Perspektywa Cola.
Ja chyba jebne.
Zostałem w tym cyrku inaczej zwanym perłą przeznaczenia, bez fajek. Bez kurwa papierosów. Psychika mi siądzie, przysięgam.
Nam wszystkim zdecydowanie nie służyło życie na tak małej przestrzeni. Harumi wyprowadzała z równowagi wszystkich oprócz Lloyda, przez którego tatuś miesiąca dostawał pierdolca. Jay zawsze był chory psychicznie ale teraz chyba wyostrzyło mu się ADHD a Problemy z agresją Nyi dostały podwojenia. Mistrz Wu na cały dzień zaszywał się w tej swojej gownianej bibliotece.
Pixal i Zane wyłączali sobie emocje żeby przez przypadek się na kogoś nie wydrzeć.I była też Carmen.
Drażniła mnie, tymi swoimi głupimi włosami, i tym swoim durnym spojrzeniem. I tym cholernym uśmieszkiem. I ten jej głupi śmiech, głupio się śmiała.
Potrzebuje kurwa zapalić.
Przeszukałem już chyba wszystkie spodnie, bluzy i połowę perły, z poszukiwaniem jakiegoś szluga. Może zaplątał mi się gdzieś, albo może zaplątała mi się cała paczka. Miałem taką nadzieję, bo dostawałem kurwicy.
- powiesz mi, co Ty robisz?- westchnęła Nya, gdy już któryś raz przetrzepywałem kieszenie spodni. Machnąłem na nią ręką na co westchnęła ciężko- tam nie ma szlugów, pogódź się z tym i idź wykurwuć Kaiowi. Będzie ci lepiej.
Spojrzałem na nią spod byka na co parsknęła cichym śmiechem.
- Może w końcu rzucisz- zastanawiała się na głos- pomyśl ile pieniędzy zaoszczędzisz. Będziesz mógł codziennie chodzić na dziwki.
- prędzej powieszę się pod sufitem niż rzucę to świństwo- mruknąłem- ciemność nie atakuje już w ciul czasu. W klasztorze jest bezpiecznie. Mizemy wrócić.
- Pixi mówiła że przenosimy się jutro, albo za dwa dni- wzruszyła ramionami, na co jęknąłem męczeńsko- bądź facetem.
I wyszła, ewidentnie mając dość mojego narzekania.
Może Carmen coś znalazła.
Bez zastanowienia ruszyłem w stronę pokoju Lloyda i Harumi, w którym często przesiadywała. Współczułem mu. Odkąd zaczął jakby chodzić z Harumi, dostał w pakiecie ciągle przesiadywanie z nią i Carmen. A one obydwie były zdrowo pierdolniętę.
Tym razem Lloyda tam nie było, tylko te dwie żmije gadały sobie leżąc na materacach.Carmen, jak zwykle miała na sobie krótkie jeansowe spodenki i jakąś bluzę wyciągniętą z szafy Nyi lub Skylor. Włosy spięła w wysokiego kucyka.
- Królowo lodu błagam powiedz mi, że coś znalazłaś- jęknąłem, na co Harumi wywróciła oczami.
- Nawet gdybym znalazła, gówno byś dostał- burknęła Carmen przekręcając głowę tak, by na mnie spojrzeć- będziemy się wykręcać dopóki nie wrócimy do klasztoru, pogódź się z tym.
Skrzywiłem się lekko.
- Lloyd tu czegoś nie ma?- westchnąłem- on lubił podjebać mi szluga, może coś przemycił.
Harumi spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nasz Lloyd?- parsknęła śmiechem- on i kradzież? Do tego papierosów?
- dużo się pozmieniało, Scaryface- mruknąłem, z wyraźnym wyrzutem.
Podszedłem do materaca Lloyda na którym leżała Carmen. Widząc że chce go podnieść wstała.
I nic tam nie było. Szukałem pod kanapę, w kanapie, w pościeli, u nic z tego. Carmen tylko patrzyła jak robię bałagan a Harumi czerpała niebywałą satysfakcję z mojego niepowodzenia.
CZYTASZ
Szafirowe oczy/ Ninjago mistrzowie spinjitzu.
FanfictionNinjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i obrońcy ninjago doskonale o tym wiedzą.