~45.„Tam się zaczęła nasza historia"~

282 25 10
                                    

Kolejny dzień, kolejne wlatujące słońce do pokoju.Zacząłem lekko pomrukiwać, otworzyłem lekko powieki, a na brzegu łóżka siedziała Ada. Lekko wyciągnąłem dłoń w jej stronę, o dziwo od razu skupiła na niej uwagę, przyjęła ją i mocno ścisnęła.
- Albert, przepraszam.. - popatrzyłem na nią i oparłem na się łokciu.- od kiedy jesteś człowiekiem .... Nie mogę sobie tego wyobrazić... nie mogę się do tego po prostu  przyzwyczaić.- pokiwałem tylko głową,na znak że rozumiem. Owszem było mi smutno, ale z całych swoich sił próbowałem ją zrozumieć. Odwróciła się i popatrzyła na mnie. - wróciłam w nocy, cały byłeś skulony... dlaczego ..? - popatrzyłem na nią, nie chciałem jej wyjaśniać że czułem się właśnie przez nią odrzucony.
Patrzyliśmy się na siebie, dopóki nie zabrałem głosu.
- kiedy wyruszamy do akademii ...? - zapytałem nieśmiało. Z jednej strony chciałem tam wrócić,a z drugiej niekoniecznie.
- możemy nawet dzisiaj, stęskniłam się za nią... - mocniej ścisnęła moją rękę - w końcu tam się zaczęła nasza historia, Albert ... - uśmiechnęła się, a ja to oczywiście odwzajemniłem. - Te dzieciaki... jeszcze nie wiedzą coś ich czeka ... - uśmiechnęła się. - Mają przed sobą piękną przygodę..
Ich przygoda miała się właśnie rozpocząć, a my mieliśmy zagwarantować by te wspomnienia długo utkwiły w ich pamięci.
Wstawiliśmy, zjedliśmy śniadanie i ubraliśmy się.
Założyłem na siebie białą koszulę, szarą muszkę, szare jeansy oraz szaro-czarną kamizelkę dzianinową. Ada natomiast poszła w swój „akademicki" klasyk, czyli ogrodniczki. Oboje usiedliśmy przy jej biurku. Do jej plecaka zaczęliśmy pakować nie tylko nasze ubrania czy rzeczy lecz także małe podarunki dla dzieciaków.
Kolorowe zeszyty, pisaki oraz naklejki w kształcie piegów, miały pomóc im przywołać dziecięce lata.
Oboje uznaliśmy że wszystko co potrzebne mamy, do plecaka dorzuciłem oczywiście przytulankę, lecz nie jedną. Ta od Ady też miała się z nami wybrać.
Oboje pożegnaliśmy się z mamą Ady i ruszyliśmy w drogę. Mieliśmy na siebie uważać i trzymać się razem, co chyba nie było takie trudne. Owszem może lekkie komplikacje trochę poniszczyły naszą relację, ale nadal byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Przynajmniej ja tak myślałem.
Dotarliśmy do starej elektrowni, lekko podenerwowani popatrzyliśmy na siebie i zabraliśmy się za taniec, który miał nas przenieść właśnie do Akademi.
„Gdy się kwiatków dobrze najem,wrzesień znów się staje majem. Poparzyły mnie pokrzywy taki jestem nieszczęśliwy"
W trakcie naśladowania słów tańca i jego ruchów, zaczęło pojawiać się światło,które robiło się coraz jaśniejsze  i bardziej oślepiające, tak jak w przypadku dawnego przemieszczania się do akademii.  Blask przesłonił całą elektrownię, zmusił nas do zamknięcia oczu. W ostatnim momencie mocno złapaliśmy się za ręce i pojawiliśmy się w bajkowej krainie.
Leżeliśmy na sobie,Ada od razu wypuściła moją rękę i zaczęła się rozglądać. Wstałem z różowej trawy i poprawiłem swój czarny skórzany plecak. Zapomniałem już o intensywności kolorów w tym świecie, wszystko było tu tak piękne, że od razu wymusiło u mnie szczery uśmiech. Wróciłem tu już jako człowiek, a nie jako robot.
Oboje ruszyliśmy w stronę akademii. Dalej się rozglądając i podziwiając piękno tej krainy, mimo że już tutaj bywaliśmy wrażenie było takie samo. Pełno bajkowych postaci, różowe drzewa, trawy wywołały u mnie jeszcze większy uśmiech. Czy chciałem, czy nie musiałem przyznać że stęskniłem się za tą szaloną krainą.
Dostrzegliśmy właśnie bramę akademii, „Akademia pana Kleksa" została właśnie przez nas ponownie odwiedzona. Przekroczyliśmy właśnie jej granice. Westchnęliśmy z zachwytu widząc ten sam piękny zamek, oboje popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem.
Weszliśmy więc na dziedziniec po którym biegała gromadka uśmiechniętych dzieci. Popatrzałem w to samo miejsce, w którym przecież tak niedawno stałem. Osamotniony , pozbawiony uczuć, obojętny, westchnąłem taki właśnie byłem. Jednak kawałek od ubocza siedziała czarnowłosa dziewczyna z pochyloną głową. Przypominała z wyglądu pół wilka, a pół człowieka. Jej czarne długie włosy oraz grzywka, wyglądały na zadbane, końcówki ich lekko się kręciły.Dostrzegłem również małe wilcze uszy, musiała być wilkusem pomyślałem. Przyglądałem się jej i powoli zacząłem dostrzegać małe podobieństwa między nami. Ona również była osamotniona i różniła się od innych, tak jak dokładnie ja w pierwsze przebyte tu dni. Patrzyłem się tak na nią, aż najwidoczniej musiała poczuć mój wzrok na sobie, ponieważ lekko podniosła głowę i spojrzała kątem brązowych oczu na mnie, zagubiona schyliła ponownie głowę. Czułem że możemy mieć trochę wspólnego.
- hej, Albert ..? - Ada najwidoczniej zauważyła jak się jej przyglądam i zareagowała w porę.  Popatrzyłem na nią i zauważyłem że lekka zazdrość pojawiła się na jej twarzy. Uśmiechnąłem się i złapałem ją pewny siebie za rękę.
Z megafonów zaczęła lecieć melodia,ta sama która przywitała tu nas za pierwszym razem.
- chodź ..- zaśmiała się Ada i pociągnęła mnie najprawdopodobniej w stronę gabinetu kleksa.
Idąc przez szkołę, dotarliśmy pod sam gabinet . Ada popatrzyła na mnie i niepewnie zapukała,tak jakby bała się że za drzwiami pojawi się ktoś inny.
Drzwi otworzyły się, a w nich ujrzeliśmy nikogo innego niż profesora. Moja przyjaciółka od razu rzuciła się na niego go tuląc, ja sam uśmiechnąłem się lekko,wchodząc do pomieszczania.
- Miło mi was tu znowu widzieć.- uśmiechnął się.- przed wami dużo pracy , ale to wam dałem to zadanie. Bo wiem że sobie napewno poradzicie.- oboje z Adą wymieniliśmy się uśmiechami. - jeśli chodzi o pokoje, przydzieliłem dla waszej dwójki oddzielny. Wiem że.. - profesor przerwał, bo do rozmowy wtrąciła się jego bratanica.
- dziękujemy wujku, ale nie trzeba było ... - Tym razem to kleks przejął ponownie ster.
- nie „ale" tylko „więc", Ado. - zaśmiał się, a Ada przejmująco przewróciła oczami. - myślę że polubicie nowych uczniów, a oni was. Fakt są trochę młodsi, ale jutro to wy nawiążecie z nimi pierwszy kontakt.
- A jak dokładnie mają ... - nie dokończyła, bo ponownie przerwał jej kleks.
- Mają wyglądać te lekcje ..? Ado i Albercie. Przecież to właśnie wy uratowaliście akademię i to wam zawdzięczam wszelką wdzięczność. Gdyby nie wy, akademii by nie było. - spojrzeliśmy na siebie. - zróbcie to po swojemu. Bo przecież to wy najbardziej się tu ze sobą zżyliście.
Zostaliśmy odprowadzeni do wyznaczonego pokoju,uśmiechem profesora. Nauka tych dzieciaków, a raczej ich przyjaźń była w naszych rękach.

——————————————————————
Hej !!🦋🩵
Nasi bohaterowie ponownie znaleźli się w akademii 🦋 czeka ich dużo komplikacji ✨ nowi uczniowie, nowe zdolności ✨
Sami zobaczycie ✨
Napewno nie będzie aż tak bardzo kolorowo.

Dziękuję za przeczytanie, zostawienie gwiazdki i komentarzach oraz za dodawanie „opowieści" do waszych list lektur 💝
Miłego dnia/wieczoru !!❤️💫

Tajemniczy przyjaciel | Akademia Pana KleksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz