Rozdział IX cz. 1

213 65 171
                                    

- Wasza Wysokość, bracia się niepokoją. Podobno ich kontakt wisi na włosku i niebawem zostanie zerwany. - Sługus. Wszędzie rozpoznałbym jego śliski głos. - Ten, który został po tej stronie jest w letargu, ale ciągle mamrocze o jakiejś złotej barierze, o grudach. Mówi, że czas...

- Bogowie są jednomyślni. Musimy czekać - odpowiada ze spokojem.

- Wyrwa między światami nadal pozostaje w zawieszeniu, nie chce się cofnąć. Bracia obawiają się...

- Czekać - rozkazuje po raz drugi, na pewno po raz ostatni. - Niebawem Pierwszy Dzień Lata, musisz wrócić do elfów.

- Do elfów? - Słyszę w jego głosie konsternację. Nie jest zadowolony. A to pech. - Wasza Wysokość, raczyłaś odwołać mnie od tego zadania. Po tylu latach...

- Sytuacja uległa diametralnej zmianie i dobrze o tym wiesz - syczy ze zniecierpliwieniem. Dobrze że jest jej ulubieńcem, inaczej już by się wił z bólu na posadzce. - Kontroluj pogodę tak samo, jak wcześniej i przyglądaj się rodzinie. Muszę wiedzieć co planują.

***

Obudziła mnie Valia, która przyniosła świeżą wodę i śniadanie. Po raz pierwszy udało mi się przyłapać ją na wykonywaniu obowiązków, ponieważ do tej pory przemykała po moim pokoju niemal bezszelestnie. Ubrałam się pospiesznie i wzięłam tylko dwa jabłka, na drogę. Moje ciało potrzebowało ostatnio nie tylko mniej snu, ale także niewiele jedzenia. Zapukałam do drzwi siostry, jak każdego ranka, jednak nie zastałam jej w środku. Jak się wkrótce okazało, była już w sali szkoleniowej, pochłonięta treningiem i nie zauważyła mojego nadejścia.

Mistrz Higgidon, tego dnia był dla mnie wyjątkowo okrutny. Ćwiczenia stawały się coraz trudniejsze, ale także brutalniejsze, a mój nauczyciel nie dawał mi taryfy ulgowej. Codziennie wychodziłam z sali poturbowana, poobijana i wykończona. Owszem może moje ciało goiło się szybciej, ale ból nadal pozostawał tak samo odczuwalny. Mimo wszystko nigdy na nic się nie skarżyłam, nawet kiedy widziałam, jak diametralnie różni się mój trening, od zadań Dimissi.

Tego dnia, ćwiczyliśmy walkę sejmitarami i szło mi bardzo dobrze, mimo że trenowaliśmy coraz trudniejsze sekwencje. Widziałam błysk w oku na sekundę przed tym, jak Higgidon wytrącił mi broń i to tak mocno, że przewróciłam się na piach. Ręka wywinęła się w nienaturalny sposób i nie zdążyłam się w porę podeprzeć, przez co wylądowałam na boku. Najpierw poczułam, jak coś przeskakuje, a chwilę później pojawił się ból i już nie miałam wątpliwości, że wybiłam sobie bark.

Początkowo miałam ambitny plan, żeby wstać i walczyć dalej, nie dając Higgidonowi satysfakcji, jednak ból był nie do zniesienia. Upuściłam sejmitar na ziemię i chwyciłam się za zranione ramię, za co dostałam prezent w postaci kopnięcia w brzuch. Oczywiście mistrz nie chciał zrobić mi żadnej krzywdy, tylko dać do zrozumienia, że gdyby to była prawdziwa walka, prawdopodobnie już bym nie żyła.

- Wstań. Ból minie szybciej, kiedy nastawię ci ramię.

- Co? O nie! Na pewno nie poddam się twoim umiejętnościom leczniczym. Nie macie jakiegoś lekarza, medyka, czy jak go tu nazywacie? - Byłam zła na mojego nauczyciela o to, w jaki sposób mnie traktuje. Owszem, nie skarżyłam się nikomu, ale to nie oznaczało, że pokornie zniosę wszystkie udręki.

- Rób, co uważasz za stosowne - odparł oschle i ruszył w kierunku Dimissi, po czym rzucił przez ramię. - Jak zmienisz zdanie, to wiesz gdzie mnie szukać.

Rozejrzałam się wkoło po sali szkoleniowej. Większość rycerzy pochłonięta była swoimi ćwiczeniami, jednak kilku z nich przyglądało mi się z zaciekawieniem, mimo to nikt nie odważył się przyjść na ratunek. Kiedyś myślałam, że elfy to szlachetna rasa pełna współczucia, ale w tamtym momencie zmieniłam zdanie. Nigdy do tej pory nie byłam tak poważnie ranna, dlatego ból, który teraz odczuwałam, praktycznie mnie sparaliżował. Jednak duma, nie pozwalałam mi błagać o pomoc ani Higgidona, ani nikogo innego.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora