Rozdział X cz. 2

192 64 74
                                    

***

Gratulowałam sobie w duchu, że coraz szybciej odnajduję się w tym kamiennym labiryncie, przypominającym wnętrze mrowiska. Gdy dotarłam do komnaty, zastałam Valię wymieniającą pościel i ustawiającą we wnękach ściennych nowe świece. Kiedy mnie spostrzegła, pokłoniła się z szacunkiem i przerwała pracę.

—Witaj, Valio. Mam do ciebie prośbę.

— Słucham, pani.

— Czy mogłabyś zanieść wiadomość Parroswi? Nie ma go w komnacie, a nie znam zamku na tyle dobrze, by go odszukać.

— Oczywiście pani, z radością.

Jak to z radością? Od kiedy to ona robi coś dla mnie z radością? — pomyślałam, gdy kobieta wykonała przede mną zamaszysty ukłon. — Cóż, ta elfka kobieta, faktycznie wydaaje się zadowolona.

Chyba wreszcie pojęłam to, czego nie mogłam zrozumieć na początku. Ona po prostu oczekiwała ode mnie, że będę traktowała ją, jak służącą. Wydawała polecenia, sprawdzała pracę i prosiła... Nie, kazała wykonywać różne zadania.

Napisałam notkę z zaproszeniem na wieczór i prośbę, by brat mi nie odmawiał. Valia ujęła list w dwie dłonie, jakby to było delikatne przepiórcze jajko, które miało zaraz pęknąć i wyszła z komnaty, by przekazać go Parrosowi. Zastanawiałam się, co robić  z resztą dnia. Na przejażdżkę konną było zbyt upalnie, a w bibliotece także nie chciałam przesiadywać, miałam ochotę wyjść na świeże powietrze. Przypomniałam sobie o ukrytym korytarzu, z którego mogłam nie tylko poobserwować ogrody, ale także poczytać w spokoju.

Udałam się do łaźni i przebrałam w świeżą sukienkę, a następnie skierowałam do biblioteki. Elentil zgodził się na wyniesienie książki, jednak nalegał bym obiecała, że zwrócę ją w nienaruszonym stanie. Zdecydowałam się na „Historię Animagów", podążyłam  do ukrytego przejścia i po chwili znalazłam się na balkonie obrośniętym bluszczem. Dzięki roślinności w tych zaułkach panował przyjemny chłód, dlatego zastanawiałam się, dlaczego żaden elf tu nie zagląda. Unikałam pełnego słońca już tylko z przyzwyczajenia, gdyż tak naprawdę, coraz mniej mi przeszkadzało, mimo to cieszyłam się, że mogę pobyć w samotności.

Chwilę przyglądałam się dworzanom spacerującym po ogrodach lub grającym na instrumentach, w cieniu wysokich drzew. Nie zauważyłam jednak nikogo znajomego, dlatego usiadłam na trawie pod ścianą i poświęciłam się lekturze.

Tym razem udało mi się znaleźć informacje, dotyczące niedalekiej przeszłości, a mianowicie historię życia Zarandora. Był on szanowanym królem animagów, słynącym ze swojej sprawiedliwości, ale także zachowawczości. Jego panowanie nie trwało jednak długo, ponieważ tylko pięćset trzydzieści pięć lat. Ładne mi niedługo — pomyślałam. Zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, jednak podejrzewano otrucie. Przeszło mi przez myśl, że musiała to być bardzo mocna mikstura, skoro jego organizm nie był w stanie się uleczyć.
Za żonę wziął sobie kobietę z księstwa wschodniego, o imieniu Malekki, która urodziła syna Tarrpasa. Zmarła podczas wojny animagów w wieku czterystu trzydziestu ośmiu lat, ale nie wyjaśniono w jaki sposób. O moim tacie napisano, że objął królestwo w bardzo młodym wieku, co usprawiedliwiałoby jego porywczość. Znany był z dobrego serca i wesołego usposobienia. Potem wspomniano o mamie, bracie i siostrze, ale tylko kilka informacji, które już znałam. Tutaj książka się skończyła, zamknęłam ją i odłożyłam na trawę.

Przymknęłam oczy i starałam się scalić zmysły, jednak nie udało mi się powtórzyć tego magicznego uczucia z tunelu. Zamiast tego znalazłam ukryty korytarz w prawej części balkonu, zasłonięty pnączami. Wcześniej go nie widziałam, dlatego postanowiłam zbadać, dokąd prowadzi. Kamienne schody, powiodły mnie w dół i po chwili znalazłam się na tym samym poziomie co ogrodowe alejki, dlatego pomyślałam, że niebawem ścieżka połączy się z nimi i wyprowadzi mnie na otwartą przestrzeń. Tak się jednak nie stało, a ja nie mogłam się powstrzymać i maszerowałam nią przez bardzo długi czas.

Pomiędzy Światami - Tom I: Przebudzenie animaga.Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt