Część 16

125 12 3
                                    

Stajnie mieszczą się na tyłach zamku. Dotarcie do nich zajmuje nam sporo czasu czego przyczyną był fakt, że dwa razy zgubiłam drogę. Nawet Emma nie była momentami pewna gdzie się kierować. W końcu zapytałam jednego wampira o drogę. Starszy, elegancko ubrany wampir szczegółowo opisał którędy należy się kierować. Zaproponował nawet, że nas zaprowadzi, ale widząc ile dokumentów ze sobą niesie nie miałam serca się na to zgadzać. Grzecznie mu podziękowałam i udałam się w wskazanym kierunku. Emma dreptała zaraz za mną. 

Tak jak cały zamek, również i stajnie były niezwykle eleganckie. Drewniane bele błyszczały się w słońcu, a metalowe zawiasy nie miały ani jednej rysy. 

Ponieważ był środek dnia większość koni pasła się na zewnątrz. Zwierzęta skubały delikatnie trawę co jakiś czas zarzucając łbami by odgonić się od natarczywych much. Jeżeli dobrze policzyłam co wcale nie było tak łatwe ponieważ zwierzęta cały czas były w ruchu było ich piętnaście. Piętnaście wspaniałych, zadbanych, cieszących się życiem zwierząt. 

Jakie to ironiczne pomyślałam. Te konie mają lepsze życie niż niejeden człowiek. Oczywiście miały to tego prawo, każde zwierzę powinno być traktowane z szacunkiem niezależnie do jakiego gatunku należało. 

Nasza obecność szybko zostaje zauważona. Pracujący przy stajni rzucają nam zaciekawione spojrzenia. Odnotowuję, że są to ludzie, głównie młodzi mężczyźni. To oni zajmują się czyszczeniem boksów, przenoszeniem paszy i dbaniem o konie. 

- W czym mogę służyć pani? - jeden z nich podchodzi nieśmiało bliżej 

- Tylko się rozglądam - mówię mając nadzieję, że jestem przekonywująca

- Ma pani ochotę na przejażdżkę? - dopytuje mężczyzna 

- Może później - posyłam mu uśmiech 

Mężczyzna widząc, że nic tu po nim powraca do swoich zadań. 

Rozglądam się po okolicy jednak nigdzie nie dostrzegam Jonasa. Za stajniami znajduje się brama która prowadzi do jeszcze większego wybiegu. Może tam powinnam go poszukać. Nim się tam udaję postanawiam zerknąć jeszcze do środka stajni. 

Ciemne, pachnące słomą i końmi pomieszczenie jest równie zadbane w środku co i na zewnątrz. Wszystkie sprzęty jeździeckie i narzędzia są równo poukładane. Każdy boks jest dokładnie uprzątnięty. W poidłach znajduje się świeża woda, a korytach siano i owies. 

Stajnia wydaje się pusta. Tak przynajmniej mi się wydaje dopóki na samym jej końcu nie dostrzegam białej klaczy. Koń rży niespokojnie i uderza kopytem w podłoże. Widać, że jest zdenerwowany i częściowo przerażony. Zaciekawiona podchodzę bliżej zwierzęcia. 

- Zostań tutaj - mówię do Emmy, wiem, że średnio ufa tym zwierzętom 

Klacz jest przywiązana do słupa. Na pierwszy rzut oka wygląda w porządku, ale to tylko dlatego, że jej białe umaszczenie stapia się z owiniętym wokół jej nogi opatrunkiem.

- Co ci się stało malutka? - pytam podchodząc bliżej 

Klacz patrzy na mnie wytrzeszczonymi ślepiami. Nie zna mnie, widać, że się boi, a nie ma szans na ucieczkę. Zatrzymuję się, aby niepotrzebnie jej nie płoszyć. 

- Spokojnie mała - dodaję łagodnie 

Kiedy klacz się uspokaja wyciągam w jej kierunku rękę by mogła zaznajomić się z moim zapachem. Wyciąga łeb w moja stronę i trąca delikatnie moją dłoń.

- Właśnie tak, nic ci nie zrobię - posyłając w jej stronę zapewnienia pozwalam sobie na kilka kroków. W końcu jestem na tyle blisko by przesunąć dłonią po jej łbie. Zwierzę mruży oczy. 

Wybór Królowej [Zawieszone]Where stories live. Discover now