Rozdział XIV - Rana

321 22 1
                                    

— Niektórzy z was nadal nie potrafią szukać informacji w podręczniku. — Profesor mówił sucho, przechadzając się po klasie. — Macie 20 minut na zrobienie karty pracy.

I dzięki temu zabrali się do pracy. Adeline szybko otworzyła podręcznik, żeby wypełnić kartę, starając się jak najlepiej skupić na dzisiejszych zajęciach, a nie na mężczyźnie, który ją uczył.

Rozejrzała się po klasie, żeby zobaczyć, jak radzą sobie jej koledzy z klasy, mnóstwo załamanych i zdezorientowanych twarzy. Wracając do pracy, wypełniła kilka kolejnych rubryk. Szło jej niezbyt dobrze.

Rozejrzała się bezradnie po klasie i zauważyła, że ​​nauczyciel wraca do swojego biurka. Zaczęła iść w jego stronę, ale zatrzymała się, gdy odwrócił się, aby przemówić do klasy.

— Czas minął. Mam nadzieję, że wszyscy skorzystaliście z... Panno Borchett, co pani robi? — Zapytał nagle, rzucając jej surowe spojrzenie. Zastanawiała się, czy odpowiedzieć, ale szybko zdecydowała, że ​​to nierozsądne. Adeline odwróciła się nieśmiało i wróciła do ławki, spuszczając głowę.

Czuła, jak profesor skanuje klasę i krytykuje każdą pracę, po którą sięgnie. Wstrzymując oddech, zauważyła, że ​​do niej dotarł.

— Hm. Jakie to rozczarowujące. — Warknął.

— Wszystko szło dobrze, dopóki nie zaczęłam analizować tekstu po raz drugi i wtedy...

— Nie rozwinęłaś nawet znaczenia słowa Czeka? — Zapytał trochę sarkastycznie.

Westchnęła. Nie, nie.

— Jestem pewna, że w podręczniku nie było napisane tego rozwinięcie. — Adeline szybko przejrzała książkę pod sobą i zobaczyła słowo „Czeka".

Kurwa.

— Mówiłaś coś, panno Borchett?

— Przepraszam, ja-

— Uwaga za głupie wymówki.

Jej usta otworzyły się szeroko. Jak on śmie! Mikaelson wiedział, jaka była, wiedziałby, że to prawdziwy błąd. Kiedy nadal chodził po klasie, Ollie zbliżył się do jej ucha i szepnął...

— Coś mówiłaś, że jest miłym facetem?

. . . . . . .

Następnego ranka siedziała z przyjaciółmi, po raz kolejny jedząc razem śniadanie. Brakowało jej tego. Adeline spojrzała na stół nauczycieli. Co ciekawe, nie było tam Mikaelson'a. Często odpuszczał śniadanie, ale przypomniała sobie, że poprzedniego wieczoru nie widziała go na kolacji. Patrząc wzdłuż stołu, brakowało kilku innych nauczycieli. Być może mieli radę. Gniew z ostatniego dnia do niej powrócił, gdy tylko pomyślała o nauczycielu. Poczuła się jak idiotka, broniąc go przed przyjaciółmi przez tak długi czas, a on odwrócił się i jej kosztem udowodnił im wszystkim rację.

Kolacja nadeszła szybko; ku jej zdziwieniu wielu nauczycieli, których nie było na śniadaniu, wróciło, ale nadal nie było śladu historyka. Pomimo jej wysiłków wściekłość w niej się nasiliła. Chciała z nim porozmawiać, zapytać, czy karze ją za to, że coś do niego czuje.

Zdecydowanie. Po kolacji Adeline złoży profesorowi wizytę.

. . . . . . .

Adeline przechadzała się tam i z powrotem przez korytarz internatu, analizując swoje myśli. Nie powinno jej tu być. Dziewczyna w głębi duszy wiedziała, że ma inny powód, by chcieć zobaczyć się z nauczycielem. Konfrontacja z nim w sprawie jego okrutnego zachowania to jedno, ale była zdecydowana wznowić ich lekcje, a on ani razu o nich nie wspomniał. Nie tylko bardzo tęskniła za Mikaelson'em, ale przeżyła także kolejną lekcję historii, która przypomniała jej, dlaczego te dodatkowe lekcje były dla niej tak ważne.

Teaching More Than History [18+]Where stories live. Discover now