Rozdział 14.

219 16 12
                                    

Adrianna momentalnie zastygła w bezruchu. Poczuła, że jej ciało paraliżuje uczucie strachu, a twarz diametralnie pobladła. Przełknęła głośno ślinę, po czym rzuciła się na szafkę, z której w pośpiechu zabrała ubrania Vincenta. Dziękowała sobie w duchu za to, że przebrała zakrwawioną pościel i wrzuciła do prania, a dzień wcześniej zawiozła do szpitala zużyte opatrunki. Stwierdziła, że zdecydowanie nie zdąży wszystkiego pochować, więc będzie musiała improwizować. Jej narzeczony na szczęście krzątał się jeszcze na dole, a ona zyskała dodatkowe minuty, a może jedynie sekundy, ale zawsze coś, na obmyślenie całkiem sensownego planu.

– Cześć Olek. – krzyknęła, starając się zachowywać jak najbardziej normalnie, po czym wbiegła z impetem do łazienki zastając wilczego króla w wannie. Ada zarumieniła się, po czym zakryła oczy dłonią. Co prawda Vincent nie znał umiaru i prawdopodobnie wylał pół butelki płynu do kąpieli, gdyż piana wręcz wymykała się zza krawędzi wanny zakrywając go całego. Z tej pienistej krainy widoczna była tylko jego klatka piersiowa oraz głowa i charakterystyczne, wilcze uszka, które tak bardzo podobały się Adzie.

– Gdzie jesteś? – krzyknął z dołu jej narzeczony.

– W łazience. Kąpie się. – odpowiedziała głośno, a Vincent zaśmiał się.

– Ani się waż odezwać, bo zrobię z Ciebie konserwę, jasne? – syknęła do niego po cichu, grożąc mu palcem. Mężczyzna spojrzał na nią gniewnie, ale po chwili jego wzrok zmienił się. Ada zauważyła, że wilczy król nadstawił uszy i zaczął się po cichu śmiać, mając zajebiście dobry ubaw z tego, jak zareagowała. Poruszył jedynie brwiami, posyłając jej całuska w powietrzu. Adrianna wkurzyła się.

– Czyżbyś bała się, że przyszły... mąż przyłapie się z obcym, nagim facetem w łazience? – zapytał niemal brutalnie i kpiąco, spoglądając na nią tym swoim szyderczym uśmieszkiem, jak by miał satysfakcję z tego, że mógł jej dopiec. Ada zacisnęła usta w wąską linię i posłała mu groźne spojrzenie o treści ,,milcz, bo zaraz Cię wypatroszę". Książę nic sobie z tego nie zrobił, wręcz przeciwnie. Rozsiadł się bardzo wygodnie w wannie, jak by właśnie oglądał najlepsze przedstawieniem pod słońcem.

– Ada, czy możesz mi do jasne cholery wyjaśnić, dlaczego w całym domu śmierdzi mokrym psem?! Co ja Ci mówiłem na temat przyprowadzania zwierząt do mojego domu! – wrzasnął wkurwiony, a ona otworzyła ze zdumienia usta. Usłyszała, jak ciężkim krokiem Olek idzie na górę i w każdej chwili może tu wejść. Vincent natomiast bawił się w najlepsze.

– Tłumacz się, skarbie. – wyszeptał, a ona zarumieniła się i chciała rzucić w niego balsamem do ciała, ale nie miała na to czasu. Stwierdziła, że rozprawi się z nim później.

Adrianna bez wahania zaczęła się w pośpiechu rozbierać, urządzając przy tym wspaniały pokaz Vincentowi, który wręcz pożerał ją wzrokiem. Dziewczyna odwróciła się do niego tyłem pozbywając się sukienki oraz stanika. Usłyszała jakiś cichy pomruk z jego strony oraz niezrozumiałe dla niej słowo, ale nie przejmowała się tym, bo teraz miała zdecydowanie poważniejszy problem.

Ada okryła się ręcznikiem i odwróciła w stronę Vincenta. Upięła włosy w koka i dziękowała sobie w duchu, że nie miała na buzi makijażu. Dzięki temu zyskała kilka dodatkowych sekund. Podeszła do niego, po czym zaczęła polewać się wodą lecącą z kranu chcąc w tej sposób zainscenizować, że właśnie wyszła z wanny.

– Ada! – wrzeszczał Olek, a ona wybiegła z łazienki pozostawiając króla samego.

– Tak, skarbie? – zapytała grzecznie, wymykając się tak, aby chłopak jak najmniej mógł dostrzec.

– Masz mi coś może do powiedzenia? – zadał pytanie, patrząc na nią uważnie.

– Bo ja wczoraj jak wracałam do domu, to spotkałam takiego dużego, pięknego pieska, owczarka niemieckiego i on był taki... brudny i biedny, więc zabrałam go do domu, wykapałam, dałam coś jeść... – zaczęła się tłumaczyć, a on tylko prychnął.

Jesteś moją bajką   |  Akademia Pana KleksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz