Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
05.09 Czwartek
Zmarszczyłam brwi, czując, jak coś łaskocze mnie po twarzy. Uchyliłam zaspane oczy i przesunęłam ogon Maksa, przewracając się na drugi bok. Wtedy mój nos napotkał inny nos. Rozbudziłam się w przeciągu sekundy, odsuwając się od twarzy śpiącego Szymańskiego.
Leżeliśmy na podłodze owinięci kołdrą, a obok nas drzemał Maks. Jak to możliwe, że wczoraj zasnęliśmy...?
Kominek był już wygaszony. Popatrzyłam na wyświetlaną na dekoderze godzinę i całe moje zawstydzenie musiało przetransportować się na drugi plan.
- Niech pan wstaje! - potrząsnęłam jego ramionami.
Szymański poderwał głowę z dywanu, myśląc chyba, że napadli na nas włamywacze z maczetami.
- Co się stało?
- Zaspaliśmy. - wyczołgałam się spod kołdry, zaczynając przegrzebywać swój plecak.
Szymański popatrzył na godzinę i widziałam jak odlatuje z niego dusza.
- Chodź, Maks. - poszedł do holu, więc Maks zamerdał ogonem i poleciał za nim.
Szymański wypuścił go na zewnątrz i poszedł do kuchni naładować mu do miski śniadanie.
Wyrzuciłam na kanapę wszystko co miałam w plecaku i wypchałam ręce ubraniami.
Weszliśmy na schody w tym samym momencie, przez co się ze sobą zderzyliśmy.
- Idź, Karolczak, idź. - popędził mnie na górę, idąc za mną.
Ja zniknęłam w łazience, a on w sypialni.
Pozbyłam się piżamy i przełożyłam przez głowę bluzkę, podwijając ją nad gipsem.
Nie miałam pojęcia co mi się dzieje. Moje serducho nie mogło się uspokoić.
- Przestań, przecież nic takiego się nie stało. - poklepałam swoje zaczerwienione policzki, przyglądając się odbiciu w lustrze.