odpocznij Lloyd.

1.1K 42 119
                                    

Lloyd dostanie wpierdol.

To była moja pierwsza myśl po przebudzeniu.

Kocham spać. Uwielbiam być w tym błogim stanie nieobecności który regeneruje mój umysł i organizm, przygotowując na następny dzień.

I jak ktoś mi kurwa te boskie chwilę przerywa, mam ochotę wyprowadzić go za kudły na próg tego pieprzonego klasztoru i zepchnąć z tych pierdolonych kilkuset schodów.

To że Lloyd ma swój własny sposób przeżywania ucieczki ojca to wiemy wszyscy. Od momentu gdy kryształowy władca został pokonany słuch po Garmadonie zaginął, co mocno wpłynęło na tego dzieciaka. Przełączył tryb z człowieka na robota który śpi, je, i trenuje, chociaż z tym drugim czasami było słabo. Akceptujemy to, bo rozumiemy że musi uporać się ze swoimi myślami na swój dziwny i nienaturalny sposób.

Ale jak jego chore ćwiczenia zaczynały się o 5:00 budząc przy okazji połowę klasztoru, w dzień, gdy poranne nauki się nie odbywały, chciałem wytłuc mu zęby.

- Dzieciaku skończ- wyrzuciłem rękami- Idź dotknij trawy albo pomedytuj nad rzeką, a nie budź mnie o tej nieludzkiej godzinie!

- Cole, stajesz o tej na codzień- wydyszał Lloyd maltretując manekina zaawansowanymi technikami walki.

- Ale nie dzisiaj- burknąłem i pociągnąłem za dźwignie która chowała sprzęt treningowy.

- Hej!- spojrzał na mnie oburzony rozkładając ręce.

- Małe chłopczyki śpią o tej godzinie-  drażniłem się z nim- przedszkole jest otwarte od ósmej.

Wywrócił oczami i przeszedł obok mnie trącając mnie ramieniem. Oddałem z potrójną siłą, przywalając w tył głowy. Jęknął cicho i chwycil się za bolące miejsce.

- Jebani psychole- Kai, który wychylił głowę zza drzwi swojego pokoju patrzył na nas spod byka- ja tu chce spać.

- jemu to powiedz- warknąłem patrząc na Lloyda.

- wracaj do łóżka Lloyd- westchnął Kai, niczym przyzwyczajony do nerwów na swoje dzieci ojciec.

- nie chce mi się spać- wywrócił oczami.

- Ale mi się chce- burknął Kai i trzasnął drzwiami zamykając się w sypialni.

- I mi- jęknąłem ruszając w stronę pokoju.

Oczywiście Lloyd nie skończył treningu.

I właśnie w ten sposób przebiegał u nas każdy poranek. Później pojawiały się krzyki Jaya, bo zjadłem mu ostatni kawałek pizzy który podpisał, Lloyd udawał wymioty na widok pixal całującej zena w kuchni a nya robiła mu wykład o jego dziecinnym zachowaniu, Kai w tym czasie podbierał jej kawę, bo nie chciało mu się robić własnej. Później trening i więcej treningu, i jeszcze więcej treningu. Niemiłosiernie dużo aktywności fizycznej. Standardowo zrobiliśmy sobie z Kaiem mały sparing. Byłem na swietnej pozycji, i byłem pewny że ten cwel zacznie całować ziemię, ale z rytmu wybiły mnie krzyki.

- nie dotykaj mnie- warknęła Nya do Zena.

Chłopak uniósł ręce w powietrze

- rozumiem że jesteś zła, ale czym zawinił ci robot?

Spojrzałem na robota do treningów którego Pix skonstruowała parę tygodni temu. Był w nienajlepszym stanie, patrząc na to że odpadła mu maska od silnika, a jedno ramię zaraz miało podążyć jej śladami.

- bo nie działa!- oburzyła się i kopnęła robota

- nie myślałaś może, żeby go włączyć?- Zane uniósł brew.

Szafirowe oczy/ Ninjago mistrzowie spinjitzu.Where stories live. Discover now