Rozdział 13

61 14 56
                                    


Ciepły piach pod palcami przyjemnie, drażnił moje stopy. Szłam przed siebie w zwiewnej, białej sukience bez ramiączek, napawając się pięknym krajobrazem. Słońce wysoko na niebie jaśniało swoim blaskiem, a na błękitnym nieboskłonie nie zawitała ani jedna samotna chmura. Materiał spódnicy, był tak delikatny, że wraz z niewinnym podmuchem wiatru tkanina tańcowała wokół moich nóg. Fale leniwie mąciły wodę, a ich uspokajający szum koił nerwy i dawał upragniony spokój. Maszerowałam ochoczo przez tę oazę tak jak piechur żądny dalekich wędrówek… Ale ja tak naprawdę nie miałam pojęcia, dokąd chciałam zawędrować, ani gdzie prowadziła mnie ta piaskowa ścieżka. Umysł czysty jak łza sprawiał, że moja podświadomość kazała mi się śmiać i cieszyć tym urokliwym miejscem… Cieszyć się chwilą. W oddali spostrzegłam męską sylwetkę, która stała zanurzona po kolana w wodzie. Zaintrygowana przyspieszyłam, by przekonać się, kto jeszcze krył się razem ze mną w tym beztroskim zakątku, pośród tej morskiej bryzy, piaszczystych brzegów oraz soczysto zielonych palm. Stał w oddali – dzieliło mnie od niego tylko paręnaście kroków. Czarne, krótkie kosmyki włosów poruszały się wraz z wiatrem, który nieustanie tańczył w jego ciemnej czuprynie. Błękitna, rozpięta koszula powiewała, jakby chciała się uwolnić i pofrunąć jak najdalej od właściciela. Szorty, które miał na sobie, lekko zmoczyło morze, dzięki czemu miałam miły widok na wyeksponowane, zgrabne uda. Tajemniczy mężczyzna, powoli zaczął odwracać się w moją stronę... Już za sekundę miałam mieć okazję odkryć jego tożsamość. Tak bardzo chciałam się dowiedzieć, czy to jest ktoś, kogo znałam, czy ktoś zupełnie dla mnie obcy? Nie było mi jednak dane się o tym przekonać, gdyż w tej samej chwili moje długie, falowane włosy poderwały się i zasłoniły to, co mogłam przed chwilą ujrzeć...

Usłyszałam złośliwy dźwięk budzika. Zbudziłam się tak gwałtownie, że o mało nie spadłam z łóżka. Naprawdę niewiele brakowałoby, abym gruchnęła porządnie tyłkiem o podłogę. Opadłam głową z powrotem na mięciutki materiał dużej poduchy. Słodki Jezu, na moim grafiku widniał przecież dzień wolny od pracy, na dodatek zakreślony fioletowym pisakiem. Chciałam ukatrupić młotkiem to elektroniczne pudełko do takiego stopnia, że pozostałby tylko po nim plastikowy wiór. Zerknęłam na kotkę, która dzieliła ze mną poduszkę. Chwilę obserwowała mnie leniwie swoimi ślepiami, po czym ziewnęła i rozciągnęła się gotowa na dzisiejszy dzień. Zazdrościłam jej tego, że mogła się obijać do woli i nikt od niej niczego nie wymagał – była kotem, małym mruczącym stworzeniem. Zgarnęłam z czoła splątaną grzywkę i przetarłam ręką zaspane oczy. Policzyłam do trzech, z trudem poderwałam głowę, niechętnie usiadłam na łóżku, a na koniec uwolniłam się ze skotłowanej pościeli.

Kim So Joon – przemknęło mi przez myśl. Gdyby nie jego propozycja, chyba nie byłabym tak chętna do wczesnego wstawania, szczególnie w dzień wolny od pracy. Chciałam się jednak przekonać, co miał mi do zaproponowania Koreańczyk, bo byłam ciekawa propozycji, o której wspominał.

Wzięłam z krzesła przygotowane uprzednio ubrania i nie zwlekając ani minuty dłużej, poszłam w kierunku łazienki. Oczywiście kotka deptała mi po piętach, jak to miała w zwyczaju. Dzielnie dotrzymywała mi towarzystwa przez większość czasu, a to był nasz taki poranny rytuał. Niedokończony sen chodził mi po głowie. Miałam głęboką nadzieję, że jeszcze mi się przyśni i poznam tożsamość tajemniczego mężczyzny.

Odłożyłam ubrania na stos poskładanych ręczników, zrzuciłam z siebie piżamę i weszłam do kabiny. Odkręciłam kurki, ale myślami byłam gdzieś w fantazji i nie chodziło mi wcale o to, że zaintrygował mnie ten tajemniczy nieznajomy, którego miałam praktycznie na wyciągnięcie reki. Gdyby nie dźwięk tego natarczywego urządzenia zwanego budzikiem, zobaczyłabym jego twarz. Nie, żeby mi na tym specjalnie zależało, ale miło byłoby wiedzieć, z kim byłam na wyśnionej wyspie.  Oczarowało mnie piękno tej plaży i nie miałabym nic przeciwko pozostaniu tam parę chwil dłużej.

Singielka Stop! Chcę Miłości.  Where stories live. Discover now