Głupi jak Dylan

1.5K 81 63
                                    

Hailie

Nastała niedzielę. Moje dwudzieste ósme urodziny. Leżałam jeszcze w łóżku z śpiącym obok Adrienem przytulonym do mojej klatki. Moi bracia równi o północy wysłali mi filmik i życzeniami a dziewczyny nagrały cudne głosówki.

Z ciszy wyciągnęło mnie ciche otwieranie drzwi. Dziewczynka stała na palcach ledwo dosięgając do klamki z uśmiechem na twarzy. Aron stał za nią z tacką zastawioną  jedzeniem.

-Wszystkiego Najlepszego mamusiu.- Sky podbiegła do mnie i wskoczyła na łóżku po czym mnie przytuliła.- Żebyś zawsze była tak uśmiechnięta, kochana, żebyś się nie denerwowała na Arona i żeby tata dawał ci spać a nie klaskał bez powodu.

Matko boska....

-Dziękuję skarbie.

-Wszystkiego najlepszego mamuś. Zdrówka, szczęścia i wszystkiego co najlepsze. Kocham cię.

-Bardzo dziękuję synku.

Aron postawił tackę na szafkę przy łóżku i również mnie przytulił. Oboje byli jeszcze w piżamach i rozczochranych fryzurach. Uśmiechałam się do nich a oni do mnie.

-Sky czy mogłabyś wziąć łokieć z mojego żebra? Byłby wdzięczny.

-Przepraszam tatusiu, wiesz że mama ma urodziny?

-Oczywiście że wiem ale uważam że świętym prezentem dla mamy i dla mnie przy okazji jest przyjemność wyspania się.

-Gdybyś nie klaskał mamie w nocy bez powodu to byłbyś wyspany.

Przygryzłam wargi.

Nie śmiej się, nie śmiej się, nie śmiej się...

Adrien spojrzał jakby ożywiony na Sky z ściągniętymi brwiami a ja ledwo powstrzymywałam śmiech. Aron już dawno uśmiechał się pod nosem a ja stwierdziłam że za dużo mówią dzieciach na biologii o seksie.

-Masz rację. A teraz weź ten łokieć bo umieram.

Dziewczynka posłusznie wzięła rączkę i położyła się tym razem całym swoim ciałem na boku Adriena. No patrz w końcu to nie ja jestem atakowana. Ciekawe jak to będzie przy trójce dzieci?

Nasza rodzinka miała powiększyć się prawdopodobnie o jednego członka. Test który robiłam w dzień bankietu wyszedł pozytywny. Cieszyłam się ale zarazem stresowałam trzecią ciążą. Miałam jutro odbyć też wizytę u ginekologa by zobaczyć który tydzień i w jakim stanie jest kruszynka.

-Mamo a o której przyjedzie wujo Dylan?

-O 14, a co ci znów obiecał?

-Powiedział że pozwoli mi zrobić mu fryzurkę. No i też muszę mu powiedzieć że nie musi pilnować tutaj krzeseł bo nasze w domu nie uciekają.

Co? Matko boska mój brat ogłupia mi dzieci. Niech on może lepiej swoich nie ma bo to będzie jakiś eksperyment społeczny albo drugi mały Dylanek a tego świat nie zniesie.

-Co ci ten wujek nagadał?- Spytał mój mąż przyglądając się dokładnie dziewczynce.

-Jak byliśmy w parku rozrywki to wujo powiedział że nie może z nami chodzić bo musi pilnować krzesła by nie poszło. No i wujek Shane stwierdził że to nawet dobrze bo wstydu nie narobi.- Zgadzam się z tobą Shane.- No a później jak wujek i Aron poszli na karuzelę a ja nie mogłam bo byłam za niska to posadził mnie na krześle i ja też pilnowałam krzesła.

-Ostatni raz wychodzicie z wujkami bez żadnej ciotki albo nas.

-Czemu? Super było.

-Bo będziecie głupi jak Dylan. A tego świat nie przetrwa. A ja i tata tym bardziej.

-Ma sens.- Stwierdził mój syn wstając z łóżka.- Chodź Sky idziemy się ogarnąć a mama i tata zjedzą śniadanie. Raz, raz zgredzie bo nas pasterka zastanie.

Skąd on zna te teksty do cholery? Za dużo czasu z Dylanem i Shane'm. Zdecydowanie.

Dzieciaki wyszły z pokoju a ja i Adrien spożyliśmy w spokoju śniadanie. Po posiłku zebraliśmy się by zejść na dół gdzie Aron siedział z Sky w kuchni i grali w chińczyka. Dziewczynka miała na głowie dwa śliczne warkoczyki co mnie mile zaskoczyło.

-Kto ci takie ładne warkocze zrobił?

-Aron, wujek Tony go uczył.

Uśmiechnęłam się i pocałowałam chłopca w głowę. Tony miał talent manualny co nie można było powiedzieć o Adrienie czy najstarszym z świętej trójcy. Oni to byli a-manualni.

Zaczęłam więc przygotowania do przyjścia gości z cudnym humorem. Na prawdę cieszyłam się z tego że wszystko powoli zyskiwało stabilizację, a moje dzieci zaczynały rozumieć że w Stanach jest super i nie ma co tęsknić za Hiszpanią. Szykując deskę serów usłyszałam powiadomienie z telefonu. Sięgnęłam po niego by otworzyć wiadomość od Lissy.

Hej ciociu.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności i radości z tego co robisz. Dziękuję że jesteś w moim życiu i bardzo to doceniam. Zawsze gdy cię potrzebuje mogę na ciebie liczyć, nie zawodzisz mnie i święte przekonujesz tatę w niektórych sprawach. Bardzo cieszę się że akurat ty jesteś moją matką chrzestną bo z ciocią Mayą było by ciekawie ale ciężko. Kocham cię ciocia i do zobaczenia dzisiaj❤️

Matko boska, złote dziecko. Wzruszyłam się na wiadomość co moja rodzina skwitowała zaciekawionym spojrzeniem.

Rodzina Monet-Santan tom 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz