- Kai... Kai obudź się...
Uchyliłem powieki, rozglądnąłem się niemrawo. W pokoju było zupełnie ciemno. Spojrzałem pytająco na Skylor, która mnie obudziła.
- Ktoś wszedł do klasztoru- wychrypiała patrząc na zamknięte drzwi.
Dziewczyna miała na sobie tylko bieliznę, zupełnie tak samo jak ja. Ubrania leżały gdzieś na podłodze, niezbyt się tym przejmowałem. Wtuliłem się w zagłębienie jej szyi, złożyłem na niej delikatny pocałunek. Zarzuciłem rękę na jej biodro i zamknąłem oczy.
- Pewnie ktoś wyszedł pobiegać. Wracaj do spania- szepnąłem.
- Ale kto normalny wychodzi biegać o tej porze?- uświadomiła mnie, Bo faktycznie, jedyną osobą która byłaby skłonna wstać tak wcześnie był Lloyd- idź to sprawdź, bo ja nie chce umrzeć we śnie.
Westchnąłem ciężko i podniosłem się do siadu. Chwyciłem koszulkę, która jakimś prawie wisiała na regale z książkami i wciągnąłem ją na siebie. Wyszedłem z pokoju.
I faktycznie usłyszałem kroki. Po cichu szedłem przez korytarz w stronę źródła dźwięku. Gdy wydawałem się być blisko potencjalnego napastnika schowałem się za rogiem nasłuchując.
- nie będziemy ich budzić- usłyszałem szept.
Oh, cholera.
Bez zastanowienia przywołałem niewielki płomień by rozświetlić korytarz.
Cole.
To naprawdę był on. Stał tam, z zakrwawionym ramieniem, brudną i spoconą twarzą. Patrzył na mnie z lekkim niedowierzaniem, po czym uśmiechnął się lekko.
- stęskniliście się?- parsknął w momencie, gdy również przywołałem złośliwy uśmieszek.
- bardzo, zwłaszcza za twoim narzekaniem- posiedziałem w momencie, gdy zbił ze mną pione. Zaraz potem zamknąłem go w braterskim uścisku. Przez jego ramię zobaczyłem Carmen. Rozglądała się po pomieszczeniu- Mają Lloyda- poinformowałem Chłopaka, na co spojrzał na mnie zdziwiony.
- jak to mają Lloyda?- oburzyła się czarnowłosa.
- Przy walce z wojskiem go pojmali- mruknąłem- Ale teraz mamy ciebie- spojrzałem na Carmen- więc go odbijemy. Pójdę obudzić resztą.
Cole machnął ręką.
- niech się wyśpią- mruknął, po czym spojrzał za moje plecy i uśmiechnął się. Również tam spojrzałem.
- no hej Sky - cole rozłożył ramiona, Skylor podbiegła i przytuliła się do niego.
- Idź pod prysznic- powiedziała od razu gdy się od siebie odsunęli- Teraz.
- już mamo- parsknął śmiechem.
- a Ty możesz na chwilę zająć sypialnie lloyda- rudowłosa spojrzała w stronę Carmen- to jedyny pokój, w którym nie śmierdzi potem- dodała, na co ciemnowłosa skrzywiła się lekko- Jestem Skylor- przedstawiła się, Carmen zacisnęła lekko szczękę.
- Carmen- mruknęła.
- Jutro wyśpiewasz wszystko o tej ciemności- powiedziałem- na razie idź odpocząć. Skylor ci wszystko pokaże.
Rudowłosa skinęła głową i machnęła ręką na Carmen, która podążyła jej śladami. Po chwili zniknęła za zakrętem, a ja i Cole poszliśmy w stronę niewielkiego składzika. Gdzie trzymaliśmy wszelkiej maści opatrunki i lekarstwa.
Bo to przecież nie tak, że my po bitwach jesteśmy cali i zdrowi. Blizny miałem na niemal każdej części ciała, zakażenie wdało mi się cztery razy, nie wspominając o licznych złamaniach i pęknięciach. Leki przeciwbólowe łykaliśmy jak witaminy. Cały pokój zapełniony był wysokimi po sufit półkami, na których poukładane były absurdalne ilości opatrunków, pigułek, lekarstw, środków uspokajających i znieczulających, alkoholi do przeczyszczania ran. O dziwo po bitwach i tak brakowało nam zapasów.
YOU ARE READING
Szafirowe oczy/ Ninjago mistrzowie spinjitzu.
FanfictionNinjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i obrońcy ninjago doskonale o tym wiedzą.