12. Mała bestia

3.5K 281 19
                                    

Hunter

- Dzisiaj wdrażamy plan o nazwie Hazel. - powiedział podekscytowany Max, gdy rozsiadł się w moim samochodzie. Plecak położył sobie pod nogami, a przydużą torbę na kolanach. Wyglądał na pewnego siebie i pełnego dziwnego zadowolenia. 

Już chwilę później, dowiedziałem się, co było powodem jego zadowolenia.

Wystarczyło, że przesunął suwak torby i uśmiechnął się zadowolony, ja za to, posłałem mu pełne zaskoczenia spojrzenie.

- No co? - sarknął - Przygotowałem się. - powiedział dumny i zaczął wyciągać pełno przedmiotów z materiału torby. - Mamy lornetkę, latarkę, wachlarz i zapas jedzenia. 

- Ty na prawdę, chcesz siedzieć tam kilka godzin. - powiedziałem pełny podziwu, bo jedyne, co ja wziąłem, to puszka energetyka i paczka orzeszków. 

Nigdy bym nie przypuszczał, że Max weźmie to wszystko tak na poważnie - pozostało mi się modlić, że całkowicie nie zjebie mojego planu, który zamierzałem doprowadzić do końca. Niestety mój kumpel miał to do siebie, że czasami zachowywał się jak dziecko na placu zabaw i już po paru godzinach miałem go dość.

Czy to dziwne, że staliśmy już pod wielką rezydencją z dobre trzy godziny? Mogliśmy ten czas wykorzystać inaczej i na przykład pójść na siłownie, dodatkowy trening czy po prostu leniuchować, ale moja chęć zdobycia Hazel, była dużo większa. 

 Pośród wielkiego domu, nie działo się nic - kompletnie nic, oprócz szumiących drzew, które działały mi już na nerwy. Po ogrodzie biegał jedynie wielki pies, którego nazwać można by było maszyną do zabijania - nie miałem nic do psów, ale ten tak wyglądał. 

W końcu po następnych kilku minutach, coś się zmieniło, a ja momentalnie wyrwałem lornetkę z dłoni kumpla. Przyłożyłem ją do oczu i powiększyłem zbliżenie, tak aby mieć lepszy widok na wychodzącą z domu dziewczynę. 

Hazel wychodziła zza wielkich drzwi, a ja już nie mogłem oderwać od niej spojrzenia. Dalej rozmyślałem nad swoimi uczuciami, ale byłem pewny, że to coś więcej, bo nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej dziewczyny - żadnej. 

Dziewczyna ubrana była w kwiecistą, białą sukienkę, która sięgała jej niemal do kostek. Włosy miała starannie ułożone w wianek, a ja nie mogłem uwierzyć, że z dnia na dzień, może podobać mi się jeszcze bardziej. Moje zainteresowanie nią, było tak nagłe, ale tak odpowiednie, że sam nie mogłem w to uwierzyć. 

Nastolatka w dłoni trzymała też smycz, do której podpięty był identyczny pies do tego, który biegał po ogrodzie. Ten jednak był w kolorze czekoladowym, a co jakiś czas widać było u niego siwiznę. Musiał być to już starszy pies, bo poruszał się dość wolno. Nagle zza drzwi, wybiegł też mały pies, który wyglądał na jeszcze groźniejszego od dwóch dobermanów. Był mały i sięgał Hazel trochę ponad kostkę, był w białym kolorze, a na szyi miał obróżkę z....cyrkoniami?

- Dobra, wychodzę. - odrzekłem i odłożyłem lornetkę na kolana Max'a, który gwałtownie mnie zatrzymał. 

- Poczekaj chwilę! - wrzasnął i wcisnął we mnie spojrzenie, które wyglądało na zażenowane. - Musisz się jeszcze podszkolić w stalkingu, bo to jest porażka. - westchnął pod nosem. - Poczekaj aż odejdzie kawałek, bo ty spotykasz ją  "przypadkiem" zapomniałeś?

Skinąłem jedynie głową i odczekałem kilka minut.

Wyszedłem dopiero wtedy, gdy dziewczyna przemierzyła już kawałek odcinka ścieżki, która prowadziła na polanę. Swoje kroki stawiałem niepewnie, ale wiedziałem, że muszę szybko zmienić swoje nastawienie, żeby się niczego nie domyśliła. 

My Dear, Hazel 16+Where stories live. Discover now