Rozdział 19

945 55 60
                                    

Dzisiaj jestem tylko wspomnieniem. Echem dziecięcych lat. Kiedyś byłem twoim marzeniem. To do mnie należał świat.

I nie byłam pewna czy te wspaniałe nuty grają tylko w mojej głowie czy to, to zaczarowane miejsce ją zagrało. To wszystko nie miało tutaj znaczenia. Gdyż po prostu kołysałam się w jej rytm. Układałam ręce w ten sposób jakbym miała przed sobą partnera i na powrót zamykałam oczy, rozkoszując się chwilą.

Świat twoich zabaw, myśli i słów. Pierwszych radości i pięknych snów. Dzisiaj, gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle. Pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.

W moim wyobrażeniu pojawił się przy mnie Vincent i objął swoimi silnymi ramionami do tańca, przyciągając jeszcze bliżej siebie. Moje najzwyklejsze ubrania zmieniły się w przepiękną błękitną suknie z rozkloszowanym dołem. Mężczyzna natomiast był przyodziany w garnitur. I patrzyłam mu w oczy nic nie mówiąc, gdyż miałam wrażenie, że on doskonale wiedział. Teraz to on prowadził nasz taniec.

Jestem twoją bajką, jestem twoją bajką.

Jestem bajką twego snu.

Jestem twoją bajką, jestem twoją bajką. Jestem bajką twego snu.

Już nie przymykałam oczu. To wyobrażenie zdawało się być wyjątkowo realnie więc zauroczona w jego oczach pochłonęłam się w muzyce i w nim. Absolutnie oddana jego krokom. Pozwoliłam, żeby przyspieszył kroku i ja wraz z nim. Obracał mnie w swoich ramionach a moja suknia tak przepięknie falowała do muzyki, a parkiet pod naszymi oczami raz po raz zaczynał świecić milionami kolorów. I wszystko w koło nagle zniknęło. Nie było żadnej wojny, ani akademii, która została zaatakowana, tylko ta chwila pełna muzyki i jego głębokie oczy, w których zdawałam się tonąć.

Kiedy pożegnasz bajkę – z dziecięcych lat. Zamkniesz za sobą furtkę – zaczarowany świat.

Dzisiaj, gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle. Pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.

I nim się spostrzegłam przepiękne dwa głosy zniknęły a do melodii śpiewaliśmy tylko my.

Jestem twoją bajką, jestem twoją bajką. Jestem bajką twego snu.

Jestem twoją bajką

Jestem twoją bajką

Vincent zakończył piosenkę sam patrząc prosto w moje oczy. A ja opadłam w jego ramiona przymykając je. To wyobrażenie zdawało się być tak niezwykle piękne i realne, że gdybyśmy poznali się w innej rzeczywistości możliwe iż zapragnęłabym, żeby to było prawdziwe. Nie w tej rzeczywistości. Z ogromnym więc żalem otworzyłam oczy, a moje serce zabiło szybciej.

Król wilków stał przede mną w swojej całej osobie. Żywy, nie będąc jedynie wyobrażeniem.

Wstrzymałam na chwilę oddech i próbowałam się odsunąć. Jego silne ramiona bardzo dobrze mi to uniemożliwiły. Uśmiechnął się do mnie w ten swój szarmancki sposób i poczułam jak moje kolana robiły się jak z waty. Chyba panikowałam. Powoli stawało się jasne, że pewna myśl się urzeczywistnia, a ja usilnie próbuje się jej wyprzeć, gdyż była abstrakcyjna. Król Wilkusów wpędzał mnie w ocean emocji a moje serce mocniej biło ale nie ze strachu, a z czegoś co usilnie tliło się w moim wnętrzu. I powoli zaczynałam wariować. Szczególnie w momencie, gdy miałam przyznać się przed samą sobą, że król wilkusów chyba zaczynał znaczyć dla mnie coś więcej, a pojedyncze spojrzenia w jego stronę nie były jedynie obadaniem sytuacji. Poczułam jak po moim ciele przechodzi dreszcz, który sprawił że zbliżyłam się do niego jeszcze kawałek, a nasze twarze dzieliły już centymetry. Wpatrywałam się z lekka onieśmielona i choć to ja wykonałam pierwszy krok, to mimowolnie drgnęłam w jego ramionach kiedy od również zmniejszył odległość między nami. Mężczyzna na mój ruch spojrzał mi prosto w oczy, w jakby w upewnieniu czy się nie lękam. I nie lękałam. W tym momencie zapomniałam o całym świecie w jakim się poznaliśmy i pozwoliłam sobie spojrzeć na Vincenta tak jak od pewnego czasu pragnęłam. Wyidealizowałam go na sekundę, by to co miało stać się na chwilę nie było potwornym występkiem.

Kiedy Król Wilkusów zauważył, że się go nie obawiam, bez zawahania wpił się w moje usta. Zastygłam. I nie wiedziałam czy to ten niemoralny czyn, czy mężczyzna mnie tak onieśmielił, ale nie potrafiłam się poruszyć. Dopiero kiedy poczułam jego dłoń na swoim karku, która pewnie przysunęła mnie w stronę Vincenta, to w moim brzuchu coś przeskoczyło ( najprawdopodobniej te motylki w brzuchu, o których zakochani mogli opowiadać godzinami, a poeci nie potrafili się przestać rozpisywać ) i zaczęłam oddawać ten pocałunek. Smakował orzechami i absolutnie oczarował mnie bardziej niż przypuszczałam. Pewny siebie, mocny i absolutnie władczy, a zarazem nie agresywny przy tym. Wypełnialiśmy się nawzajem pożądaniem i chęcią zatracenia, która miała być naszą zgubą. Gdyż było to absolutnie niebezpieczne. Kiedy w kocu oderwaliśmy się od siebie po długim pocałunki, ja odsunęłam się dwa kroki w tył. Nie z ogólnego przerażenia, a obawy przed tym jak bardzo tego nie żałowałam. Coś się zmieniało, planety układały się inaczej, i ja czułam się też jak odmienna tafla oceanu. Złapałam z nim kontakt wzrokowy – jego wzrok wydawał się zaskoczony. Natomiast ja rzucałam mu wyzwanie.

Vincencie, Królu Wilkusów – teraz oboje nosiliśmy pewne brzemię, które czyniło nas bardzo podobnymi jak nie tymi samymi.

Byliśmy grzesznikami. 



Hejka misie <3

Proszę wróćcie do mnie, bo mam wrażenie, że jest tu was coraz mniej. 

Uwielbiam was.

Opowiedzcie mi co u was słychać.

I bądźcie zdrowi

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 20 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

But you belong to me - VincentWhere stories live. Discover now