręki...kogo ja oszukuję.

Mnę kartkę i rzucam nią na oślep. Ojciec nigdy nie zgodzi się abym opuściła króla, abym wywinęła się od tego małżeństwa. Jeżeli zaszłaby taka potrzeba sam siłą zaciągnąłby mnie przed ołtarz. U żadnego z nich nie mogłam szukać zrozumienia. Ich poglądy były bliższe tym króla niż moim. Nie przejęliby się tym co zobaczyłam tamtej nocy. Ojciec zupełnie by to zignorował, a matka co najwyżej kazałaby dopilnować by usunięto tą dziewczynę z zamku.  

Jestem zdana na siebie. Oczywiście miałam Emmę, która zawsze stała po mojej stronie, ale co ona mogła zrobić. Była jeszcze bardziej bezradna niż ja. Nie chciałam wplątywać ją w jakiś konflikt. 

Czy przed taką przyszłością stałam? Nie mam innego wyboru niż poślubienie Markusa i życie u jego boku? Skoro odwołanie ślubu nie było możliwe czy powinnam zaakceptować to co mnie czeka? Może powinnam stanąć przed ołtarzem by głośno i wyraźnie powiedzieć "Nie". Taki obrót sprawy byłby jeszcze gorszy. Nie tylko publicznie ośmieszyłabym króla i zniszczyła jego autorytet co na pewno sprawiłoby mi nie małą satysfakcję, ale zaszkodziłabym wszystkim swoim bliskim. Markus pokazał mi już swoją prawdziwą twarz. Był bezlitosny, okrutny i władczy. Surowo ukarałby mnie za taką niesubordynację. Rodzice i Emma też odczuliby tego skutki. Nie, na to nie mogłam pozwolić. Byłam zła na rodziców, wściekła można powiedzieć, ale nigdy nie życzyłam im śmierci lub tortur jakie mężczyzna by im zgotował. Kochałam ich, pomimo naszych trudnych relacji bardzo ich kochałam. 

Czas mija, a Emma nadal się nie pojawia. Zaczyna mnie to martwić. Przez głowę przechodzi mi myśl, że Markus już coś zrobił. Może to była kara za moje słowa o znalezieniu sobie kochanka. Zrobił coś Emmie?

Kiedy ponownie zaczynam panikować dziewczyna pojawia się w drzwiach. 

- Panienko? - jej głos jest równie zatroskany co mina

- Jesteś cała - wołam radośnie rzucając się na nią i przytulając ją 

- Oczywiście, co miałoby mi się stać? -odwzajemnia mój uścisk po czym odsuwa się nieznacznie - Panienka tak mnie wczoraj wystraszyła. Wróciłam do łaźni, ale panienki tam nie było. Bardzo się przestraszyłam, zaczęłam panienki wszędzie szukać. Niemal cały zamek przeszukałam. W końcu natknęłam się na panienkę na jednym z korytarzy, ale była panienka pół przytomna. Trzymał panienkę ten mężczyzna od fortepianu. Niósł panienkę niczym dzieciątko. 

- Jonas - mówię pod nosem

- Tak, tak właśnie on - potwierdza Emma

Pamiętam, pamiętam jak przyciskał mnie do swojej klatki piersiowej kiedy niósł mnie zapewne do mojego pokoju. Pamiętam jak szeptał mi do ucha, że muszę być silna, i że jutro będzie lepszy dzień, ale on nie wiedział, nie widział co się stało. Czy teraz już wie? Czy ludzie dowiedzieli się co zrobił król? Czy pomogli tej dziewczynie? 

- Coś więcej, czy wiesz coś więcej? - pytam 

- Pomogłam mu przynieść tutaj panienkę i ułożyć na łóżku.

Jonas był tutaj, w tym pokoju. Wszedł do środka chociaż nie powinien. Gdyby król się dowiedział żadne tłumaczenia by go nie ocaliły. 

- Długo panienka spała, już prawie południe. Co jakiś czas zaglądałam tutaj, ale nie miałam serca budzić panienki. Hrefna też była. Czy mogę zapytać co się stało? Zachorowała panienka, potrzeba medyka?

Obie doskonale wiemy, że to nie choroba. Wampiry nie chorują. 

- Nie Emmo, to nic takiego. Źle się poczułam, nie wiem dlaczego, ale teraz jest już dobrze. Dzisiaj jest lepszy dzień.

- To dobrze - cieszy się Emma. Widocznie zdarzenie z łaźni pozostało tajemnicą - Król też się martwił o panienkę.

- Słucham?

- Był tutaj, patrzył na panienkę. 

Żołądek mi się zaciska na myśl o tym, że był tutaj kiedy ja spałam. 

- Coś powiedział? Coś zrobił? - pytam

- Nie, nic. Stał tylko przy panienki łóżku przez chwilę i potem sobie poszedł. 

Uspokajam się nieco. Markus nie maił żadnych granic. Wątpiłam jednak aby posunął się do czegoś nieprzyzwoitego kiedy ja byłam niemal nieprzytomna. Nie, sądzę, że wyczekiwał naszego pierwszego razu i na pewno chciał aby zapadł mi w pamięci. 

- Dzisiejsze zajęcia zostały odwołane - informuje Emma - Polecenie króla. 

Chociaż tyle. Ciekawi mnie jednak dlaczego to zrobił. Może dostrzegł w jak złym stanie byłam i poczuł wyrzuty sumienia? Mało prawdopodobne. Jedne zajęcia miałam nadzieję, że się odbędą. Co prawda było już po czasie, ale nie zaszkodzi sprawdzić. Biorę wiszący na krześle wczorajszy zestaw ubrań i ubieram się szybko.

- Panienka się gdzieś wybiera? - pyta zaskoczona Emma

- Lekcja gry na fortepianie - oznajmiam - Chciałabym aby się odbyła.

- Czas na nią już minął. Jonas ma teraz inne prace. 

Zerkam na nią. Powinnam się była tego domyślić. 

- Gdzie pracuje? 

- Przy koniach, jest stajennym. Nie będzie miał teraz na to czasu, chociaż gdyby mu panienka poleciła...

- Nie, nie chcę mu nic nakazywać. Uważam jednak, że powinnam mu podziękować. Wyświadczył mi wczoraj dużą przysługę. Nie pierwszy raz nagiął dla mnie zasady, a ja tak właściwie nie wiem z jakiego powodu. 

Rozumiałabym gdyby okazywał troskę innemu człowiekowi, ale wampirowi. Ludzie nas nienawidzili, bali się nas. Byli nam posłuszni, ale wynikało to ze strachu, nie oddania. Dlaczego więc Jonas był dla mnie taki...miły? Dlaczego się martwił? Chciałam się tego dowiedzieć. 

- Myślisz, że to dobra pora na konną przejażdżkę? 

Wybór Królowej [Zawieszone]Where stories live. Discover now