Część 23

184 8 3
                                    

Plac przed zamkiem był wypełniony niemal po brzegi, a mimo tego ciągle przychodziły tutaj nowe osoby. Wampiry zebrały się po jednej stronie, ludzie po drugiej. I podczas gdy ci pierwsi stali pojedynczo lub w kilkuosobowych grupkach i dyskutowali pomiędzy sobą z ożywieniem to ludzi zbili się ciasną gromadę i w kompletnej ciszy z niepokojem wpatrywali się w jedyne puste miejsce. Miejsce to było strzeżone przez grupkę wampirzych żołnierzy i oprócz drewnianego podestu zawierało wiele par kajdan. 

Markus złapał łowców i teraz chciał ich publicznie ukarać. Nie, nie ukarać, zabić. To miejsce miało posłużyć ich egzekucji. A sama egzekucja miała być przykładem i przestrogą dla innych. Każdy bunt, każda działalność na szkodę wampirów będzie surowo karana. Za nieposłuszeństwo trzeba zapłacić. 

Nie wiem czy mi się nie wydawało, ale w tłumie ludzi usłyszałam ciche chlipnięcie, jakby ktoś hamował płacz. Zerkam w tamto miejsce, ale widzę tylko przestraszone, zmartwione twarze. Nikt nie płacze. Być może tamta osoba stoi z tyłu lub jest otoczona przez innych by wampiry nie widziały jej łez. Nawet bycie spokrewnionym z buntownikiem lub okazywanie mu współczucia mogłoby zostać tutaj również ukarane. 

W tłumie dostrzegam Emmę. Ona również wygląda na przestraszoną. Widzę, że trzyma za rękę jedną z kobiet, która wydaje się być jeszcze bardziej wystraszona niż sama Emma i głaszcze jej dłoń w geście pocieszenia i wsparcia. 

Nagle dociera do mnie dźwięk końskich kopyt. Jest coraz wyraźniejszy i już teraz pomimo, że ich nie widzę to wiem, że koni jest cztery. Cztery konie i kilka idących osób. Razem z dźwiękiem pojawia się zapach, a następnie oni sami. 

Najpierw pojawia się Markus na swoich czarnym ogierze. Mężczyzna obrany jest w elegancki strój zupełnie nie przypominający stroju do jazdy konnej lub bitewnego. Nie ma na sobie zbroi, a jedynie przypięty do pasa długi miecz. Nieco z tyłu, po jego bokach jadą dwa inne wampiry. Rozpoznaję w jednym nich ojca Olivi, drugi jest mi obcy. Do siodeł wampirów przywiązane są długie liny, na końcu których znajdują się związani buntownicy. Czterech dorosłych mężczyzn stara się nadążyć, za maszerującymi końmi. Jeden z nich wygląda na poważnie rannego i jest niemal pół przytomny. Zapach jego krwi roznosi się po otoczeniu. Na samym końcu również na koniu jedzie ostatni z wampirów. Mężczyzna pilnuje jeńców, a w ręce dzierży bat. Po rozerwanych koszulach i śladach na ciele buntowników wiem, że używał go wielokrotnie. 

Żaden z tych buntowników nie jest Jonasem. Niemal oddycham z ulgą. Więc może moje obawy były bezpodstawne. Jonas mógł wymknąć się z zamku w innym celu niż dołączenie do łowców. Skoro jednak nie dlatego, ani nie z powodu kobiety, to dlaczego? 

Przybyli kierują się w stronę pustego placu. Kilka wampirów spluwa na ziemię w stronę jeńców. Inni pomrukują coś na ich temat. 

Markus wstrzymuje konia i płynnie zeskakuje z jego grzbietu. Wygładza ubranie i gestem dłoni każe sprowadzić mężczyzn we wskazane miejsce. Jeden po drugim ludzcy buntownicy są odwiązywani z lin i prowadzeni na środek placu. Ich ręce nadal pozostają związane. 

Żołnierze zmuszają ich by uklękli. Jeden z nich nie chce tego uczynić za co zostaje uderzony z olbrzymią siłą w tył kolan. Nie mogąc się utrzymać na nogach upada twardo na ziemię. Z jego ust wyrywa się jęk bólu. 

- Oto buntownicy, zdrajcy - woła do zebranych Markus mierząc nas swoim spojrzeniem. Ludzie kują się ze strachu, nawet wampiry wykazują zaniepokojenie. W końcu jego wzrok pada na mnie - Wybranko, stań u mojego boku.

Uwaga zebranych skupia się na mnie. Nie, nie, nie. Niemal cofam się w tłum. Dlaczego stanęłam tak blisko. 

- Zajmij należne ci miejsce - ponagla mnie Markus. Jeden z żołnierzy widząc, że nadal się nie ruszam podchodzi do mnie i delikatnie ciągnie mnie za ramię. Oszołomiona podążam za nim. 

Kiedy staje u boku Markusa ten łapie mnie za rękę. Nie wiem czy to oznaka czułości czy sposób bym od niego nie uciekła. 

- Ci tutaj - mówi wskazując drugą ręką na klęczących mężczyzn - Naruszyli spokój mieszkających niedaleko wampirów. Napadli na gospodarstwo, próbowali ukraść broń i na dodatek zabili jednego strażnika. Teraz za to zapłacą.

Zebrane wampiry zaczynają bić brawa. 

Czterech żołnierzy staje za buntownikami. Każdy z nich dobywa swojego miecza. Wiem co się tutaj zaraz stanie. 

Markus jakby wyczuwając moje napięcie zbliża usta do mojego ucha. Po chwili czuję jego ciepły oddech kiedy szeptem mówi słowa przeznaczone tylko dla mnie.

- Nie odwracaj wzroku rozumiesz? Nie przynieś mi wstydu. Jesteś narzeczoną króla, masz patrzyć jak wymierzana jest sprawiedliwość.

Zachowuję dla siebie myśl, że to nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. I chociaż jest mi przykro z powodu śmierci tamtego wampira, to klęczący tutaj mężczyźni w mojej ocenie nie zasłużyli na taką śmierć. Przynajmniej nie będą przed nią cierpieć lecz było to marne pocieszenie. 

Udaję, że słowa Markusa na mnie nie działają. Patrzę przed siebie jakby w ogóle do mnie nie mówił. Nie skupiam się na jeńcach lecz na punkcie pomiędzy nimi, a tłumem.  

- Wykonać - woła Markus

Wszystkie cztery miecze opadają w tym samym czasie. I chociaż nie widzę jak zagłębiają się w ciałach buntowników, nie widzę opadających bez życia ciał to widzę rozbryzgująca się krew i czuję jej zapach. Zapach przesiąknięty nie tyle strachem i smutkiem co determinacją i złością. Ci mężczyźni umarli bez lęku, ich serca wypełniała duma. 

Jednak duma nie jest tym co dostrzegam na innych ludzkich twarzach. Jeżeli zamiarem Markusa było jeszcze bardziej zastraszyć ludzi osiągnął swój cel. Przerażenie i żal jaki w nich dostrzegam chwytają mnie za serce. Tylko kilka twarzy pozostaje objętych, a i wyłącznie na jednej maluje się wściekłość. 

Stojący w samym środku Jonas patrzy na martwych buntowników po czym przenosi spojrzenie na Markusa. Wściekłość jest tutaj najłagodniejszym słowem, aż dziwne, że nikt inny tego nie widzi. 

Moja ręka unosi się do góry. Markus składa na niej delikatny pocałunek. 

- Moja piękna - mówi po czym ponownie zwraca się do tłumu. Tym razem jednak tylko do jego ludzkiej części - Zbuntujcie się, a skończycie tak samo. Macie na to moje słowo.

A król wampirów zawsze go dotrzymuje. 



Wybór Królowej [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz