ROZDZIAŁ SZÓSTY

2.7K 249 78
                                    

GRACE

Ulica, którą wracałam do domu była praktycznie całkowicie opustoszała. Tylko co jakiś czas mijałam pojedyncze osoby a do moich uszu docierały dobiegające z oddali śmiechy imprezowiczów, którzy tak samo jak ja postanowili zakończyć już swoją zabawę.

Noc była chłodna i nieprzyjemna, więc nawet fakt, że ciasno otulałam się własnymi ramionami niewiele mi pomagał. Nadal też miałam przed oczami obrazy z Angel, których byłam świadkiem i niezmiennie samo wspomnienie o nich wzbudzało we mnie przerażenie. Nie czułam się najlepiej. W mojej głowie panował kompletny chaos. Być może dlatego wzdrygałam się na każde choćby najcichsze skrzypnięcie drzew lub odgłosy czających się na ich gałęziach kruków.

Część dzielnicy, na której się znajdowałam już za dnia wzbudzała w ludziach dziwny niepokój. Nocą natomiast wszystko wydawało się tutaj jeszcze bardziej przerażające. Stare ruiny, mnóstwo drzew i wszechobecna ciemność w żaden sposób nie pomagały mi skleić myśli w całość. Zaczęłam nawet żałować, że nie zdecydowałam się wybrać dłuższej, lecz o wiele przyjemniejszej drogi prowadzącej przez uczelniane ogrody.

Odetchnęłam z ulgą dopiero, gdy znalazłam się przy kościele, spod którego ścieżka prowadziła już wyłącznie do kamienicy, w której mieszkałam. Wejście do środka miałam niemal na wyciągnięcie ręki. Mogłam już tylko podejść do drzwi, złapać za klamkę i zaszyć się w łóżku, próbując zapomnieć o całym tym koszmarnym dniu, ale w tym momencie coś skłoniło mnie do tego by przystanąć w miejscu. A raczej nie coś, a ktoś bowiem już krótko po wyjściu z klubu odniosłam wrażenie bycia obserwowaną. Towarzyszyło mi ono przez całą drogę i choć początkowo mnie to zaniepokoiło to z czasem zrozumiałam, że osoba, która postanowiła być moim cieniem wcale nie miała zamiaru zrobić mi krzywdy.

Co więcej... podejrzewałam także kim była.

— Czy ty mnie śledzisz? — zapytałam w tym samym momencie, w którym kroki za moimi plecami stały się wyraźniejsze.

— Na twoim miejscu nie określałbym tego w tak drastyczny sposób. — Ilan zbliżył się do mnie na odległość kilku centymetrów. Czułam jego ciepły oddech na karku, który w tym momencie dawał przyjemną ulgę mojej przemarzniętej skórze. — O wiele lepiej brzmi stwierdzenie, że pilnuję, żeby nie stała ci się krzywda. — dokończył niskim, ochrypłym tonem.

— Możesz to nazywać najpiękniej jak tylko potrafisz, ale dla mnie to nadal śledzenie. — uśmiechnęłam się pod nosem.

— Jesteś lekko wstawiona i wracasz sama w środku nocy. Chyba nie muszę ci uświadamiać, jak źle mogło się to dla ciebie skończyć, prawda?

— Niezmiernie cieszy mnie twoja troska, ale nie potrzebuję ochroniarza. — odparłam nieco poważniej. — Nie wiem, czy wiesz, ale wychowywałam się z nadopiekuńczym wujkiem, który skutecznie nauczył mnie jak radzić sobie z natrętami. Znam wiele przydatnych chwytów i gdybym w porę nie zorientowała się, że to ty za mną idziesz to pewnie miałbyś okazję przekonać się o tym na własnej skórze.

— Jeszcze nigdy nie uderzyła mnie kobieta, ale to mogłoby być ciekawe doświadczenie. — zaśmiał się w odpowiedzi. — Szczególnie, że zrobiłabyś to ty. — dodał kpiąco szeptem i przesunął palcem po moim ramieniu.

Właśnie w tym momencie odwróciłam się do Ilana całym ciałem. Staliśmy kawałek od latarni, więc twarz mężczyzny oświetlało jedynie jej bardzo słabe światło. Mimo wszystko wyraźnie widziałam zarys jego idealnie wykrojonych ust, prostego nosa i szczęki. Dodatkowo jak zwykle zwróciłam uwagę na cienie pod oczami, które były poniekąd znakiem rozpoznawczym Farlaine'a.

Soft And Graceful | 18+Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum