Rozdział X cz. 3

218 57 158
                                    

***

Zeszłam pod wejście główne najszybciej jak to było możliwe. Mój pośpiech wywołał rozbawienie u grupy elfek, które z gracją przemierzały korytarze, niczym stado eterycznych motyli. Ja natomiast musiałam wyglądać, jak struś przebrany za pawia. Na miejscu okazało się, że jak zwykle jestem ostatnia, co było niezgodne z dworską etykietą.

 — Przepraszam... — zaczęłam się tłumaczyć, lecz księżniczka przerwała mi gestem ręki.

— Tak wiemy, straciłaś poczucie czasu. — powiedziała z uśmiechem i ruszyła przed siebie.

— Chyba będę musiał kiedyś cię prosić o zwolnienie z obowiązków, księżniczko Meliandro — zagadnął wesoło Amikal, maszerując dziarskim krokiem — Przyjrzę się dokładniej naszemu pajączkowi, jestem ciekaw, gdzie tak znika.

— Masz moje pozwolenie — roześmiała się, po czym dodała konspiracyjnym szeptem. — Może jakiś dworzanin wpadł jej w oko?

— Zatem, będzie miał konkurenta! — wykrzyknął Amikal z udawaną złością.

— Bardzo śmieszne, naprawdę. Macie dzisiaj wyśmienite humory. Zapowiada się udany wieczór — odparłam, po czym przyjrzałam się mojemu bratu.

Ubrany w błękitną kamizelkę, która idealnie pasowała do jego czarnych włosów i jasnej cery, wyglądał niczym prawdziwy książę z bajki. Biedny, nawet nie wiedział, że został wystawiony jako ofiara, tej elfickiej kusicielce. Z drugiej strony, znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że z ofiary może zmienić się w drapieżcę, a wtedy, biada Delii.

— Coś się stało siostrzyczko? Uważnie mi się przyglądasz

— Podziwiam. — Mrugnęłam do niego okiem, po czym zwróciłam się do siostry. — Ty też się dziś wystroiłaś.

— Ja? A widziałaś siebie? Skąd ty masz tę sukienkę, co? — zapytała z lekką nutą zaciekawienia, ale też zazdrości.

— Właśnie nie wiem. Ktoś mi ją podarował, tylko moja służąca nie jest w stanie powiedzieć, kto.

— Jednak masz tajemniczego wielbiciela. — Księżniczka nie mogła ukryć rozbawienia. — Mam nadzieję, że nie uwiedziesz mojego gwardzisty, inaczej porzuci swoje obowiązki.

— Nic nie obiecuję, Wasza Wysokość. Jagoda wygląda dziś szczególnie kusząco.

Księżniczka chwyciła swego gwardzistę pod ramię z udawaną zazdrością i pociągnęła go do przodu.

— Uwzięliście się na mnie dzisiaj — mruknęłam zniecierpliwiona.

Dalszą część drogi przebyliśmy, idąc wzdłuż ściany, pod uważnym wzrokiem mieszkańców miasta. Rozmawiałam z rodzeństwem o postępach w treningach oraz udoskonalaniu umiejętności animaga. Próbowałam podpytać brata o scalanie zmysłów, jednak nic nie potrafił powiedzieć i odesłał mnie do taty. Wiedział jedynie, że ta umiejętność pojawia się jedynie we krwi rodu Aibalove, jednak przez ostatnich kilkaset lat, nikt nie opanował jej na tyle, by się nią posługiwać. Podobno naszemu dziadkowi udało się to raptem kilka razy, zazwyczaj w najmniej oczekiwanych momentach.

Miałam tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Obiecałam sobie więcej czasu spędzać w bibliotece albo przemóc się i porozmawiać z rodzicami. Prawda była jednak taka, że na razie nie chciała ich widzieć, ponieważ ciągle czułam się zdradzona i oszukana. Poza tym nie mogłam się przyzwyczaić do ich nowych postaci, wyglądali niemal jak moi rówieśnicy. Na szczęście, byli zbyt zajęci, by szukać mojego towarzystwa, co wydawało się bardzo dziwne, szczególnie w przypadku mamy, która zawsze chciała wiedzieć wszystko i na każdy temat.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Where stories live. Discover now