Hazel
Otworzyłam szeroko usta, gdy tylko drzwi od szpitalnej sali otworzyły się, a ja mogłam zobaczyć stojących w nich moich przyjaciół - Tak. Miałam przyjaciół.
Hailie jak zawsze groźnie łypała na swojego starszego brata, a ten szczerzył się do mnie szeroko. Bardzo polubiłam ich wszystkich, bo wiedziałam, że mogę czuć się przy nich dobrze, i że jestem w stu procentach sobą, bo czy opowiadałam, jak wszyscy razem wykupiliśmy prawię cały asortyment żelków w sklepie? Albo, gdy całą czwórką musieliśmy zając się Axel'em, bo mama Hunter'a musiała gdzieś nagle jechać.
Ci ludzie byli dla mnie ważni i nie wiem, co takiego zrobili, że na prawdę ich wszystkich pokochałam. Było to lekko nierealne, ale jednak działo się na prawdę.
Kochałam ich wszystkich, ale z Hunter'em było to coś innego - większego.
W jego obecności czułam się nieco inaczej, bo częściej się onieśmielałam, na policzkach pojawiały mi się rumieńce, a rój wzburzonych pszczół szalał mi w brzuchu. Było to dziwne uczucie, ale jednocześnie strasznie przyjemne, więc chyba nie chciałam go kończyć
Chciałam go więcej.
Hunter szedł z tyłu, ale gdy tylko znalazł się w zasięgu moich dłoni, wyciągnęłam je do niego, a ciałem przylgnęłam do jego zbudowanej klaty - Boże! Jak dobrze, że moi rodzice postanowili zejść do kawiarni po jakieś napoje i przekąski.
Cieszyłam się z odwiedzin, bo zaczęłam zauważać, że teraz coraz trudniej jest mi być samemu. Kiedyś bardzo to lubiłam, ale teraz dochodziłam chyba do wniosku, że żeby lubić spędzać czas z ludźmi, to trzeba znaleźć tych odpowiednich.
Z całej siły, tuliłam się do chłopaka i nie wiem czy była to reakcja na chwilową rozłąkę, czy potrzebę jego bliskości - powiedziała bym, że dwa czynniki złączyły się chyba w jeden przez co, byłam stęskniona i potrzebowałam przytulenia, a może byłam nawet ....zakochana?
- Mała, Hazel. - wymruczał tuż przy moim uchu, a dopiero chwilę potem, odkleiłam się od jego koszulki, choć nie puszczałam jego dłoni. Wszyscy wygodnie rozsiedli się w sali, a Hailie nie mogła ukryć uśmiechu.
Materac od łóżka, zapadł się znacząco, gdy Hunter na nim przysiadł i dalej nie puszczał mojej dłoni - wbrew przeciwnie, bo cały czas ściskał ją i muskał swoim kciukiem.
- Jak się czujesz i jak to się w ogóle stało? - zapytała na starcie Hailie, choć jej usta w dalszym ciągu układały się w miły uśmiech, który znacząco się zmieniał, gdy patrzyła na kogoś innego.
- Czuje się dobrze. - przyznałam i wyplątałam się z pod kołdry, co o dziwno, nie okazało się najprostszym zadaniem, bo wszystko było tutaj poplątane. - Restauracja, w której byłam z rodzicami pomyliła moje zamówienie i dostałam kawę czekoladową. - wyznałam dość nieśmiało, bo brzmiało to niczym żart.
Hailie jęknęła, ale po chwili ożywiła się gwałtownie, bo wstała na równe nogi i zaczęła chodzić po całym pokoju. Nie patrzyła nawet, czy przypadkiem nie kopnęła swojego brata, co zrobiła oczywiście kilkaset razy.
- To zgadnij, kto zaprosił mnie na bal! - pisnęła uradowana, a ja sama musiałam się uśmiechnąć, bo wiedziałam, jak dziewczyna na tym zależało. Hailie o balu mówiła niemalże bez przerwy i wymieniała potencjalnych kandydatów na swoją parę. - No zgadnij, Hazel!
Zamyśliłam się chwilę i odchyliłam głowę do tyłu, zanim odpowiedziałam:
- Nie mam pojęcia.
Była to szczera prawda, bo moja przyjaciółka zdobyła już tyle sympatii, że stawało się to niedorzeczne.
- Z Chase'm Midelson'em! - zapiszczała głośno aż musiałam zatkać uszy. Hailie była cała rozemocjonowa, bo zaczęła nawet skakać i opowiadać o swojej parze na szkolny bal. Ja uważałam, że nie było to aż tak ważne wydarzenie, więc nie widziałam w tym nic ekscytującego.
CZYTASZ
My Dear, Hazel 16+
Romance[Okładkę wykonała @Stokrotka_22_11] Hazel Gonzales, to utalentowana, ale zamknięta w sobie siedemnastolatka, która przenosi się do elitarnej szkoły sportowej. Marzy ona o zaznaniu w niej spokoju i poznaniu przyjaciół, nie wie jednak, że już pierwsze...