Rozdział XI - Paul

400 23 9
                                    

Mikaelson stał za Adeline i trzymał jej nadgarstek, gdy wskazywał jej różne przedmioty w podręczniku. Pokój był teraz słabo oświetlony, a jej zadaniem było ciche wkuwanie każdego z nich.

— Skoncentruj się, Borchett. Niech twoje uczucia i myśli znikną w głębi twojego umysłu. Skup się na działaniu i wyraźnie powtórz przedmiot w swoim umyśle. Kiedy będziesz gotowa, skup się i mów z pamięci — szepnął profesor blisko jej ucha.

Wszystko było w porządku, że mówił, żeby skoncentrować się na zapamiętywaniu, ale uczucie jego tak blisko niej sprawiło, że jej ciało zachowywało się w sposób, który ją zaskoczył. Powietrze wydawało się ciężkie i statyczne, mimo że jej nie dotykał, czuła przestrzeń między nimi.

Okej, skoncentruj się.

Adeline wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Otwierając je z skupieniem, pomyślała: posag.

— Posag.

— Bardzo dobrze. Teraz, stosując tę ​​samą praktykę, pomyśl o innym antyku — powiedział cicho.

Zrobiła, co powiedział, i zaczęła wymieniać nazwy antycznych przedmiotów jak mantrę. Naprawdę był dobrym nauczycielem. Adeline spojrzała na profesora z dumą, ten odpowiedział jej grymasem w kąciku ust. Był pod wrażeniem, czy może po prostu poczuł ulgę, że teraz wiedziała coś, co powinna już wiedzieć?

Zapalił światło w pomieszczeniu. Nauczyciel podszedł do szafki przy jednej z większych lamp i wyciągnął książkę. Podszedł do Adeline i jej ją podał.

— To dla ciebie — wymamrotał.

— Chce pan, żebym się z niej pouczyła? — zapytała zdezorientowana.

— Tak, cóż, możesz. Potraktuj to jako prezent świąteczny — powiedział cicho, odwracając głowę. — A propos, kolacja jest za godzinę. Będzie tylko kilka osób. Zastanawiam się, czy zechciałabyś do mnie dołączyć?

Moment, czy to było... Boże Narodzenie? To nie mogło być to. Jej oczy rozszerzyły się i ponownie spojrzała na zegarek, dysząc ciężko, gdy zauważyła godzinę i datę.

— Bardzo przepraszam, że pana zatrzymałam, proszę pana. Nie zdawałam sobie sprawy, że to Boże Narodzenie. Oh, czuję się po prostu okropnie...

— Co ci mówiłem o twoich uporczywych przeprosinach? — westchnął, przerywając jej. Policzki Adeline poczerwieniały.

— Myślisz, że jestem osobą, która zrobiłaby coś lub spędziła czas z osobą, z którą by nie chciała? — zapytał, unosząc brwi.

Skinęła głową, uśmiechając się lekko.

— Teraz, przed kolacją, napiję się świątecznego wina. Możesz do mnie dołączyć, ale jeśli wolisz wyjść, możesz to zrobić. Nie jestem zbyt świąteczny, więc zrozumiem, jeśli wolisz spędzać czas z kimś innym — zaćwierkał profesor, podchodząc do małej szafki z napojami w rogu sali. Szła tuż za nim, dotykając jego ramienia, gdy się zatrzymał.

— Wolę spędzić czas z tobą, jeśli nie masz nic przeciwko — powiedziała nieśmiało.

Skinął głową, nalewając dwa małe kieliszki wina i podając jej jeden.

— Chyba wesołych świąt — mruknął, podnosząc do niej szklankę.

— Wesołych Świąt, profesorze — powiedziała z uśmiechem, lekko stukając swoją szklanką o jego.

Teaching More Than History [18+]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum