Rozdział XIII cz. 2

116 50 176
                                    

Obudziło mnie przyjemne pluskanie, gdy Valia wlewała do wanny ostatnie wiadro wody. Przywitała się standardowym ukłonem i poprosiła o wybór olejku, po czym wyszła, by dać mi chwilę prywatności. Zapach lawendy przyniósł ukojenie mojemu ciału, ale nie duszy. Czarne myśli i negatywne emocje kłębiły się, jak chmury burzowe. Szukały ujścia, tak jak wczoraj, gdy naskoczyłam na Meliandrę. Miałam nadzieję, że po długiej kąpieli zejdzie, chociaż część napięcia, ale już niebawem usłyszałam skrzypnięcie drzwi.

- Pani, wybacz, że cię niepokoję. Jesteś wzywana przed oblicze króla.

Służąca stanęła przede mną z ręcznikiem, więc nie miałam wyjścia jak poddać się jej sugestii.

I po relaksie - pomyślałam, ale z moich ust wydobyło się jedynie westchnienie.

Stukot obcasów odbijał się echem w krętych korytarzach. Miałam wrażenie, że maszerujemy w rytm bicia mojego serca, równie pustego, co kamienie tunele. Mijani dworzanie spoglądali na mnie z niechęcią i szeptali, na tyle głośno, bym ich dosłyszała:

- Powiadają, że podstępem zwabiła księżniczkę do portalu...

- A jakże. Podobno bogowie nie chcieli jej powrotu. Zaklęła wrota...

Nie dbali o to, czy dostrzegam ich zachowanie, ale dla utrzymania pozorów pochylali się nisko, ukłonem pełnym kpiny, a nie szacunku. Starałam się nie zwracać uwagi na szepty i odwzajemniłam powitania dumnym skinieniem głowy.

Z ulgą odetchnęłam świeżym, choć wilgotnym powietrzem i powiodłam spojrzeniem po ogrodzie pogrążonym w zimowym letargu. Miałam nadzieję ujrzeć śnieg i zdziwiłam się, gdy delikatna mrzawka zrosiła mi twarz.

Para królewska czekała na srebrnej ławce, przy fontannie przedstawiającej dwa wodne ptaki, przypominające nasze flamingi. Miały długie szyje splecione niczym ciasny warkocz i kierowały dzioby ku niebu.

Ukłoniłam się nisko niepewna tego, co para królewska ma mi do powiedzenia.

- Usiądź z nami. - Królowa wskazała gestem dłoni, ławkę obok. Była uprzejma, ale wycofana, co w jej przypadku nie wróżyło nic dobrego.

- Chyba nie muszę ci mówić, na jakie niebezpieczeństwo naraziłyście się wraz z moją córką. - Vertill przemówił ostrym tonem i spoglądał na mnie tak intensywnie, jakby chciał wzrokiem wywiercić dziurę w mojej duszy. - O mały włos, a obie przypłaciłybyście tę eskapadę życiem. Nie myśl sobie, że zostanie wam to zapomniane. Wobec Meliandry oczywiście wyciągnę konsekwencje, jednak z tobą mam dylemat.

Zawiesił głos i ściągnął brwi w grymasie niezadowolenie, ale nie miałam śmiałości, by odpowiedzieć. Struchlałam pod jego spojrzeniem, ale nie odwracałam wzroku.

- W normalnej sytuacji, pozostawiłbym kwestię kary twemu ojcu, który na pewno miałby wyszukany pomysł na to, jak nauczyć cię moresu. - Na chwilę zawiesił głos, jakby szukał właściwych słów, by przekazać mi niewygodne informacje. - Jednakże... wygląda na to, że życie już samo przygotowało dla ciebie karę.

- Widzisz Jagodo - wtrąciła królowa. - rodzina ruszyła twoim śladem i próbowała cię odnaleźć. Eizza spędziła w grocie trzy dni, wnosząc modlitwy do Pięciu Bogów. W końcu wysłuchali błagań i zesłali jej wizję, którą uwieczniła na ścianach. Nie znamy przesłania, gdyż twoi rodzice nie chcieli nam go wyjawić.

- Animagowie zawsze mają jakieś tajemnice - wtrącił król, a Tenessi położyła rękę na jego dłoni i ponownie zabrała głos.

- Przesłali list, w którym poprosili, byśmy cierpliwie czekali na powrót naszej córki, który miał nastąpić przed nadejściem zimy. Podziękowali za gościnę i wyruszyli w podróż do Świętego Miejsca, by oczekiwać na Pierwszy Dzień Zimy. O tobie, moja droga nie pisali wiele. Oznajmili, że twój los jest teraz w rękach bogów. - Królowa wychyliła się, by chwycić mnie za dłoń. - Przykro mi, że nic więcej nie potrafimy ci powiedzieć. Wiedz jednak, że od tej pory nasz dom jest twoim domem i dołożymy wszelkich starań, żeby zapewnić ci wszystko, czego będziesz potrzebować.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Where stories live. Discover now