Rozdział 8.

213 17 8
                                    

Adrianna została w końcu sama. Przytrzymała się oparcia narożnika czując, że traci siły. Kiedy emocje w końcu opadły, dziewczyna osunęła się na ziemię i zaczęła płakać. Adrenalina, jaką ją trzymała ulotniła się pozwalając jej w końcu na uwolnienie długo trzymanych łez. Zaszlochała głośno czując, że traci coraz więcej sił. Wszystko ją bolało, poczynając od ciała, a kończąc na sercu. Dzisiejszy dzień zapamięta na bardzo długo.

Dziewczyna otarła w końcu swe łzy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Było zdemolowane, całkowicie zniszczone, brudne, pełne ziemi, krwi i resztek jedzenia. Panował tutaj całkowity chaos, jak by co najmniej miesiąc nikt tu nie sprzątał, a okoliczni menele urządzali sobie co noc melanż w najlepsze.

Adrianna chciała jakoś dostać się na górę, więc powoli czołgała się w stronę schodów, lecz stwierdziła, że nie ma to sensu. Po pierwsze i tak nie da rady wejść na piętro, a po drugie wszędzie dookoła znajdował się kaczy puch oraz pierz, a ona miała liczne rany i zadrapania, więc mogłoby się to skończyć zakażeniem, a tego by nie chciała.

Dziewczyna odwróciła głowę w stronę ogromnego okna, w którym po raz pierwszy zobaczyła swoje odbicie. Przeraziła się. Jej włosy były potargane, twarz zaczerwieniona, oczy podpuchnięte, a na policzku trzy wielkie szramy po pazurach tego przeklętego wilkusa, z których sączyły się drobne kropelki krwi brudzące jej dekolt oraz szyję.

Widząc siebie w takim stanie, Adrianna zapłakała głośno. Wyglądała jak zdezolowany wrak człowieka pełny drobnych ran z odłamkami szkła wbitego w ciało. Brudna, cała we krwi, spocona, i z otwartą raną na przedramieniu, z której lała się krew. Prowizorycznie opatrzyła się wcześniej kocem, ale wiedziała, że musi coś z tym zrobić jak najszybciej, ponieważ czuła, jak słabnie. Ledwo widziała już na oczy, kręciło jej się w głowie.

Ada jako studentka medycyny była bardzo ambitna, więc pozwolono jej ćwiczyć na manekinach, czy też kawałkach mięsa precyzję chirurga. Miała swój własny zestaw do nauki chirurgicznego szycia zakupiony w internecie, ale również dostała od jej ulubionego wykładowcy różnego rodzaju szwy, by mogła ćwiczyć techniki na różnych materiałach. Była wdzięczna sobie i swojemu uporowi maniaka, że za wszelką cenę chciała się nauczyć czegoś więcej. Nawet nie spodziewała się, że dziś tak bardzo może jej się ta wiedza przydać.

Rozejrzała się po swoim domu, aby zlokalizować kuferek z akcesoriami i nie mogła uwierzyć w to wszystko, co ją właśnie spotkało. Jej dom był dosłownie splądrowany. Kuchnia wyglądała, jak by ktoś ją właśnie wywrócił do góry nogami. Bała się zajrzeć do łazienki, bo jeszcze tego brakowało, aby w domu była powódź.

Dlaczego mnie to spotkało?! Co ja takiego zrobiłam światu, że dotykają mnie same nieszczęścia? – pomyślała i zaczęła żałować, że pojawiła się w Akademii swojego profesora-wujka. Gdyby nie to, teraz by leżała w swoim wygodnym łóżku i czytała książkę, albo przygotowywała się do jutrzejszych zajęć.

Adrianna po dłuższej chwili przeczołgała się po podłodze w poszukiwaniu telefonu, ponieważ nie wiedziała, czy nie straci przytomności. Musiała kogoś zawiadomić. Po drodze dostrzegła swój kuferek z narzędziami chirurga, który leżał pod fotelem i była wdzięczna losowi, że wilkusy go nie tknęły. Zostawiła za sobą spory ślad krwi i pierwsze co, to złapała komórkę i wykręciła numer do swojej rodzicielki.

– Adusiu? – usłyszała w słuchawce zaniepokojony głos kobiety. – Dziecko, coś się stało, że dzwonisz o tak późnej porze? Zaraz będzie dwudziesta trzecia.

– Mamo... – wyszeptała przez łzy ostatkiem sił, jednocześnie sięgając po kuferek, który z trudne rozpięła jedną ręką.

– Ada?! – przeraziła się kobieta. – Dziecko, Ty płaczesz?! Boże kochany, co się dzieje?!

Jesteś moją bajką   |  Akademia Pana KleksaWhere stories live. Discover now