Rozdział II cz. 2

307 72 214
                                    

***

Trwała noc, gdy poczułam czyjąś rękę przyłożoną do moich ust. Z początku przeraziłam się i od razu pomyślałam, że to te wężowe stwory nas zaatakowały. Pokój oświetlał blask księżyca, więc gdy tylko oprzytomniałam, zorientowałam się, że to brat mnie obudził. Palec wskazujący drugiej ręki położył na swoich ustach, gestem nakazując mi zachowanie ciszy. Tata stał przy oknie ze strzelbą w dłoniach i przyglądał się czemuś, a czoło przecinała mu pozioma zmarszczka. Michał obudził kolejno siostrę i mamę w ten sam sposób co mnie i stanął przy drugiej futrynie. Coś błysnęło w ciemnościach w jego dłoni. Zapewne wziął jeden z noży kuchennych, by mieć jakąkolwiek możliwość obrony. Po cichu podeszłyśmy do okien z rozbitymi szybami i lekko wychyliłyśmy głowy, by spojrzeć co ich zaniepokoiło. Zanim cokolwiek zdążyłam dostrzec, do moich uszu dotarł miarowy stukot. Wyobraźnia podsuwała mi wiele przerażających scenariuszy, ale po chwili uzmysłowiłam sobie, że jest to dźwięk kopyt uderzających o asfalt. Księżyc był dla nas łaskawy i oświetlał okolicę niczym latarnia, więc chwilę później naszym oczom ukazał się kary koń, powoli kroczący przez wioskę. Był w pełni osiodłany, a na swoim grzbiecie niósł jeźdźca, który bezwładnie opierał się o jego szyję. Człowiek zupełnie się nie ruszał, jakby był martwy lub nieprzytomny. Ogier wyglądał niczym zjawa z horroru, przemierzająca wymarłą mieścinę. Kiedy znalazł się na wysokości naszego domu, zauważyłam charakterystyczne warkocze, przeplecione czerwoną wstążką, a także czarne siodło z dodatkami w tym samym kolorze.

— Milena, to chyba jest Jojo — wyszeptałam do ucha siostry i nie dałam jej czasu na odpowiedź, tylko poszłam powiedzieć to samo tacie i bratu. — Słuchajcie, tam chyba jest koń Mileny, Jojo. Poznaję jego siodło i grzywę.

Tata popatrzył na mnie sceptycznie, ale wtedy podeszła do nas moja siostra i poparła moje słowa.

— To faktycznie on! Wszędzie bym go poznała. To musi być mój Jojo. Tylko kim jest ten człowiek?

— Nie widać z tej odległości, musimy złapać konia — oznajmiłam i poszłam w kierunku drzwi, żeby odsunąć stół i wyjść na zewnątrz.

— Zaczekaj! — krzyknęła mama i złapała mnie za rękę. — A jeśli to pułapka tych potworów?

— Mamo ten człowiek jest o wiele za mały na tę kreaturę. Poza tym skąd mieliby akurat konia Mileny?

— No właśnie, skąd mieliby jej konia? — zapytała mama i posłała mi wymowne spojrzenie.

— Nie będziemy tak stać. Ten człowiek może potrzebować pomocy. Musimy to sprawdzić — odrzekł tata i odsunął stół na tyle, by lekko uchylić drzwi.

Wyszedł, nie zważając na złowieszcze szepty mojej mamy. Koń zestrzygł uszami i uniósł łeb w kierunku nadchodzącego. Widać było, że jest gotowy do ucieczki w razie, gdyby wyczuł niebezpieczeństwo. Ruszyłam za tatą, ale chwilę później minęła mnie Milena i gestem ręki nakazała nam się zatrzymać.

— Jojo, słoneczko. Stój grzecznie. Dobry konik. — Przemawiała spokojnym głosem i wyciągała rękę w kierunku wierzchowca, by sięgnąć po wodzę. — Chodź do mnie, Jojo.

Koń wyraźnie rozpoznał nawoływania swojej właścicielki i lekko się zrelaksował, a wtedy mojej siostrze udało się złapać za uzdę. Gestem dała nam znak, że możemy podejść. Uspokajająco pogłaskała wierzchowca po szyi i przejechała ręką po spoconym torsie. - Musiał bardzo długo galopować.

— To Siwy! — obwieściłam, gdy tylko zobaczyłam twarz jeźdźca. — Zobaczcie to Siwy! Trzeba go ściągnąć.

— O Jezu, faktycznie. Jest nieprzytomny — zawtórowała Milena.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Where stories live. Discover now